136 / 211
To, co przedstawię poniżej jest prozą, jednak opartą w dużym stopniu na faktach. Tak załatwiono jednym podpisem kilkadziesiąt tysięcy ludzi na wsi. Likwidacja tzw. PGR-ów czyli Państwowych Gospodarstw Rolnych to taki pokaz jak można nie patrząc na koszty zlikwidować coś, co działało w miarę dobrze przez kilkadziesiąt lat. To był wyrok dla tysięcy ludzi i setek wsi, gdzie owe PGRy był jedynym miejscem pracy. Wyrzucono ich jak worki na śmieci nie dając niczego w zamian. Nie będę się tu rozwodził dalej o samej decyzji ich likwidacji, ale moim zdaniem tego, który to podpisał bez cienia wątpliwości skazałbym na wiele lat jako wroga nie państwa, bo to byt wirtualny, ale narodu i tych tysięcy wykiwanych ludzi, którzy z dnia na dzień stracili wszystko. To taki pokaz o co w tym całym szaleństwie chodziło. Podobnie zresztą zrobiono z polskimi przemysłami, ale to inna bajka, choć efekt był taki sam.
Komentarzy: 2
PGR-y działały w miarę dobrze tylko dzięki finansowaniu. Pod koniec istnienia były przechowalniami dla bezrobotnych. Dopiero po spojrzeniu trzeźwo na system wyszło na jaw, że większość jest nierentowna, cierpi na nad-zatrudnienie lub stanowią czarne dziury zasysające finanse. W 1991 roku straty w systemie PGR wynosiły 7 bln starych złotych Przy czym bardziej od tej decyzji o likwidacji systemu interesująca powinna być działalność Agencji Własności Rolnej. Bo to nie było tak, że z dniem podpisania likwidacji wszystkie PGR-y przestały pracować. Od razu przejęła je agencja, która potem decydowała o ich losie. I tutaj już można się spierać nad sensownością decyzji, bo obok gospodarstw z długiem wielokrotnie przekraczającym wartość, wyprzedano też gospodarstwa wychodzące na zero lub te z zyskiem.
Zaciekawiony Masz całkowitą rację, jednak ponieważ poradzono mi żeby moje audio nie trwało dłużej niż 15 minut dodałem tylko kilka zdań do opowiadania. Co do samych PGR to akurat znam temat, jednak nie ze strony ekonomicznej ale bardziej mówiąc skrótowo naukowej. Mój teść był profesorem Instytutu Mięsnego w Poznaniu i często jeździł po tych obiektach. Jak nie raz opowiadał rzeczywiście były między nimi ogromne różnice. Taki powiedzmy PGR Manieczki koło Poznania był wzorcowym obiektem i miał naprawdę wielkie osiągnięcia dla rolnictwa. Jednak dla porównania te choćby ze ściany wschodniej bardziej przypominały manufaktury z XIX wieku niż nowoczesne zakłady. Co do Agencji to też masz racje. Jej działania były w wielkim stopniu bezsensowne. Zamiast choćby dać ziemie byłych PRG w dzierżawę, ale bardzo niską, albo sprzedać w oparciu o nisko oprocentowane kredyty (częściowo umarzalne) dla okolicznych rolników, Agencja próbowała sprzedawać ziemię w cenach rynkowych, co w większości spowodowało zakup jej przez cwaniaków, albo tzw. słupy, których zadaniem była w większości nie produkcja rolna a spekulacje, albo inwestycję w grunty.