47 / 135
W pokoju, w którym uczyłam się do matury, wciąż są te same fluorescencyjne gwiazdki, które przykleił ojciec, gdy byłam bardzo mała. Świeciły w ciemności i dziś, po trzydziestu latach, wciąż świecą tak samo. Czy nie powinny stracić swoich właściwości? Nie wiem, czy kosztowały choćby pięć złotych… Nie mieszkam już w pokoju, w którym uczyłam się do matury, ale nigdy nie pozwolę ich odkleić. Ten pokój śni mi się cyklicznie. Czasem tak, jakby był moim drugim umysłem, moim dyskiem zewnętrznym. Zostawiłam w nim morze emocji. Zostawiłam w nim choroby psychicznie. Zostawiłam w nim potoki łez. Tylko marzenia zabrałam ze sobą. Tylko marzenia mam zawsze przy sobie. To był upalny koniec kwietnia, kiedy uczyłam się do matury. Był upalny koniec kwietnia, a ja czułam się najbardziej samotnym człowiekiem na tej planecie. A przecież od matki dzieliło mnie zaledwie dwa tysiące ziemskich kilometrów, a od ojca kilkanaście i mur ulepiony z obustronnej nieumiejętności mówienia o uczuciach. Byłam tak bardzo inną osobą niż dziś. Z pokoju, w którym uczyłam się do matury widać całą okolicę. Widać horyzont i kościół w Trzcianie. Latem widać połacie zbóż, słychać rechot żab i zawodzenie świerszczy. Kiedyś budziłam się w nim najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Kiedyś budziłam się w nim najnieszczęśliwszą nastolatką na świecie. Dziś już się w nim nie budzę, ale gdy przyjeżdżam, czuję się czymś, co wyrosło z połączenia jednego i drugiego. Patrzę przez okno balkonowe na tamtą połać pól, na tamten horyzont, na tamten kościół w oddali, a gdy tylko się ściemni, patrzę… na te kilka gwiazdek. Pokój, w którym uczyłam się do matury, przesiąknął mną na wskroś. Czuję w nim siebie i jest to tak samo dziwne, jak ataki paniki, gdy zbyt długo przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze, wywołując poczucie obcości. Syntetyczne poczucie uwięzienia w sobie. Ostatnie, czego nie potrafiłam zrozumieć. Sprawdziłam niedawno, wciąż to mam. Smile emoji. Spróbujcie... Pokój, w którym uczyłam się do matury, jest na poddaszu i otaczają go świerki. Widać z niego każdą nadchodzącą burzę. I każdy zachód słońca. Pamiętam każde lato. Dojrzałam do tego, by nie stracić już żadnego.
Komentarzy: 27
Piękny widok nieba! Gratuluje! Wesołych świąt!
MarekAdamGrabowski
MarekAdamGrabowski oj, wysłało za szybko. Dziękuję, również życzę wesołych
"gdy zbyt długi przyglądałam się" - zbyt długo - mała literówka; Widok piękny, ale w połączeniu z tekstem robi jeszcze mocniejsze wrażenie. Zadziwiające, jak pewne miejsca przesiąkają nami, naszą energią, naszymi emocjami, zamykają w sobie nasze lepsze i gorsze dni, jak w jakimś pudełku pamięci, żeby móc nas nimi zaatakować, ilekroć do nich powrócimy. Przeszłość zostaje w przeszłości, ale czasem dobrze jest do niej powrócić, by stwierdzić, jak blisko lub daleko nam do niej obecnie. To zawsze czegoś uczy i zawsze przynosi jakieś wnioski. Ładnie potrafisz ująć emocje w ramy i się nimi podzielić, nienachalnie, ale skutecznie. Łatwo poczuć z tymi przeżyciami pewną bliskość - bo choć są podane z indywidualnej perspektywy, to jednak są dogłębnie uniwersalne w swej wymowie.
alfonsyna niezmiennie jestem pod wrażeniem Twojej umiejętności tworzenie rzeczowych i celnych komentarzy, dziękuję pięknie za pochylenie się, kłaniam się w pas
Ritha oj tam, coś mi się może czasem uda wyłuskać, ale cała zasługa leży po stronie Autora!