Liga TW#2 Cichy obserwator
Postać: Człowiek z mojego snu
Zdarzenie: Na najwyższym dachu
Efekt: Poczekaj na ciemność, zapal świeczkę. I napisz to co widzisz/czujesz.
Przymknął oko, zasuwając powiekę. W głowie zapaliła się nowa myśl. Należało ją tylko złapać. Co właściwie widział? Śpiących lub martwych sąsiadów. Nie miał przed sobą nic pośredniego. Zamurowany w sztywnej pozie. Patrzył z góry. Rozszczelnił usta, by krzyknąć dziewczynce siedzącej na trzepaku.
Dziś nie było jej koleżanek. Całkiem sama bawiła się na rudziejącym wierzchowcu. Przerabiała rdzawe rurki, stojące ostatkiem sił, na szubienicę. W betonowej dżungli samotna szarość ukoi przedśmiertne podrygi. Ciasno spleciony blond warkocz podskakiwał w rytm nadany przez sznur. Wykrzywiła usta w bolesnym grymasie radości. A mówią, że młodzież nie umie się bawić bez telefonów. Potrafią odgrywać dorosłość z najmniejszymi detalami.
Z lasu wybiegł mały króliczek. W poszukiwaniu szczęścia opuścił znany i bezpieczny zakątek. Dopadł lekko spóźniony do niedoszłej właścicielki. Teraz mógł cieszyć się, nieprzebytymi chwilami szczęścia, które prysnęły jak bańka mydlana.
Z refleksu rzuconego przez starą latarnię na otwartą deskę klozetową, wyskoczyło stado różowych skrzydlatych osłów. Frunęły w pięknym kluczu, przelatując nad głową zdumionego uszatka.
— Hej, że hoooo kruszyno! — zawyły przeciągle pierzaste kłapouchy. — Było zostać w lesie i żreć ściółkę.
To mówiąc, zmiażdżyły kopytem czaszkę biednemu nieborakowi. Delikatne białe futerko poplamiła krew. Dziewczynka i królik tworzyli już dość ciekawą instalację.
Dziwił się, jak może znosić te okrutne widoki, codziennie, na okrągło. Chciał westchnąć nad zmarłymi, ale miał już zamknięte usta. Iskierka myśli zgasła niepostrzeżenie.