Elizjum spalonej ziemi
T.W. — STARE#01
Postać: Torturowany szpieg
Zdarzenie: Pożar na osiedlu
Gatunek: Opowiadanie drogi
Link do B. Noir 04: https://t3kstura.eu/pokaz_tekst.php
Proza Poetycka
Brudne Noir
Ok. Pozwoliłem sobie nieco popłynąć w archaizacji, jak i w sumie ogólnie nieco odbiłem od głównych założeń. No cóż. Tak mnie po prostu pasowało. Przyjmę krytykę za niedopełnienie nakreślonych wytycznych. Chuj tam. Czasem tak jest, że warto iść pod prąd.
Przy tym: https://www.youtube.com/watch?v=pS- — w zapętleniu
"Hell is empty and all the devils are here"
(Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj).
— William Shakespeare
*Elizjum spalonej ziemi
— przelotny człowieku
poczęty z wyrazu przerażonej twarzy
oszlifowany wielogodzinnym zapierdolem w pracy
uwięziony w ślepym pędzie na poranny pociąg
trwasz w ułudzie
nafaszerowanej kolorowym jutrem
które nie istniało i nie zaistnieje
ale to nieważne
niedługo przypadek
pościele ci nocą —
*
Strażnik przystanął naprzeciw krat celi. Poświecił łojową pastuchą. Świeca grubości końskiego kopyta oblała półkolem przestrzeń. Szczury nie drgnęły. Muchy nie wzleciały.
W wiecznej pustce zimny płomień przypominał blask śniegowy, który nie zdołał umknąć uwadze księżyca. Pistacjowy roztop w objęciach swojej własnej śmierci. Uroboros spętany w czterech porach roku.
— Dziesiąty rok mija, gdzie zwycięstwo twoje?
Napotkawszy pokulony wzrok, oprawca uznał, że więzień odnalazł przytułek w sumieniu. Że jego uśmiech jest uśmiechem zgasłym. Stał więc triumfalnie, urzekając własne oczy umęczonym ciałem skazanego. Samowładza pokrwawionych dłoni: klucze, pałka, kajdany.
Mylił się. Mylili się wszyscy.
I tak to trwało. Upływały lata. Strażnicy odchodzili, przychodzili nowi. Szczurzyce rodziły mioty wściekłych szczurów. Topniały decybele krzyku u oprawców, ponieważ nikomu nie chciało się krzyczeć. Pasja, poczucie misji, cel – wszystko zaczęło umierać. Wytracać własną spiralność. Tortury stały się przykrym obowiązkiem wkalkulowanym w regulamin zatrudnienia. Powtarzalność zdominowała świat więźnia, a zadawany ból obrósł w rutynę.
I tylko płynęły lata.
*
— Dwudziesty rok mija, gdzie zwycięstwo twoje? — zapytał kolejny strażnik bez zbędnego animuszu w głosie. Nie widząc więźnia, obświecił przestrzeń, krzywiąc twarz na widok piramidy szczurów, które niemal skryły leżącego. Pomyślał, że przecież nic to. Objedzą go do kości jak co noc, a rano znowu tu będzie. Zaistnieje w nieuchwytnej chwili. Boso, w łachmanach i z bąblami na kikutach stóp. Porozrywany pasami, pocięty, stokrotnie spalony na popiół i tysiąckrotnie utopiony w urynowym wiadrze. Będzie leżał w barłogu, oblepiony lepkością własnego gnijącego mięsa, nadgryzany przez ogromne szczury. Będzie gnił toczony ropiejącymi ranami, w których muszyce – larwy wędrujące, złożą swe potomstwo. Tak samo, jak w kącikach popękanych ust.
Nadzorca wyszedł.
W oślepłych od ciemności oczach przykutego pobłyskiwał ognik zielonego szału.
*
Nim skazańcowi zadano ponownie pytanie, gdzieś w świecie, na zewnątrz, ktoś szykował zagłady straż przednią. Silosy bomb szczelnie wypełniały przestrzeń magazynów od własnego nadmiaru rozpychając ściany. Nocy ciemność wisiała dużo niżej, jakby pomiędzy niebem a ziemskim padołem rozciągnięto brezent, w ten zaś naleciały litry zgniłej wody. Wody brudnej, wręcz czarnej, jeszcze z opiatami przycmentarnej ziemi. I tylko zostało wyglądać na żywioł biblijny. Taki co nad sobą tylko nie jest Panem.
"Zło furią zwyciężaj" – wypalono na każdej głowicy.
*
— Trzydziesty rok mija, gdzie zwycięstwo twoje? — spytał kolejny, pełnym pychy głosem. Wierzył w kraty, świst bata i to, że pod ciężarem zjaw ławka nie popęka. Oczekiwał przecież ciszy jak ci wszyscy przed nim. Jednak tej nocy śmiech więźnia był radością u schyłku więdnięcia. Zapowiedzią nadchodzącej burzy.
— W bojaźni surowej nad wielkością świata, nie wiesz coś utracił i czym jest utrata. Niebianka zlatując, cieszy wasze plemię. Nic, że was roztrzaska. Nic, że was pogrzebie.
Oprawca pękł w sobie jak naczynie z gliny.
— Jesteś wariat! — krzyczał. — Zwyczajny szaleniec!
Pobiegł, a strzępy krzyku odbijał pogłos ciemni korytarza. Pobiegł, zostawiając pustkę własnych kroków. Pobiegł się ratować.
Lecz już wyschła Lete.
I wtedy Ereb upadł.
*
Na zewnątrz wszystko płonęło. Paliły się domy. Drzewa pełzały podpierane na kikutach zwęglonych gałęzi. Z wulkanów wystrzelały ogniste omrocza i każdym stokiem spłynął pogrzmot burzy, mieląc pył ulewny. Morza wypełniły zatopione statki umarłego ognia.
Jedni krzyżowali deski, aby mieć swój totem. Inni próbowali uchodzić na koniach, ale zajechanych zwierząt nie płoszyły już nawet pioruny. Większość upadła w żegnalnych objęciach i leżała teraz pod wspólnym deszczem ognistych odłamków. Nad niedobitkami kołowały czarne ręce zadymionych wichrów. Po umarłych polach płynął poszum samych słów ostatnich. Wkrótce odspołeczniały narody i odczłowieczały miasta. A zarówno ludzie jak zwierzęta, poznikały niczym polne kwiaty ścięte ostrzem kosy.
*
Przyszli do niego raz jeszcze, głowy nieśli w dole. A był to czas, kiedy nikt nie pragnął już nieśmiertelności. Świat, w którym powisłe żuchwy kalekich wampirów same kłapały, by je wyciągnąć na słoneczne światło, lecz nie było komu.
— Pomiłuj — poprosił pierwszy.
— Czyś ty sam sobie celem do kochania? — spytał drugi.
— Ulituj się — załkał ostatni.
— Pierwej zapytajcie! — odparł więzień, dźwiękiem w głosie liry Orfeusza. — Zapytaj, trójgłowa bestio!
— Czterdziesty rok mija, gdzie zwycięstwo twoje?
*
To opowiadanie drogi.
Drogi czterdziestu lat więźnia.
Osiadła mgła i zsiniała dal.
Życie przystanęło w umarłym bezruchu.
Pierzaste wzory czarnych ptaków chmar.
Wiatry nie szczędzą ziemi tego puchu.
Omdlałe kaczki pomierają w lodzie.
Żywot im kończy zimowy oblodzeń.
Utonęły serca. Nikt nie spojrzy w dół.
Nie rzuci chleba, bo też zmarł przechodzień.
Hausty powietrza odmierzaj ostrożnie.
Jakby ci było najstraszniejszym wrogiem.
Dni przyszłych oczekuj niezwykle boleśnie.
Żyć już nie umiesz, lecz oddychać możesz.
*Elizjum – w mitologii greckiej część Hadesu – podziemnego świata, przeznaczona dla dusz dobrych ludzi. Raj w Hadesie. Przedstawiana również jako kraina na zachodnich krańcach świata – miejsce wiecznej szczęśliwości oraz wiecznej wiosny.
Link do B.Noir 06: https://t3kstura.eu/pokaz_tekst.php