TW #3 – Miasteczko (cz. I*)
Postać: Nieistniejący
Zdarzenie: Tylko sztuczne kwiaty nie umierają
Efekt: Niech dwie osoby podadzą po zdaniu z książki, którą właśnie otworzą, na jej podstawie należy napisać tekst.
Straże zostały dziś wzmocnione.
Hedwiga płakała za Mikołajem.
_____________
Dziś wpadliśmy na pomysł, żeby obstawić wartownikami wszystkie wjazdówki do miasta. Coś na kształt ochotniczej straży. Wciąż nie mamy policji. Nie mamy sądów. Nie mamy lekarzy. Nie mamy niczego, co miałyby fundament na budulcu trwalszym niż prowizorka. Hedwiga płakała wczoraj za Mikołajem. Wszystkie kobiety płaczą za dziećmi. Za mężami, za matkami, za ludźmi. Ludźmi, którzy tworzyli tamten świat. Świat, który składał się z dziś, z wczoraj, z jutro. Nieistniejący. Byliśmy zbyt mali, tak bardzo nic nieznaczący, że to aż groteskowe. Jak rodzaj czcionki, a nie sens słów. Smutno mi, gdy tak myślę. Iga powiedziała, że nie jest nastolatką, ani niedojrzałą jednostką, której imponuje odurzenie lub stos przytłaczających problemów na karku w pakiecie z kreacją pseudotwardej. Ona po prostu chcę się czuć dobrze. Nic więcej nie musi mieć. Nikim więcej nie musi być. Niczego więcej nie potrzebuje. Uderzyły mnie te słowa. Nie wiem, dlaczego tak to ujęła. Tyle na dziś. Napisałbym datę, ale... musiałbym ją wymyślić.
Terry.
Wypracował w sobie pewną rutynę. Nie wiedział w zasadzie po co, ale gdzieś w głębi czuł, że jakaś część jego potrzebuje takiej namiastki bezpieczeństwa. Czegoś stałego, przewidywalnego, powtarzalnego. Pił kawę, pisał krótką notatkę, trochę czytał (przyniósł kilka powieści z biblioteki), pastował buty i wychodził do niej. Trzy tygodnie temu przybył do tego miasta – jedynej ludzkiej ostoi w promieniu kilkuset mil, które przebył wraz z grupką obcych osób, nie napotykając po drodze żadnych innych zamieszkałych przez zdrowych ludzi miejsc. Maski spalili przy wjeździe. Ona już tutaj była. Wyrzucała zwiędłe kwiaty na prowizoryczny kompostownik. Całe naręcza badyli. Uśmiechnęła się do przybyszy, w tym do niego. A może tylko do niego. Chciał tak myśleć.
— Zwiędły? — rzucił wesoło. Zbyt wesoło jak na tysiące ludzkich istnień, które zgasły w ostatnich miesiącach.
— Tylko sztuczne nie umierają — odparła, krzyżując z nim wzrok, przenikliwe, bławatkowe spojrzenie, okraszone tańczącą w kącikach ust namiastką uśmiechu, po czym zniknęła za drzwiami.
Wiedział, że gdy tylko gdzieś się zamelinuje, od razu wróci w to miejsce. Zapamiętał je dobrze – rozłożysty klon-kolos, piaszczysta droga, szkielet kiosku na rogu i szyld apteki naprzeciwko. Została z niej jedynie witryna, resztę splądrowano. Wrócił tam jeszcze tego samego popołudnia. Cóż lepszego miał do roboty? Wszystko w tych dniach było takie zatrzymane. Czas stracił swoje pierwotne właściwości, uplastycznił się, przestał mieć znaczenie. Nikt już nie mówił, że to pieniądz, bo nikt ich nie potrzebował. Wszystko chwilowo zawisło pomiędzy zgliszczami tego, co było a embrionem jutra. Być może nawet nie zalążkiem, kiełkiem, ziarnem. Trudno nadać materialne cechy nadziei, w ślad za którą nie idzie wiara, czy choćby wizja. Terry miał więc czas i mógł z nim robić, co tylko chciał.
Teraz odwiedzał ją każdego dnia. Otworzyła się przed nim co nieco, opowiedziała o Mikołaju i innych bliskich. I o tym, że musiała się czymś zająć. Musiała się uratować, zanim ze smutku, pustki i tęsknoty postrada zmysły. Pewnego dnia odnalazła tę kwiaciarnię. Pomyślała, że tutaj też wszystko umarło. Że tutaj też nie ma nic. Wykreślone niewidocznym znakiem X, tak jak Bóg niewidoczną ręką wykreślił ich. Wróciła do domu, który osiedliła i cały wieczór rozmyślała. Czuła obecność Boga bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Może przez tę ciszę i pustkę. Nazajutrz wstała z pomysłem, który w razie porażki doprowadziłby ją do łez. Była zupełnie rozchwiana. Wsiadła na rower i poszukała sklepu ogrodniczego. Znalazła w niecały kwadrans. Na miejscu wybiła szybę i wzięła tyle sadzonek i nasion, ile zdołała zmieścić w koszyku. W mieście osiedliło się może z dwieście osób. Każdy brał, skąd chciał i co chciał.
Zasadziła więc tyle kwiatów, ile zdołała i pielęgnowała je tak, jak umiała. Od rana do nocy zajmowała się tylko tym. Wstawała wcześnie, kładła się późno, zasypiała od razu, nie śniło jej się nic. Lubiła być zmęczona, nie myśleć, nie mieć sił na wspomnienia, analizy, zmartwienia. Potem pojawił się ten facet i pomyślała, że przybywa tam coraz więcej ludzi, wciąż nie ma służb, a samotna kobieta to łatwy łup. Trudno poczuć miłość, gdy serce wypełnione żałobą po brzeg. Łatwo, gdy nigdy nie kończy się noc.
— Masz imię jak ta sowa w tej starej książce dla dzieci.
— Moja mama była fanką. To głupie, że dała mi imię ptaka. Nie znoszę go, mów Hed albo Iga.
— Ok.
— Dlaczego nie umarliśmy?
Zastanowił się przez chwilę.
— Po prostu nam się udało.
Rozmyślała, czy uda im się zacząć żyć na nowo. Wciąż mieli wodę, prąd, nawet gaz. Nie było listonoszy i tych wszystkich instytucji, ale z końcem lipca zjawił się ksiądz. Odtąd codziennie o osiemnastej odprawiał mszę. Frekwencja zadziwiła nie tylko jego, ale i samych mieszkańców. Ulice pustoszały. Wszyscy modlili się gorliwie. Po jednej z takich mszy Iga zaprosiła Terry'ego na kolację. Spontanicznie. Nie przemyślała tego, nie zaplanowała, po prostu odruchowo potrzebowała, by był. Chciała, żeby przyszedł i żeby był. Wiedziała, że będą się kochać. Wiedziała, że na to cierpliwie czekał i ona, podskórnie, też. Sąsiedzi szeptali modlitwę do Najświętszej Panienki. Hedwiga szeptała również. Potem całą drogę szli w milczeniu, ich palce wczepiały się w siebie. Ugotowała makaron, mówiąc, że nie ma zwierząt i jak tak dalej pójdzie, staną się miastem wegan. Zaśmiał się, mimo że lubił mięso. Zapomniała już, jak to jest być z mężczyzną.
Było dobrze.
Nazajutrz pierwszy raz od dawna miała ochotę zostać w domu, ale musiała podlać kwiaty, przypilnować ich. Wypili kawę. Zakochała się.
On wrócił do siebie – poczytać, napisać notatkę, wypastować buty, ponownie wyjść.
Dziwny jest ten świat. Emocje nigdy się nie uplastycznią jak czas. Nigdy nie przestaną mieć znaczenia. Miłość zawsze będzie niepokojąco wiercić w brzuchu, a zazdrość zaciskać dłoń w pięść. Uczucia zupełnie odwrotnie niż kwiaty, umierają tylko sztuczne. Poznałem sporo nowych osób. Człowiek jest istotą stadną. Nawet kiedy wszyscy wokół doprowadzają go do szału, do szczęścia potrzebuje interakcji. Społeczeństwa. Choćby namiastki relacji. Potrzebuje, żeby ktoś był. Iga nie wie, ale przy północnej wjazdówce doszło wczoraj do strzelaniny. Przybył człowiek, który nie wyglądał na zdrowego. Być może źle go oceniono. Dziś wzmocniliśmy straże. Nie możemy pozwolić, żeby ułuda bezpieczeństwa, którą zaczęliśmy tu czuć, prysnęła przez jakiś głupi błąd, niedopatrzenie czy zaniedbanie. Będę dyżurował przez trzy dni i trzy noce w tygodniu. Bardzo chce mi się żyć.
Terry.
Link do cz. II: https://t3kstura.eu/pokaz_tekst.php
© Copyright - wszystkie prawa zastrzeżone.
Zgodnie z polską ustawą, przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej
o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Prawo autorskie działa automatycznie
– ochrona praw autorskich rozpoczyna się z chwilą ustalenia utworu, bez konieczności spełnienia jakichkolwiek formalności. Utwór nie musi przy tym być skończony.
Komentarze.

Oj, nie mam już uwagi i mocy, ale piękne wejście tak po cichu. Popołudniowym jutrem przybędę. Cieszę się, że jest

Odpowiedz

Zapraszam

Odpowiedz

Ritha, zdublowało Ci się
Odpowiedz

Ritha, potroiło Ci się

Odpowiedz

Nie sądzę

Odpowiedz

Ritha, hmmm. Widzę Twój tekst trzy razy, więc... więc sądzę.
Odpowiedz

aaaaa, tekst, myślałam, ze komentarz, aaaaaa
Odpowiedz

yep
Odpowiedz

Teraz to widzę, ale zdobyłam się na Maroka. Po dwóch kawach przyjdę.
Odpowiedz

entropia zapraszam

Odpowiedz

Witamy nowy tekst!

Odpowiedz

To bardzo ładne i mnie uderzyło te zestawienie kwiatów i uczyć, prawdziwych żywych i tych sztucznych martwych — „Uczucia zupełnie odwrotnie niż kwiaty, umierają tylko sztuczne. " Cykl zniszczonego obrazu, samotności i odrodzenia, nadziei i miłości, i wszystko byłoby dobrze, idylla kwitła, gdyby niespodziewane pojawienie się "intruza" ryzyka choroby i zburzenia znów odbudowanego świata. Fajny pomysł z tą kradzieżą na własny interes, w które włożyła serce. Jak się chce, zawsze można pokonać pozorną niemoc i rozpacz, dzięki pracy zagłuszyła ból straty.
Odpowiedz

Nom, tak żem to utkała, dziękuję za ślad obecności

Odpowiedz

Ritha "Trudno poczuć miłość, gdy serce wypełnione żałobą po brzeg. Łatwo, gdy nigdy nie kończy się noc.", "Ich palce wczepiały się w siebie" i to! Klimat postapo...

Odpowiedz

Nie, żeby specjalnie, ale widzę, że ja w swoim idę bardzo podobną drogą... więc tym bardziej jestem na tak!

W ogóle jakoś lubię takie historie, niby normalne życie, ale w nienormalnym świecie, gdzie to, co kiedyś wydawało się takie proste i oczywiste urasta to rangi jakiegoś rodzaju walki, zmagania. I właśnie tak o tym piszesz - nie wszystko może być kolorowe jak dawniej, ale żyć jakoś trzeba i szukać małych przyjemności, które popchną to życie do przodu.
Odpowiedz

Alf, ja wiem, że postapo to piąty raz odgrzewany kotlet, ale motyw pewnego rodzaju survivalu (czasem nawet chociażby wewnętrznego) zawsze mnie przyciągał i tak już pewnie będzie. Dziękuję za wizytację

Czekam na Twoje opo zatem!

Odpowiedz

Ritha, postapo ma swój urok i potencjał, bo istnieje nieskończoność możliwości na koniec świata i to, co będzie lub nie będzie potem, więc zawsze jeszcze coś do odkrycia jest.

Cholera wie czy prędzej skończę się ja czy moje opo, bo mnie jakiś koronawirus próbuje chyba zamordować, ale jeszcze, teoretycznie, czas jest.

Odpowiedz

Trzymam kciuki

Nie daj się chinckiej zarazie!
Odpowiedz

Świetne! Wyczuwam klimat Cmyka, ale chyba to taki bardziej dojrzały tekst, bardziej wyrafinowany biorąc pod uwagę wartość pochyłego tekstu. No i już lubię, bo jedna z bohaterek ma pierdolca na punkcie kfiotków, jak ja!
"Lubiła być zmęczona, nie myśleć, nie mieć sił na wspomnienia, analizy, zmartwienia." - błogostan, gdy nic już nie wiesz
Czekam na więcej
Odpowiedz

Adelajda, dziękuję pięknie, głupie uczucie - ja u Was ostatnio marudziłam, a Wy tera u mnie słodzicie

no trudno, przyjmę na klatę skutki uboczne przesadnej szczerości (a raczej bycia coraz bardziej wybredną - nie zjem jajecka bo nie łołupane). Cieszę się, że siadło opo, nie ukrywam

Tak, będzie motyw kwiatowy w tle jak widać

Odpowiedz

Heloł.
No obadajmy.
Zaczyna się tak, że no... liźnięcie CMYKA. W sensie, z rozmachem pod serię.
"Świat, który składał się z dziś, wczoraj, jutro. " - tutaj mi zgrzyta melodyka i to, tak Ci powiem, grubo. Do wczoraj i jutra dodałbym również "z" lub jakoś usunął pierwsze. No ale raczej po prostu bym dodał.
"Świat, który składał się z dziś, z wczoraj, z jutro. " - Nawet środkowe "wczoraj" tak nie potrzebuje tego "z", jak potrzebuje "jutro". Tak widzę. Tak zostawiam.
"Jak rodzaj czcionki, a nie sens słów. Smutno mi, gdy tak myślę. Iga powiedziała, że nie jest nastolatką, ani niedojrzałą jednostką, której imponuje odurzenie lub stos przytłaczających problemów na karku w pakiecie z kreacją pseudotwardej. " - to jest bardzo ciekawe dla mnie, bo... To jest zjebisty zapis, ale wiem, że już tego nie oddam w słowach zachwytu, bo zanim napisałem ten komentarz, dostrzegłem coś, co jest zajebistrze po dziesęciokroć, jeśli pod kątem klimatu, dramatu i ogólnej zajebistości spojrzeć. Mianowicie:
"Napisałbym datę, ale... musiałbym ją wymyślić." - to zdanie urzeka podobnie jak tytuł opka Maroka "Migawki bez wzoru". A dla mnie to jeden z najlepszych tytułów i kandydat do... kurwa, nie wiem, ale kandydat.
Świetnie oddana dziecięcość, bezradność, małość. Noo – zaebyste.
" — Zwiędły? — rzucił wesoło. Zbyt wesoło jak na tysiące ludzkich istnień, które zgasły w ostatnich miesiącach." - jeee-banaa, no. Kurde. Ić dalej w to. Chuj na razie z innymi tematami. Moze sie dziać. Kolejny kamień serio-wynglowy może powstać.
"Pomyślała, że tutaj też wszystko umarło. Że tutaj też już nie ma nic." - również bym się zastanowił nad eliminacją "już". Tyle że to jedynie poprzez czucie melodyki, która nie musi być zbieżna z Twoją.
"Nie było listonoszy i tych wszystkich instytucji, ale końcem lipca zjawił się ksiądz." - zjadło "z".
I prześwietna końcówka pochyłym pismem. Dobra klamra.
Wiem, że to pisał gość, więc tak zostaw, ale gdybyś to podawała odnarracyjnie, to chyba lepiej "Nawet jak wszyscy wokół doprowadzają go do szału, do szczęścia potrzebuje interakcji."
"Nawet kiedy wszyscy wokół doprowadzają go do szału, do szczęścia potrzebuje interakcji." - tak logiczniej. No ale to pisze człwoiek, ma swe naleciałości, więc ok.
Tekst chowa fajerwerki. Wygląda na to, że może być próbą spotkania dwóch Ciebie, gdzie Cmykowa akcja napotka szereg rozważań egzystencjalnych, charakterystycznych dla "Cięższych tekstów".
Widać, że nie planujesz tego na tekturowy odpierdol. Ładnie i spokojnie kopiesz fundamenty.
Ciekawym każdego z kolejnych zdań.
Odpowiedz

Can, już się odnoszę, na wstępie dziękując za rozwarstwienie i pochylenie się.
"z dziś, z wczoraj, z jutro" - dopisane wedle wskazówek, "już" usunięte i tam w końcówce tez zmienione słówko, wszystkie rady wydały mi się zasadne, natomiast tutaj w jednej sugestii nie mogę się połapać, mianowicie:
"Nie było listonoszy i tych wszystkich instytucji, ale końcem lipca zjawił się ksiądz." - zjadło "z" - gdzie to "z" zjadło? "z* końcem lipca" (?) być może
"Ciekawym każdego z kolejnych zdań" - wow, umiesz dobrać słowa tak, by człek poczuł własne skrzydła

Dziękuję piękne. Byłam ciekawa, jak zawsze, co powiesz. Jestem zadowolona a tego tekstu. Nie wiem jak będzie on wyglądał dalej, ale na pewno będę go pisać, bo sprawia mi to radość wielka, niespodziewaną.
Dzięki raz jeszcze. Mordka mi się cieszy.
Odpowiedz

Ritha, tak, o takie brak "z" chodziło. Fajno, że fajno. Walcz.
Odpowiedz

Can, ok, dopisałam zatem

Bedę walczyć

Odpowiedz

Ritha, baja. Zrób tak, że jak ktoś będzie się pytał drugiego czy czytał Bastion, a tamten odpyta, co to, to ten pierwszy mu powie: coś w podobie do "Miasteczka"
Odpowiedz

Can a wodę w wino próbowałeś?

Odpowiedz

czyt. przeceniasz mnie, znam swoje miejsce w szeregu
Odpowiedz

Ritha, nieee.
Ma być coś w stylu.
- stoję w korku.
- a duży ten korek, pani Ritho?
- a nie wiem, pierwsza stoję
Odpowiedz

: )))
Odpowiedz

Przywędrowałem. Pod tą lawiną tego bloku komentatorskiego napiszę, że po pierwsze: Tytuł jakoś mi baaardzo pasuje i się podoba. Po drugie: opowiadanie też mi się bardzo podoba, a jak czytam je wieczorem to jeszcze bardziej. Zacząłem czytać rano, ale wtedy coś mnie wzywało i musiałem uciec. Jak będzie kontynuacja, to nie pogardzę. Na początku wyczułem trochę tego Kinga. Very good

Odpowiedz

marok fajnie, że przywędrowałeś

Cóż Cię wzywało rano? Pognałeś aby za potrzebą? xd
Fajnie, Marok, cieszę się, że Ci się podoba

A jak Ci się kiedyś coś nie spodoba, to też napisz (wspominam o tym, bo coraz Cię więcej w komentarzach, więc skoro wyruszasz na te wody niezbadane, to uczciwość jest sterem zawsze).
Pozdrawiam
Odpowiedz

Ritha, to jest akurat ściśle tajne.
Nie mogę powiedzieć że mi się nie podobało, bo bym skłamał, a więc skoro mam być szczery muszę powiedzieć, że mi się podobało baaardzo

Odpowiedz

marok logiczne! mądrego dobrze posłuchać
Odpowiedz

Ritho, coraz bardziej stajesz się moją ulubienicą ♥️
Wszyscy wyżej wypisali już w komentarzach wszystko, co istotne, więc ja dopiszę tylko, że do tej pory jakoś szczególnie nie przepadałam za post apo, a Twoje mi się podoba - możliwe,że dlatego,że nie ma typowego klimatu, wielkiej akcji tworzenia nowego świata, liderów i ich popleczników, ale wszystko rodzi się od nowa tak samo z siebie, tak naturalnie. Ludzie otrząsnęli się, skupili się w miasteczku i zaczynają żyć, zaczynają zapominać o tym,co odeszli tak po prostu, bez celebracji. A wszystko podane Twoim pięknym stylem. Pisz kontynuację, czekam.
Odpowiedz

DarkStone helloł, dzieki piekne, milo mi slyszeć, to juz nie pierwsze moje proby postapo, chyba lubię ten gatunek

Nie mam juz dzis pradu komentarzowego, ale dziekuje pieknie za motywujące slowa

Odpowiedz

Ritha,
a ja chyba po objechaniu Borda w drugą skrajność popadłam, bo choćbym chciała,to nic krytycznego mi nie wychodzi😂😂😂
No nie mam się po prostu do czego przyczepić.
Odpowiedz

Dostosowywujesz się po prostu do panujących warunków

Odpowiedz

Ritha,
Możliwe, chociaż nie do końca, jakby było coś nie tak, coś by mi nie pasowało, to też bym napisala
Odpowiedz

DarkStone no i słusznie!
Odpowiedz