TW#5 – Kobieta z piasku
Postać: Kobieta z piasku
Zdarzenie: Zniknęła mi z oczu
Efekt: Osoba, która Cię obdarowała wskakuje prędko na yt lub gdzie indziej i wybiera dla Ciebie dwa krajobrazy. Na ich bazie pisz.
https://www.youtube.com/watch?v=YiASAlRCkvE
https://www.youtube.com/watch?v=kTcMF-hL0Hc
Nie wykorzystałam ścieżki dźwiękowej yt (Trubadurzy). Wykorzystałam do słuchania nagrania YankoWojownika z T3. Zwłaszcza „Takieś tam” (Pare akordzinów i improwizowane solo, czyli męczenie gryfu i słuchu), bo najlepiej wpada mi w ucho. Krajobrazy mam za oknami, całkiem fajne. Daleka perspektywa pozwala myśli popłynąć w dal, zatem nie ograniczałam się płaskimi obrazkami z yt. Efekt jest taki, że nie wykorzystałam podanych linków, posłużyłam się bardziej sprzyjającymi okolicznościami. Chwilami niczego nie spożytkowałam, bo pragnę mroku, ciszy i samotności. Jednocześnie starałam się rozbudować drabble „Kegel”. To dla ~alfonsyny.
- Mistrzostwo świata! - Patryk patrzył w stronę rozmawiających kobiet. Na pewno usłyszała, chociaż wydawało się, że była zajęta rozmową z koleżanką. Nie spojrzała na mężczyznę. Również nie interesowało jej, co mówiła dziewczyna. Udawała, że słucha. Wszyscy byli nieważni, wszyscy mogli zniknąć, w tej chwili i na zawsze. Marzyła o samotności i ciszy. Nie chciała już wysłuchiwać problemów innych ludzi. „W dupie to mam!” - obserwowała ruchy warg koleżanki. Słowa nie miały żadnego znaczenia. Dzisiaj są wykrzykiwane, jutro bezpańsko błąkają się na ustach tłumu, ale nikt nie rozumie ich rangi, więc znikają wraz z przemijającym gniewem, niczym ostatni „pyk” dogasającej świeczki. Uciekłaby stąd jak najdalej, by nie słyszeć już piekielnego jazgotu.
Wybiegła z kręgielni. Na zewnątrz była mroźna noc. Śnieg zalegał miejscami, których w dzień nie ogrzewało słońce. Miasteczko spało a sny jego mieszkańców ulatywały przez ciepłe kominy. Puste ulice, ciemne okna, stare kamienice z mrocznymi zaułkami i stęchłymi piwnicami, niosły szept spełnionej obietnicy. Jeszcze tylko kilka kroków, by zanurzyć się w pełnej ciemności, poczuć jej lepkie macki i dać ponieść się urokowi nocy.
- Aniela! Anieeelaaa! Dokąd znów idziesz? Jeszcze nie skończyłam. A Czarek, to taki misio był. Po rozwodzie. Zakochał się we mnie od razu i pojechaliśmy w wakacje nad morze. Potem pomieszkałam z nim trochę. Kiedyś poszedł rano po bułki i jak wrócił powiedział mi, że zakochał się w jakiejś blondi z piekarni. Stał taki bezradny w drzwiach sypialni z tymi bułkami w reklamówce i miał minę skopanego kundla, więc spakowałam się i wróciłam do siebie. A ciebie gdzie znów diabli niosą?
- Miałam coś do zrobienia. Muszę lecieć. Innym razem, Gośka.
- A z tobą to tak zawsze! Urywasz się w połowie zdania i znikasz jak ta kobieta z piasku. Wiatr zawieje, kupa piachu wznosi się i frrruuu... Zniknęła mi z oczu. Żebyś ty chociaż faceta do łóżka miała, to zrozumiałe, a tak? Do inteligenta lecisz?
Gośka miała gadane. Wszystko potrafiła skomentować, czasami trafiała w sedno, ale nie tej nocy.
- Wracaj do klubu. Twój kotek czeka, nie zaniedbuj go.
Fuknęła, prychnęła, nogą tupnęła i coś jeszcze marudziła, ale Anieli nic już nie zatrzymywało, odchodziła bez oglądania się za siebie.
*
Mrok pochłonął oddalającą się sylwetkę kobiety, jakby chciał ją okryć płaszczem nocy i ochronić przed hałasem, który dochodził z kręgielni. Po przejściu kilku kroków w głąb ulicy, nierówny bruk zdawał się rozpływać i łączyć w gładką nawierzchnię asfaltu. Jeszcze kilka kroków i nieprzeniknione dla oka ciemności, ukryły wszelkie kontury otoczenia. Zatrzymała się niepewnie, jakby chciała zawrócić. Spojrzała za siebie, ale kręgielni już nie było, tylko brukiem wyłożona ulica. Zanim zdecydowała się na kolejny krok, dostrzegła w oddali niewielki blask. Po chwili rozbłysły wszystkie latarnie. Mrok ustąpił, zapadł się w zakamarki podwórkowych kamienic, gdzie ukrył się tajemniczy latarnik w meloniku, z metalowym drągiem w ręku.
Ulica zaludniła się postaciami. Ich stroje zdradzały różne epoki historyczne i stany społeczne, z których się wywodziły. Z początku były cieniami, potem zmaterializowały się, tworząc jednocześnie gwar na ulicy. Rozmowy, śmiechy, postukiwania damskich obcasów, stukot męskich lasek i szelest bosych stóp. Wszyscy zmierzali w jednym kierunku, gdzie mieścił się plac z rzędem dorożek. Do każdej zaprzężono po cztery, jak noc czarne konie. Dorożkarze w wysokich cylindrach i szerokich płaszczach, siedzieli na kozłach, dzierżąc w dłoniach baty ze skręconych rzemieni, zakończonych czerwonymi pomponami. Postaci znikały za drzwiami dorożek. Konie ruszały, unosząc pojazdy w nieznanym nikomu kierunku. Znikały na końcu brukiem wyłożonej ulicy, która zmieniała się w drogę asfaltową, w miejscu, gdzie nie dochodził blask latarni.
Aniela wsiadła do jednej z dorożek. W pojeździe siedziało trzech pasażerów, czekano na nią, by ruszyć w podróż. Jechali w nieznanym kierunku. Ciemności nie sposób było przeniknąć wzrokiem. Słabe światło latarni dorożki, nie rozpraszało mroku. Po upływie paru chwil, Aniela poczuła, że pojazd zwolnił. Wtem, dorożka zatrzymała się. Kobieta ostrożnie wyszła na zewnątrz. Nie było woźnicy, brakowało koni i dorożka gdzieś zniknęła. Wokół był tylko las i noc przecięta ostrzem blasku księżyca, na którego końcu znajdował się nadziany grobowiec z rozpadliną u boku, jakby wejściem do podziemnego świata. Na płycie stały zapalone znicze i świeże kwiaty w marmurowym wazonie.
*
Aniela schyliła się i zajrzała w głąb. Księżyc nie docierał pod ziemię, więc chwyciła znicz i oświetliła wnętrze grobowca. Krypta mieściła kilka częściowo zniszczonych sarkofagów. Wieko jednego z nich zaczęło się odsuwać, ukazując kościstą rękę z resztkami odpadającej skóry. Aniela zsunęła się do krypty, uważając by nie ugasić ognia. Koścista postać uniosła się i niezgrabnie stanęła naprzeciw kobiety. Kłapała szczęką, nie wydobywając z siebie żadnego dźwięku. Pojęła, że nie będzie zrozumiana, więc zwiesiła bezradnie czaszkę i kościste ręce. Aniela podeszła do kościotrupa i czekała na coś strasznego. Spodziewała się, że zostanie napadnięta, uduszona, zadźgana lub ogłuszona kością. Nic takiego się nie wydarzyło. Postać spoglądała na kobietę swoimi pustymi oczodołami, wyrażającymi ogromny smutek. Aniela pożałowała kościstej postaci, podeszła do niej i objęła ramieniem, poklepała po wystającej łopatce. Wtedy postać runęła, zamieniając się w kupkę pokruszonych kości. Kobietą wstrząsnął dreszcz strachu. Pozostałe w krypcie sarkofagi otwierały się ukazując ich mieszkańców. Wyglądały złowieszczo i przeraźliwie. Aniela wspomniała słowa Gośki o kobiecie z piasku i zapragnęła posiadania tej mocy. Zamknęła oczy i zacisnęła pięści oczekując niemożliwego – cudu.
*
- No tak! Ja się tu wysilam, gardło zdzieram do czerwoności, a ty mi tu śpisz z otwartymi oczami. Udawałaś, że słuchasz? Od którego momentu? Muszę ci jeszcze raz powtórzyć, bo to bardzo dla mnie istotne, i musisz mi doradzić, co ja mam z tym całym miśkiem począć? A jak znów mi się zakocha w jakimś mięsnym? Do supermarketu na pewno samego go nie puszczę, bo tam jak się zakocha, to w kilku naraz! To jak myślisz, Aniela?
- Czekaj, Gośka. Jak to było z tą kobietą z piasku? Powiesz mi jeszcze raz?
- No jak, jak? Kupa piachu wiruje, jakby trąba powietrzna, kształtem przypomina kobietę, albo klepsydrę, a potem znika mi z oczu. No to co ja mam zrobić z tym Czarkiem?
Cisza w towarzystwie ciemności potrafi opowiadać tysiące historii.