Na początek obejrzę stajnię – postanawiam.
Spacerkiem ruszam w tamtą stronę podziwiając przy tym piękne widoki. Na chwilę się zatrzymuję robię parę skłonów oraz przysiadów i ruszam dalej.
Po pięciu minutach zatrzymuję się przed budynkiem stajni. Nad drzwiami do niej góruje wielki koński łeb.
Obok znajduje się padok, na którym pasie się o karmelowej maści koń. Podchodzę do barierki opieram się o nią łokciami i jak zahipnotyzowana na niego patrzę.
— Piękny prawda?
— Tak bardzo.
Spoglądam się w bok i widzę stojącego obok mnie ogrodnika, który ma na sobie niebieskie ogrodniczki. A przed nim stoi taczka z łopatą i grabiami.
Do twarzy mu w tym kolorze – myślę.
Na jego widok serce wali mi, jak szalone.
— Pani pewnie jest nową właścicielką majątku?
Tak, a ty zapewne jesteś tym przystojnym ogrodnikiem, którego widziałam rano pod moim oknem?
— Tak to ja.
— Dlaczego cię nie było na zebraniu?
— Przepraszam obiecuje, że więcej to się nie powtórzy.
— Ja mam taką nadzieję.
— Jak pani chce to mogę panią nauczyć jeździć konno – proponuje ogrodnik.
— Naprawdę?
— Tak.
— To wspaniale nawet nie wiesz jak się cieszę! A tak w ogóle to jestem Magda.
Ogrodnik na te słowa się uśmiecha, po czym podaje jej rękę.
— Miło mi poznać.
— Mnie również.
Doskonale wszystko idzie zgodnie z planem, już niedługo będzie mój – myślę.
Po powrocie do domu udaję się do sypialni, gdzie sporządzam plan nowych zasad. Po rozdaniu ich wracam do siebie.