Skarpetki
Matka ubiera dzieci w skradzione uśmiechy. To pierwsze dostanie uśmiech sąsiadki, drugie będzie nosić uśmiech po cioci Maryli, ostatnie przywdzieje uśmiech dziadunia Zdzisia. Matczysko spogląda czule na swoje pociechy, szczypie je po mlecznych policzkach i gładzi po włosach, które uplotła z zielonej wełny (tylko taka leżała w szufladzie).
Pora karmienia. Trzy, błękitne talerzyki ustawione beztrosko na podłodze i zasypane płatkami goździków. Obiad godny królów i księżniczek.
— Jedzcie, kochani — mówi matka.
Pisklęta wykrzywiają usta, przeżuwają własne języki. Ich posiłek już dawno podano do stołu. Pasożyty karmią się misiami śpiącymi na podwójnym łóżku i maleńkimi skarpetkami, które ktoś schował pod poduszką.