TW #1 – Czas zgonów
Postać: Bliźnięta syjamskie Kazuma i Kazuo
Zdarzenie: Wyliczanka
Efekt: Napisz scenę erotyczną, niech będzie kluczowym momentem opowiadania.
__________
— Dziesięć małych Murzyniątek jadło obiad w Murzyniewie, wtem się jedno zakrztusiło i zostało tylko dziewięć.* —
Weszła, trzymając na smyczy psa o dwóch głowach i ośmiu łapach.
Gość w dom, Bóg w dom!
Pablo zaprowadził ją na górę. Ethan, Felipe, Diego i Joshua grali w brydża. Czekali na Franza, który miał skołować żarcie, ale zrobiony był już tak grubo, że zapewne mu zejdzie.
Mieli czas.
— teraz —
Trzy pary oczu wodziły po sobie wzrokiem pełnym wyczekiwania. Stół był okrągły, pod sufitem unosił się dym z dziesiątek wypalonych tego wieczoru papierosów. Najmłodszy z mężczyzn, Diego, bawił się nożem, kreśląc w bukowym blacie symbol nieskończoności. Najstarszy, Felipe, żuł tytoń, spluwając co jakiś czas flegmą. Trzeci, Ethan, przyglądał się psom leżącym w kącie – Kazuma i Kazuo, jak głosiły napisy na obrożach – zrośnięte biodrem, mogły szczekać na dwa gardła, ale biec tylko w jedną stronę. Akita, japońska rasa pierwotnie hodowana do walk, koniec końców przypominała co najwyżej przerośnięte pluszaki.
– Dziewięć małych Murzyniątek poszło spać o nocnej rosie…*
– Zamknij się, Diego!
Splunięciu towarzyszył dźwięk zaciśniętej pięści opadającej na stół. Stary, wysłużony, mocny. I właściciel pięści i stół. Takie meble absorbują historię, zatrzymują w sobie chłodne poranki, ciepłe popołudnia, gorące noce, zapach kawy, mięsa, alkoholu, dźwięki rozmów, śmiechu, krzyku, dotyk rąk, zimnego szkła, brudnych pieniędzy. Miałyby wiele do opowiedzenia, gdyby mogły.
Ale nie mogą.
Mogą jedynie trwać niezmienne wobec tego, co wokół.
– …ale jedno z nich zaspało i zostało tylko osiem.*
Na dźwięk odsuwanego z hukiem krzesła poderwały się nawet psy. Syjamskie, futrzaste, czworonożne imitacje pupili z małym, acz kluczowym defektem. Cały wieczór Ethan miał ochotę je po prostu rozciąć. Tymczasem rozjuszony Felipe wytrącił młodemu z ręki nóż. Symbol nieskończoności pozostał niedomknięty. Ostrze zgrzytnęło o ścianę.
– Wyluzuj stary, to tylko taki wierszyk.
– Nie lubię tej cipy Christie.
– I tak cud, że wiesz, czyje to.
– Trochę się zachowujecie jak panienki z francuskiej szkoły guwernantek – wtrącił Ethan, po czym klapnął na krzesło. Solidarne z nim psy opadły leniwie na podłogę. – Zluzuj, Felipe, niech sobie gada wierszyk. A ty, młody, przestań pierdolić, jak go to wkurza. Lepiej idź, zobacz.
– Nie.
– Diego, nie wpieprzaj mnie. Musimy to wiedzieć na pewno.
– Nie żyła trzy godziny temu, dwie godziny temu i godzinę temu. O ile nie jest Jezusem Chrystusem z Nazaretu, to nie żyje nadal.
– Rymowanki świadczą o twoim wyluzowaniu, a skoro masz luz, Diego, skoro masz, kurwa, chill, to się kopsnij na pięterko i obczaj czy dziwka jest na pewno martwa.
– Jakby nie była martwa, to by tu przyszła. Padła trupem. Dziwki mają takie rzeczy wpisane w ryzyko zawodowe.
– Powtórzysz to typom, co po nią przyjdą.
– Sześć malutkich Murzyniątek na miód słodki miało chęć. Jedno z nich ukłuła pszczółka i zostało tylko pięć. Niech on idzie. – Wskazał głową w stronę Felipe.
Gęsta flegma wystrzeliła w stronę posadzki.
— cztery godziny wcześniej —
Lubił mieć publiczność, więc przyparł ją do zimnej szyby drzwi balkonowych, za którą miasteczko mieniło się ciepłym światłem. Mogli je obserwować, a ono mogło obserwować ich. Tyle że nikogo to nie obchodziło. Nikogo nie interesowało, że Pablo miał taki fetysz. Za duża wiocha. Dziesiąte piętro w aglomeracji byłoby lepsze niż jakaś rudera na wypizdowie. Szybkie ruchy bioder energicznie napierające na jej pośladek jeszcze zanim zdążył zdjąć spodnie świadczyły o solidnym wyposzczeniu. Gdy kątem oka wychwyciła jego twarz, wcale jej to nie dziwiło. Brzdęk paska o szybę i łaskoczący po łydkach materiał jego dżinsów, gdy opadały ku kostkom, musiały wystarczyć za zapowiedź i grę wstępną zarazem. Jeszcze raz wychwyciła tę twarz w geście czysto masochistycznym. W kolejnej sekundzie był już w środku. Gość w dom, Bóg w dom!
Obserwowali mieścinę, a mieścina obserwowała ich. Pablo wydawał kanonadę sapiących dźwięków, a ona z zamkniętymi oczami próbowała uciec myślami od tych rzeczy na jego twarzy, wizualizowania sobie, jak eksplodują niczym małe, żółte purchawki w leśnej ściółce.
Gdy otworzyła oczy, wszyscy tam byli.
Za szybą.
Dziesiątki twarzy. Cztery razy tyle kończyn. Dwa syjamskie psy, choć może powinna je policzyć jako jedną sztukę. Cała ulica ludzi. Mały, niebieski obrazek papieża w oknie naprzeciwko. Palący papierosa woźny z pobliskiej szkoły oparty o śmietnik. Kilka osób siedzących na krawężniku, jedna po turecku. Zamknęła oczy i otworzyła je jeszcze raz.
Stań w kolejce – odczytała z ruchu warg kobiety trzymającej syjamskie psy na smyczy – do czyśćca.
— trzy godziny wcześniej —
– Co ty pieprzysz? – Ethan rzucił psom kość, którą wcześniej starannie obgryzł z resztek kurzych ścięgien. – Może po prostu zemdlała?
– Z wrażenia – zarechotał Diego.
– Idź, zobacz, Pablo, może ci się wydawało.
— dwie godziny wcześniej —
– Ustalmy fakty, panowie. – Joshua był zasadniczy i uporządkowany. – Pablo najpierw ją zabił, a teraz popełnił samobójstwo. To są fakty.
– To są przypuszczenia. – Felipe przyglądał się zaokiennej pustce.
– Wyskoczył z balkonu, jego bezgłowe truchło leży za winklem po lewej. To jest według ciebie fakt czy poszlaka na martwotę. Potrzebujesz potwierdzenia ustania funkcji życiowych? Patologa? Gliniarza i prokuratora?
– Wszyscy powinniśmy pobiec na górę. To byłby ludzki odruch. Żaden z nas go nie ma.
– Bo jesteśmy nieludzcy widocznie.
– Nie, bo macie pełne gacie. Bo coś tu jest bardzo nie halo.
– Stary zgredzie, stary zgredzie, niech cię wiara nie zawiedzie – bąknął Diego, rechocząc i otaczając wyryte wcześniej A kołem, na znak oddania anarchistycznym poglądom.
Joshua wstał i zniknął w mroku klatki schodowej. Po chwili wrócił i potwierdził.
Kwadrans później znaleźli go w kiblu wzbogaconego o wystające z krtani nożyczki.
— godzinę wcześniej —
Franz był tym, który się spóźnia i nie ogarnia od progu odpowiedzi na wachlarz pytań zaczynających się od: kto, co, kiedy, jak i, przede wszystkim, dlaczego. Słowem kompletnie nie w temacie ochoczo pocwałował na piętro, pokonując po dwa stopnie naraz. Gdy zszedł na dół, potwierdził, że leżąca tam kobieta jest martwa i równie zimna, jak pizza, którą przywiózł. A ta miała całą masę oliwek bez pestek. No może poza jedną. Tą, którą zakrztusił się kwadrans później.
I wtedy Diego zaczął recytować wierszyk.
— teraz —
– Wyślemy tam psa – stwierdził Felipe. – To jej pies.
– Pies… – powtórzył Ethan. – To są dwa psy.
– Wszystko jedno.
– Nie, nie wszystko… Bo może to faktycznie jeden pies… z dwoma głowami.
– Zaczyna fiksować – bąknął Diego z udawaną konsternacją.
– Zamknij się. Przegrałeś w brydża. Masz szansę wygrać dobrą odpowiedź w one question quizie. Chcesz quiz, Diego?
Felipe splunął.
– Pięć malutkich Murzyniątek adwokackiej chce kariery. Jedno się odziało w togę i zostały tylko cztery.* Chcę.
– Jakbyś miał w krzyżówce hasło o kilkugłowym psie, na sześć liter, pierwsza C, to co byś wpisał, Diego? O psie, który nie wpuszcza żywych i nie wypuszcza martwych.
– Co za brednie! – Krzesło Felipe zaszurało, a on popukał się w głowę, zarzucił kurtkę i opuścił lokum, kończąc wprost pod kołami rozpędzonego pick-upa.
— jeszcze bardziej teraz —
– Jak się kończy ten wiersz, Diego?
– Źle.
– Po prostu powiedz.
– Jedno małe Murzyniątko poszło teraz w cichy kątek, gdzie się z żalu powiesiło, ot i koniec Murzyniątek.*
– Mhym. Widzę tylko jedno wyjście.
– Ja też.
Spojrzeli na Kazumę i Kazuo.
– Podaj ten nóż.