(TW#1) pierwsza ofiara
Postać: Zygmunt z ostatniej klatki
Zdarzenie: Stan wojenny
Generał Oliwa jechał opancerzonym BMW przez kraj. Przed godziną dostał tajny szyfrogram z Centrali. Miał się stawić najszybciej jak to możliwe w Sztabie Generalnym. Rząd w porozumieniu z władzami partii Moralność i Uczciwość wprowadził stan wojenny na terenie całego kraju. Była ciemna noc. Padał deszcz. Generałowi towarzyszył adiutant pułkownik Baryła. Samochód prowadził kierowca pan Zygmunt zwany Zenkiem. Generał znał pana Zenka od zawsze. Mieszkali kiedyś w jednym bloku w tej samej ostatniej klatce schodowej. Generał był tak obwieszony orderami, że aż brzęczał przy każdym ruchu. Miał wojskową generalską czapkę z denkiem wielkości anteny satelitarnej.
- Co tak ciemno? - dziwił się generał. - Nie ma prądu, czy jak?
- To pewnie przez ten stan wojenny - powiedział pułkownik Baryła.
- Ciemno jak w dupie u Murzyna - odezwał się pan Zenek.
- Powinniście powiedzieć: "ciemno jak w dupie u Afroamerykanina" - odparł generał.
- Słyszeliście, co powiedział pan generał? - wtrącił się pułkownik Baryła.
Generał zasapał.
- Czy ja was pytałem o zdanie, Baryła?
- Nie, panie generale.
- Więc trzymajcie kłapaczkę zamkniętą, rozumicie?
- Tak jest, panie generale.
Generał zapatrzył się ponuro w ciemność za szybą BMW.
- Tylko żartowałem. Pan Zenek dobrze powiedział: w dupie u Murzyna. Jest ciemno dokładnie jak w dupie u Murzyna! Od kiedy to jesteśmy poprawni politycznie, Baryła?
- Ha, ha, ha! - Zarechotał pułkownik.
- Teraz to się możecie śmiać jak głupi do sera. Nie zrozumieliście dowcipu, bo jesteście kretynem. Rozumicie?
- Tak jest panie generale. Zrozumiałem.
- Przecież mówiłem wam przed chwilą, że nie zrozumieliście.
- Zrozumiałem, że jestem kretynem, panie generale.
- To zrozumiałe samo przez się. - Generał brzęknął medalami.
- Baryła, powiedzcie mi coś. Czy wy jesteście konserwatorem?
- Cz...czym?
- Czy wy w ogóle jesteście konserwatorem? Bo już sam nie wiem.
- Nie jestem, panie generale. Ale jeśli chciałby pan generał abym mu coś naprawił w domu, jakiś zlew, albo wannę przetkał, to ja oczywiście...
- Jak to nie jesteście? - Generał Oliwa zacietrzewił się i obruszył, a jego wielka czapka posmyrała daszkiem pana Zenka po karku. - To co wy tu robicie? Myślałem, że macie poglądy prawicowe i jesteście konserwatorem!
- Mam poglądy prawicowe.
- Macie poglądy prawicowe i nie jesteście konserwatorem?
Pułkownik Baryła wreszcie zrozumiał.
- Aa - powiedział - chodzi panu generałowi o to, czy jestem konserwatystą. Oczywiście. Jestem konserwatystą.
- To dlaczego mówicie, że nie jesteście?
- Pan generał pytał o to, czy jestem konserwatorem, więc...
- Pytałem o to, czy jesteście konserwatystą, głusi jesteście? Nie dość, że głupi to jeszcze głuchy. Jesteście zawszonym głupim i głuchym kretynem! Powtórzcie!
- Jesteście zawszonym głupim i głuchym kretynem - powtórzył pułkownik Baryła.
- Coście powiedzieli? - ryknął generał.
- Pan generał kazał, żebym powtórzył...
- Baczność!!! - zaryczał generał Oliwa.
Pułkownik Baryła próbował stanąć na baczność, ale ponieważ siedział w samochodzie, nie mógł się wyprostować i tylko powstał trochę z fotela, poczerwieniał z wysiłku i kleił się plecami do sufitu BMW.
- Baczność!!! - jeszcze raz wrzasnął generał.
- Nie mogę - zaszlochał pułkownik.
- To jest odmowa wykonania rozkazu! Przypominam, że mamy stan wojenny! Panie Zenku, zatrzymaj się pan. Stop!
Pan Zenek zatrzymał limuzynę i zgasił motor. Wokół, w wilgotnej ciemności majaczyło puste pole. Słychać było dudniące o dach krople deszczu.
- Wysiadać - warknął generał do adiutanta.
- Jak to? - pułkownik blady jak ściana kichnął z nerwów tak nieszczęśliwie, że z nosa poleciał mu smark i zatrzymał się na górnej wardze.
- Za odmowę wykonania rozkazu zostaniecie rozstrzelani na miejscu. Panie Zenku, weźcie mój pistolet i zastrzelcie tego durnia. Chętnie bym to zrobił sam ale strasznie pada.
- Tak jest panie generale - powiedział pan Zenek - tylko, że strasznie pada, nie zawilgnie mi pistolet?
Generał podrapał się po szczecinie za uchem.
- Faktycznie może zawilgnąć. W takim razie powieście go. Na drzewie. To nawet lepiej. Powieście go na przydrożnym drzewie. Dla przykładu.
- Ale nie ma sznura, panie generale.
- A macie linkę holowniczą?
- Mam.
- To powieście go na lince holowniczej.
- Ale nie ma drzew, panie generale.
- Jak to nie ma drzew?
- Wszystkie zostały wycięte, panie generale. Względy bezpieczeństwa.
- To powieście go na latarni.
- Latarni też nie ma. Wszystkie latarnie zostały zlikwidowane. Dlatego jest tak ciemno właśnie.
- Też ze względów bezpieczeństwa?
- Latarnie zlikwidowano w ramach walki z prostytucją - powiedział pan Zenek. - Żeby kurwy nie miały pod czym stać.
Generał zamlaskał, zamemłał i brzęknął gniewnie orderami.
- No to ci się upiekło, Baryła. Masz szczęście. Jedziemy dalej. Jak wrócimy do jednostki poszczujemy cię psami. Panie Zenku, jak wrócimy, macie osobiście dopilnować, żeby poszczuli psami tego kretyna Baryłę.
Pan Zenek pokiwał głową odmownie.
- Nie możemy poszczuć psami pana pułkownika, panie generale.
- Dlaczego niby nie możemy? Wydałem rozkaz. Nie zrozumieliście rozkazu? Odmawiacie wykonania rozkazu? Chcecie być następni?
- Nie chcę być następny, ale wszystkie psy zostały zjedzone.
- Zjedzone? - generał zdziwił się. - W Polsce? W Polsce nie jada się psów.
- Zostały zjedzone w Korei. W Polsce zostały zabite ze względów sanitarnych, bo roznosiły pasożyty. A potem zostały sprzedane.
Generał Oliwa machnął zniecierpliwiony ręką.
- W takim razie wsadzimy go do klatki z jakimiś dzikimi zwierzętami. Zadzwońcie do jakiegoś nadleśnictwa i załatwcie mi jakieś dzikie zwierzęta, przegłodzimy je najpierw, żeby były bardziej zawzięte.
- Wszystkie dzikie zwierzęta zostały wybite przez myśliwych, panie generale - powiedział pan Zenek. - Zresztą nie dzikie też. Zostały tylko kury, kaczki, owce...
BMW zjechało na lewy pas jezdni. Pan Zenek wyminął pijanego rowerzystę.
- Nie myślicie chyba, że będę szczuł Baryłę owcami? - sarknął Oliwa.
Wysiąkał nos w chustkę, i schował ją potem osmarkaną do kieszeni munduru.
- Macie naprawdę wielkie szczęście Baryła, upiekło się wam po raz drugi. I wytrzyjcie tego gluta z wargi, bo wyglądacie okropnie.
Pułkownik Baryła półleżał na wygodnym fotelu BMW blady jak papier toaletowy z dodatkiem celulozy.
- Coście tak zamilkli? - generał Oliwa szturchnął pułkownika Baryłę w bok, ale ten nie poruszył się wcale.
- Pan pułkownik Baryła chyba wykorkował ze strachu - powiedział pan Zenek. - Mówiłem panu generałowi, że pan pułkownik nie zna się na żartach.
- Zawał?
- Albo udar.
- Myślicie, że on to wziął na poważnie? Że go rozstrzelamy i w ogóle? - generał powtórnie podrapał się po szczecinie za uchem.
- Chyba tak, panie generale.
- Nie dość, że głupi, to jeszcze bez poczucia humoru.
Nastała cisza. Tylko deszcz bębnił monotonnie o szyby.
- I co pan generał teraz powie? - zapytał pan Zenek.
Generał Oliwa podrapał się po raz trzeci po szczecinie za uchem. Wyciągnął chustkę z kieszeni munduru, znalazł nie osmarkany jeszcze fragment i wysiąkał nos.
- Że mamy pierwszą ofiarę stanu wojennego.