maraton
Nowy ordynator szpitala ortopedycznego patrzył na raportującego asystenta.
- Jaki maraton?
- Pacjenci raz w miesiącu muszą biec maraton. Jutro wypada ten dzień, powinni się stawić na dziedzińcu szpitala o piątej rano w obuwiu sportowym - wyjaśnił asystent.
- Jaki znowu maraton? - Nowy ordynator wzruszył zniecierpliwiony ramionami. - Chorzy nie mogą biegać maratonu, kto to wymyślił?
- Poprzedni ordynator.
- To jakiś świr, kompletna paranoja! Niektórzy nie mają nawet wszystkich nóg, to znaczy jednej, albo dwóch, ale jednej przynajmniej, jak można ich zmuszać do przebiegnięcia czterdziestu dwóch kilometrów? To jest normalnie Monty Python!
Asystent ordynatora odetchnął z ulgą. Zrozumiał, że nowy ordynator jest normalny i ma ludzkie podejście do pacjenta.
- To znaczy, że mogę odwołać poranną pobudkę pacjentów na zbiórkę o piątej? - zapytał.
- Dlaczego?
- Zrozumiałem, że nie chce pan, aby biegali maraton?
- Dobrze pan zrozumiał.
- A więc nie muszą przychodzić?
- Źle pan zrozumiał.
- Nie rozumiem.
- Mają przyjść na piątą w obuwiu sportowym na PÓŁMARATON. Półmaraton to w sam raz dla tych obiboków. Nic, tylko by się wylegiwali i oglądali te głupie seriale, te bździny. Trochę ruchu nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
Asystent odchrząknął bez przekonania.
- A co z nieprzytomymi?
- Jakimi nieprzytomnymi? U mnie w szpitalu nie ma nieprzytomnych!
- Są - powiedział asystent. - Na oddziale intensywnej terapii.
- Ocucić! Natychmiast! W moim szpitalu nie ma nieprzytomnych!
- A trochę?
- Co trochę?
- A pół.
- Co pół?
- Półprzytomnych. Co robimy z półprzytomnymi?
- Niech oprzytomnieją i stawią się na półmaraton! Oblejcie ich zimną wodą, a jak to nie pomoże, przypalajcie ich papierosami. Wtedy na pewno oprzytomnieją.
***
Punktualnie o piątej rano półmaraton ruszył. Pacjenci, którzy dobiegli do mety, dostali w nagrodę półroczną prenumeratę miesięcznika "Przegląd Sportowy".