Tułacz, cz. 1
Przez dolinę przetoczył się huk. Nie był to jednak huk taki jak przy uderzeniu pioruna. Nie przypominał też huku, którym wichura oznajmia swoją obecność. O nie, ten był inny. Mógłby to potwierdzić każdy, kto choć raz go doświadczył.
O ile grzmotów czy huraganu można się przestraszyć, to są one niczym wobec dźwięku, z którym mieszkańcy doliny mieli do czynienia. Ten huk budził lęk pierwotny. Oddziaływał na każdą komórkę ciała, wprawiał w niekontrolowane drgania każdą cząstkę, każdy atom. Nie było ucieczki. Dzieci zanosiły się histerycznym płaczem, dorośli siwieli, a starcy nierzadko umierali na atak serca. Przetrwać mogli jedynie ci, którzy z tą niewypowiedzianą grozą potrafili sobie jakoś poradzić, zepchnąć ją w ciemne odmęty umysłu. I żyć ze świadomością, że to coś wkrótce powróci i nikt nic nie może na to poradzić.
Jednak czy na pewno był to huk? Świadkowie zjawiska dźwięk ten opisywali czasem jako jęk, zawodzenie tysiąca potępionych gardeł. Najgorsze było to, że dobiegał jednocześnie z zewnątrz, ale i rodził się jakby w człowieku. Nic nie dawało zasłonięcie uszu, zakrycie głowy poduszką czy próby zakrzyczenia hałasu – on i tak rezonował w głowie, trzewiach i kończynach, sprawiając, że ci, którzy znajdowali się pod jego wpływem, padali na ziemię bezradni jak niemowlęta, rzucone na pastwę głodnej wilczej watahy. Targani spazmami, oślepieni przez paniczny lęk, modlili się o koniec. Ci silniejsi o koniec cierpień, ci słabsi o koniec życia.
Kiedy wydarzyło się to po raz pierwszy, ludzie byli przekonani, że nadszedł wreszcie przepowiadany koniec świata. Gdy się skończyło, pozostawiło ocalałych w przerażającej konsternacji – ale że jak? To już? Nadal żyjemy? Szybko domyślono się, że nie mógł być to mistyczny Armagedon. Jednocześnie namnożyło się kolejnych pytań. Co to było? Czy to kara za grzechy? Otwarły się bramy piekieł? I najbardziej zatrważające: czy to jeszcze wróci?
Szybko się okazało, że potworny dźwięk nie był jedynym problemem – część terenu, a konkretnie szeroki pas, biegnący od samych gór, aż po kraniec doliny nosił ślady przejścia… czegoś. Istoty, zjawiska? Nie było pewności. W każdym razie to coś na swojej trasie pozostawiło ślady zgnilizny, kałuże cuchnącego szlamu i duszący, mdły zapach śmierci. Wszystko to, co znajdowało się na jego drodze – niezależnie, czy była do drewniana szopa, sosnowy zagajnik, czy też wapienny głaz – zostało strawione przez rozkład. Co to mogło być? Co mogło sprawić, że stojący samotnie od lat, odporny na srogie warunki atmosferyczne monolit skalny rozpadał się teraz od samego patrzenia?
Nikt nie wiedział, co się wydarzyło. Pytano mędrców, duchownych, jasnowidzów. Bezskutecznie. Nie pomagała wiedza, próżno było szukać odpowiedzi w religii, a jasnowidzenie okazywało się równie ciemne, jak myśli mieszkańców doliny. „Pierwsze przejście”, które zyskało rangę równą najważniejszym ludzkim świętom, nad każdym ze świadków zdarzenia rozwiesiło mroczny całun trwożnego oczekiwania. Od tamtej pory życie mieszkańców doliny nigdy nie wróciło do normy. Pasa zgnilizny unikano jak ognia, nikt nie chciał zbliżyć się do skażonego nieznanym plugastwem terenu. Zresztą i tak nie było po co – nic tam nie rosło, nawet zwierzęta z lękiem spoglądały w jego kierunku. Przez cały czas odliczano dni i modlono się o to, by przeżyty kataklizm okazał się jednorazowy.
Kiedy po dwóch latach od strony gór znów nadszedł rozdzierający huk, rozległy się płacze i żałosne zawodzenia ludzi. Tułacz powrócił.
© Copyright - wszystkie prawa zastrzeżone.
Zgodnie z polską ustawą, przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej
o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Prawo autorskie działa automatycznie
– ochrona praw autorskich rozpoczyna się z chwilą ustalenia utworu, bez konieczności spełnienia jakichkolwiek formalności. Utwór nie musi przy tym być skończony.
Komentarze.

O nie, ten był inny. Mógłby to potwierdzić każdy, kto choć raz go doświadczył. - czyli kto mógłby to potwierdzić? chyba nikt... niebezpieczny opis, a ciąg dalszy sprawia, że w wiosce musieli mieszkać sami w miarę młodzi siwowłosi i dzieci z rozstrojem nerwowym i wrzodami żołądka. i co? nikt nie uciekł?
za to byłby to ciekawy wstęp do czegoś większego, żeby w końcu narodził się bohater i pokonał Złe Mzimu... minimum trylogia, albo i siedmioksiąg heroiczny.
Odpowiedz

oko dzięki za komentarz. W odróżnieniu od innych moich tekstów, ten powstał dość spontanicznie i nie odleżał swojego w spokoju

Tak jak mówisz, jest to właśnie wstęp, próbka czegoś w zamierzeniu bardziej rozbudowanego. W żadnym razie nie jest to zamknięta miniatura - zbyt dużo tu niedopowiedzeń i niejasności, o których zresztą wspomniałeś.
Dzięki za opinię i odwiedziny!
Odpowiedz

CptUgluk znajdź uzasadnienie, dlaczego nikt nie uciekł, skoro dźwięk był aż tak śmiertelnie groźny.
Odpowiedz

oko na ucieczkę nie było czasu, a i nie było dokąd czmychnąć. A po wszystkim tak jak i np. po powodzi - stało się i trzeba sobie radzić ze skutkami. Niełatwo porzucić rodzinny dom, zwłaszcza, że nie ma pewności czy akcja się powtórzy oraz czy w innym miejscu będzie bezpieczniej. Ale wiem, że to nie powinno być wyjaśniane w komentarzach, a w samym tekście

w głowie ma to sens, mam nadzieję, że przy kolejnym wrzucie nabierze sensu i tu
Odpowiedz

CptUgluk w treści piszesz, ze to zjawisko cykliczne, nawracające. więc przewidywalne. i można uciec przed kolejnym, dla dobra dzieci i ze strachu.
Odpowiedz

oko ok, już wiem w czym problem. W zamyśle fabularnym zjawisko występuje po raz drugi, więc temat jego cykliczności nie jest znany. A opisywane widoczne skutki dotyczą "pierwszego przejścia", które było jedną wielką niespodzianką. Ostatnie zdanie pierwszego akapitu wprowadza w błąd, teraz to widzę. Nareperuję jak znajdę chwilę, dzięki za zwrócenie uwagi.
Odpowiedz

CptUgluk ja naprawdę wolałbym, żeby to było zjawisko cykliczne i żeby COŚ siało grozę, od której nie mozna uciec. tylko uzasadnienie jakieś dorób i masz gotową powieść z wątkiem bohatera ratującego świat, albo chociaż wioskę, czy wioskowego głupka, względnie nagą, rudą Ryfkę. przerób w drugą stronę - niech sie powtarza co kanikuła, co noc świętojańska, co 29 lutego
Odpowiedz

CptUgluk a wątek zgnilizny - śledzenia, osaczania masz już gotowy - tylko brać
Odpowiedz

oko powtarzać się ma, jak najbardziej, ale w zamyśle ma to też być zagrożenie nowe, które nie występuje regularnie od dziesięcioleci, a dopiero zaczyna się pokazywać, a ludzie mają się dopiero dowiedzieć, że jego ponowne nadejście jest nieuchronne.
Naga, ruda Ryfka brzmi ciekawie

Kurde, oto dlaczego zwykle swoje teksty czytam i poprawiam po pięć razy zanim gdziekolwiek je dam. Inaczej występują karygodne nieścisłości

Odpowiedz

CptUgluk nie martw sie. perfekcjonizm niewiele daje - ja swoje też czytam do obrzygania, a potem przychodzi taka Adelajda i jak odpali playlistę, to aż mi uszy czerwienieją ze wstydu. tak już jest - po sobie nie da się sprawdzić do końca, bo oczy przelatują po znanych watkach i się nie widzi - trzeba świeższego spojrzenia. grunt, żeby pomysł trzymał się kotwicą jakichś założeń i nie falował zanadto. literkę łatwo zmienić - fabułe naprostować, to już dramat.
Odpowiedz

oko oj, wiem dokładnie o czym mówisz. Tekst czytany trzy razy, a paskudne babole i tak się prześlizgują bez oporów.
Pomysł zawsze staram się dopracować, bo zmienianie wątków i korygowanie połowy treści brzmi dla mnie jak najgorszy koszmar. Dlatego jestem Ci wdzięczny, że wychwyciłeś i wyłuszczyłeś mi problem z "Tułaczem". Poprawię i rozwinę, żeby trzymało się wszystko przysłowiowej kupy
Odpowiedz

CptUgluk a kupa niech będzie monstrualna - minimum 1000 stron
Odpowiedz

oko lubię porozwlekać, ale aż na tyle to mnie chyba nie stać

Odpowiedz

CptUgluk są tacy, co piszą trylogie 3x1000 - taka sztafeta. książki stają się coraz grubsze, a pisanie trylogii ma tę zaletę, że ciągnie za czymś znanym. wystarczy namnożyć przeszkód - Twój scenariusz ledwie nakreślony stwarza tak wiele możliwości, ze możesz w nim utkać trzy takie trylogie
Odpowiedz

oko jeśli oczywiście byłyby pomysły, które nie polegałyby na powielaniu schematów i ciągnięciu historii byle tylko się ciągnęła, to jasne że tak, z pięć tomów bym mógł machnąć

główny problem to właśnie utrzymanie poziomu jakościowego i to, czy się autor nie wypali pisząc na jeden temat. Tak czy inaczej chciałbym tę historię ruszyć dalej i zobaczyć, co z tego może wyjść
Odpowiedz

CptUgluk będę podglądał.
Odpowiedz