#Cod — Patrzcie, tędy droga
Czwartek: Dowolny wpis z obserwacji (-3)
#Codziennostrzał
#TW
Lubię zbiegi okoliczności. Takie niezwykłe, jakie chociażby serwują w pierwszych minutach filmu Magnolia z Tomem Cruisem. No bo jak wytłumaczyć klątwę samochodu Jamesa Deana lub niebywałe perypetie aktorów pracujących nad kultowym filmem Omen?
A więc – konkluzja pierwsza: zbiegi okoliczności nadają światu szczyptę tajemniczości.
Ostatnio dużo mówi się o Covidzie, ale spokojnie, też rzygam już tym tematem. Pomiędzy statystykami zachorowań i zgonów czasem przemknie info jakiejś innej tragedii.
Zestrzelony samolot – ileś trupów.
Zamach – kolejne trupy.
Zamaskowani strzelcy – kolejne, kolejne trupy.
Niestety mam jakiś wadliwy gen odpowiadający za odczucia, gdyż troskę o innych, smutek związany z takimi tragediami odczuwam bardzo wybiórczo. Właściwie niezwykle rzadko. A już najuczciwiej rzecz ujmując no to, kurwa, prawie nie odczuwam.
Czy jestem złym człowiekiem? Zapewne.
Pominę tutaj kwestię dotyczące znęcania się nad zwierzętami, bo w tej materii do odkrętki jest zbyt blisko, a mam zamiar ten tekst skierować na inne tory. Zamiast tego chciałbym przybliżyć inną, w sumie zwyczajną tragedię z tego (może tamtego) roku, którą nie wiem właściwie czemu, zapamiętałem.
Może bez dalszych wstępów.
Wydarzyło się to w Warszawie-dzielnica Wola. Przed chwilą googlowałem szczegóły, by sprawdzić, jak moja pamięć ma się do rzeczywistości, więc jeśli ktoś będzie chciał, to znajdzie.
W każdym razie pamiętam, że przeczytałem o tym w pracy. Mam taki rytuał, że przychodzę do pracy trochę wcześniej, siedzę, jem, czytam i patrzę, jak inni tyrają.
No i w tej pracy właśnie przeczytałem o pewnym wypadku na Woli. Samochód trafił w samochód, a tamten – w akcie pędu bilardowej kuli – ściągnął z planszy kobietę, idącą sobie w najlepsze po chodniku.
Babka – 49lat – nie wpieprzyła się na joła na czerwonym, bo gdyby tak było, już bym o niej nie pamiętał. Ave na drogę. Ciao.
Ale nie. Ona kompletnie niczym nie zawiniła i to mi się wydaje cholernie niesprawiedliwe.
Zaraz oczywiście ktoś powie, że przecież wiele rzeczy jest niesprawiedliwych, że samo życie: choroby, wojny, pedofilia, gwałty i kle-kle-kle.
No, w zasadzie tak.
A co do historii, to jeszcze nie koniec.
Wieczorem kobieta umarła w szpitalu (choć to już wiem z dzisiejszego googlowania, bo wadliwie zapamiętałem, że zginęła na miejscu) i poinformowano o tym jej matkę. Ta mieszkała w bloku na piątym piętrze, więc nie minęło kilka chwil, jak przy liczbie tragedii trzeba było dopisać +1
74 lata babka. Wyskoczyła i przypikowała w bratki pod swoim blokiem.
Konkluzja druga – ostatnia: Tak właśnie wszystko wygląda. W tym kierunku zmierza. Życie powinno być na każdej okładce od MONOPOLY. Bo – pozostając w narzeczu tejże gry – nie zależnie od tego, ile nazbierasz floty, ile nastawiasz domków czy wybudujesz hoteli, kiedyś partia się kończy, a ty trafisz prosto do pudełka.
I chyba tyle na dziś.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Dołącz do nas na: https://t3kstura.eu/
"Codziennostrzał — 200 mililitrów słowa pisanego dziennie" to nowa inicjatywa literacka Treningu Wyobraźni mająca na celu wypracowanie systematyczności i regularności w pisaniu.