#(Cod) — Surfer wraca do domu (II)
Link do (01): https://t3kstura.eu/pokaz_tekst.php?id_txt=5151
Surfer wraca do domu
— klisza z obrazkiem numer 02 —
Zasnął w parku na drewnianej ławce, nieopodal parku dla skaterów. Kołysany miarowym stukotem obracanych kół deskorolkowych, spał snem smacznym, choć często zrywanym. Słońce przyjemnie otulało kożuchem przyjaznego ciepła, wprowadzając ciało w stan leniwego marazmu, graniczącego niemal z odrętwieniem. Kundel dociskał żebra przez powłokę wychudzonej skóry, nadając drodze jako taki sens i zostawiając mężczyznę w całym tym chaosie z tak pożądaną iluzję przydatności.
Przeleżał prawie pięć godzin, a kiedy w końcu wstał, prostując kości, nawet pomimo dokuczającego coraz mocniej głodu, uznał ten czas za nadzwyczaj dla siebie łaskawy.
— Czy ja też?
Pierwszy zakłuł lęk, jak zawsze, gdy kloszard miał pewność, że słowa kierowane są wyłącznie do niego. Uznał, że najlepszym będzie odejść. Zejść z linii czyjegoś gniewu. Nawet wtedy, kiedy ten jeszcze nierozgorzał.
— Więc?
Pośpiesznie pakował rozłożony majdan, ustawiając ciało bokiem, żeby niechcący przypadkiem nie zerknąć.
Butelka, sznurek, scyzoryk.
Oczy nie zawsze słuchają człowieka.
Szelki, czapka.
Nawet niewinne spojrzenia mają tendencje do niesienia z sobą konfrontacji.
Wreszcie: informacja.
— Hej, staruszku, odpowiedz. Czy ja też?
Po trzecim pytaniu dalsza ignorancja bywa niebezpieczna. Spojrzał przelotnie. Młoda w ogromnych rolkach. Dzieciak.
— Czy co ty też? — Przerzucił przez plecy dobrze znany ciężar. Spiął boczne uprzęże. Bezpieczeństwo.
— Rybą? — Zdjęła wełnianą czapkę, przykładając do ust, niczym tubę. — Czy też nią będę?
Wymamrotał odpowiedź na tyle niezrozumiale, by po pokłębionej ocenie sytuacji, móc zadecydować, która wersja będzie korzystniejsza. Zestawił psa i ruszył, słysząc za plecami betonowy szur.
Dogoniła go.
— Dokąd leziesz? — Wyprzedziła mężczyznę, popisując się zestawem kilku nader zręcznych akrobacji oraz bardzo żywych piruetów, uwieńczonych skokiem z betonowych schodów. Następnie usiadła na kolejnej ławce, a gdy ją mijał, spytała ponownie.
— Na Fenway Park — odparł. — Idę na stadion Red Soxów.
— Dziś nie ma meczu — Przyklęknęła, próbując kupić orzeszkami zainteresowanie Pana Dostawczaka. Udało się.
— Ale stadion jest — odpowiedział, przystając. — I nie karm go, jeśli mają sól!
— Nie mają — skłamała, przenosząc na psiaka całą swą uwagę. — Wygląda jak...
— Jak Steven Hawking, wiem. — Podszedł bliżej, zniżając głos do szeptu. — Odejdź Petra. Ten jeden jedyny raz.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Dołącz do nas na: https://t3kstura.eu/
"Codziennostrzał — 200 mililitrów słowa pisanego dziennie" to nowa inicjatywa literacka Treningu Wyobraźni mająca na celu wypracowanie systematyczności i regularności w pisaniu.
Link do (03): https://t3kstura.eu/pokaz_tekst.php?id_txt=6316