Barwnikowy zawrót głowy
Współczesne jedzenie jest to jedna wielka bomba chemiczna. Z dawną żywnością , która nasze babcie na wsiach wykonywały same nie ma nic wspólnego.
Pamiętam, jak mama nieraz robiła zsiadłe mleko. Było ono przepyszne, a teraz jest obrzydliwe. Od samego czytania o barwnikach można dostać zawrotów głowy, albo napisać doktorat z tej dziedziny.
Jak widzę te wszystkie dzieci zajadające się rakotwórczymi chipsami to normalnie bierze przerażenie. A wtedy się dziwią, że ich pociechy chorują i umierają lub są otyłe.
Dlatego, już bardzo rzadko czytam składniki w danym produkcie. Ba każdy barwnik prędzej, czy później na coś pada. Albo człowiek kupuje kiełbasę i myśli, że mu trochę poleży, a ona już po paru dniach się ślizga i jest do wyrzucenia.
Ludzie w trzecim świecie umierają z głodu, a w sklepach marnuje się tyle jedzenia. Zamiast rozdać biednym to pozwalają, żeby się przeterminowało. Gdy w chodzę do sklepu to widzę, jak barwniki wyskakują z towarów i w swoich chemicznych sukienkach tańcują na półkach. Ja skreśliłam z listy wiele produktów, które kiedyś uwielbiała, ale dziś się ich boję.