TW# 05 — Brudne Noir — Ostatni raz o niczym
Canulas
Postać: Nocny stróż
Zdarzenie: Popsuła się cyberprzestrzeń
Efekt: 92. Niech jeden z twoich bohaterów będzie nieśmiertelny
Pętla: https://www.youtube.com/watch?v=vIG
Brudne Noir
— Ostatni raz o niczym —
"Podróż zero-jedynkowa".
*
— Zrobię coś strasznego, ale jeszcze nie wiem co.
*
Piwnica zachowała surową urodę wiktoriańskiej damy po psychiatrycznych przejściach. Kostropate poczerwie obłupanych cegieł przywodziło na myśl wykwity pokancerowanej skóry, uwiecznionej na poobdukcyjnych zdjęciach. Przestrzeń korelowała z innymi elementami coraz mocniej
bardziej
STRASZNIEJ
upodabniając pomieszczenie do obrazu wspomnianej kobiety. Zarówno złudnoproste – niczym asymetria połamanych kończyn – ściany, czerń oczu okratowanych okien, czy wreszcie włosiste nici zwisających z sufitu łańcuchów składały się na puzzle puchnącego od kilku godzin ciała. Półmrok, ciepło oraz wspomniane wcześniej rekwizyty wytwarzały obraz nieprawdziwego bezpieczeństwa. Swoistą personifikację zimnej, wyrachowanej matrony, która resztkami tykającej pod woalką tynku bomby, usiłuje okiełznać nagromadzoną furię, tłumiąc napływy budzącego się do życia szaleństwa.
— Poza chwilą wszystko jest kłamstwem — wydyszała ona.
A on
u
d
e
r
z
y
ł.
*
Poszli.
Na pierwszym piętrze
opletli strażnika zmęczonym jedwabiem przydymionych spojrzeń.
Nie mogli zrozumieć, nie umieli
pojąć,
jak ktoś taki może utrzymywać w ryzach trzeźwy umysł,
wiedząc, że zarówno urodzenie, wychowanie,
długie lata kształceń
zaprowadziły go do
punktu,
w którym po prostu stróżuje przedmiotom.
— Ty jesteś nadzorcą — wypluli z siebie współsłowem. (Drobiny pogardy. Kropelki. Powietrze). — Zostałeś stworzony do tuzinkowości i banału. Cóż nam po spotkaniu ciebie? Cóż nam po spotkaniu z tobą?
— Tak — pospieszył zgodzie. — Jestem istotą iście zerowej przydatności, lecz szczęśliwą. Szanuję swoją banalność.
Zlustrowali karli ochłap trójnogiego taboretu, na którym żabio siedział. Przyjrzeli się górniczej lampie, nie mając pojęcia, że kiedyś jej płomień rozpali(ł) kopalnię Senghenydd. Wreszcie, skupili wzrok na utytłanych w bitumicznym węglu stopach siedzącego, łowiąc nieszczęsny obraz ostatniego stróża w dziejach świata. Nieszczęśnika, który ledwie już daje radę upilnować siebie. Akt tożsamy smutkom bezniebnego Boga. Widok, który niechybnie widział Albrecht Dürer, malując całą trójcę.
Rycerza
Śmierć
i
Diabła.
Wyznała szeptem, że muszą spotkać tego z ostatniego piętra.
— Pax in bello — odparł. — Pokój waszej wojnie.
*
To już znowu się dzieje. Jeszcze uśmiech dekoruje twarz, jeszcze jestem, ale to już znowu się zaczyna.
Na razie daleko. Horyzontalna mrzonka, niczym starcza śmierć dla nastolatka, ale już gdzieś jest. Istnieje.
Pociągająco straszne.
Nie umiem zmusić się do niczego, wiedząc, że nie będę miał wieczności, by to, co wybiorę, móc udoskonalać.
Obecnie jestem.
Obecnie jestem.
Przekleństwem adaptacji jest to, że do każdego kolejnego bodźca trzeba więcej. Jeśli góry – muszą być najwyższe. Jeśli dół – następny powinien być głębszy. Wszystko przez to, że poprzednia góra, poprzedni dół jest już dobrze znany.
Syntetyczne niebezpieczeństwo nie jest w stanie wywołać odpowiedniej porcji niepokoju. Nie robi wrażenia.
Obecnie staję się na tyle nieobecny, że nawet jeśli umrzesz, opłaczę cię, kiedy indziej. Każdy człowiek potrzebuje kwantum trosk, a że jestem poniekąd częścią wszystkich ludzi na swej drodze, potrzebuję bardziej.
POTRZE
BUJĘ
WIĘ
CEJ.
Zabłąkałem się w literaturę, bo nie potrafiłem zabijać ludzi ani zabić siebie. Jednak przezwyciężyłem jedynie pokusę, nie zaś myśl samobójczą. Jest pewna rozkosz w opieraniu się pociągowi do wszelkich aktów samounicestwienia. A prawdziwie urodzony aktor zawsze kontroluje scenę.
*
Uchodzili za skupienie swoich wszystkich stanów.
Jego uważano za szaleńca, bo nie umiał maskować nachodzących zbyt często impulsów. Jeśli chodzi o zapalczywość, człowiek wręcz niezwykle unerwiony, który nigdy własnych furii nie wytłumiał. Wszystko miał w stanie surowym. Gdy się niepokoił, ogarniała go nostalgia za okrucieństwem. Zwykł wtedy mawiać, że w doświadczeniu przerażenia samym sobą nie ma i nigdy nie było ostatecznych granic. Do pierwszej ofiary wypowiedział jedno krótkie zdanie. "Zawadzasz dzianiu się".
Ona również nie uprawiała kultury pozorów, choć w przeciwieństwie do niego miała mocno rozbuchany aspekt szarlatański.
"Zrobię coś strasznego, ale nie wiem co". — To jej częste słowa.
Rozpoczęli w malowniczym Caerleon, przez trzy miesiące zjeżdżając calutkie Newport oraz niemal połowę Gwynedd, ciągle będąc w gazetach, na językach, w sercach – ciągle będąc o ten jeden krok. Na końcu osiedli w samym sercu Torfaen – niewielkim Pontypool.
Tam powiedzieli: dość.
Ostatnia para nieudolnie spionizowanych zwierząt w bezradnej ucieczce przed inkwizycyjnym ogniem stróżów prawa i wieśniaczym ostrzem zardzewiałych wideł.
Nim do tego doszło i miejscowi sforsowali drzwi, upłynęło dziewięć dni sielanki. Przez ten czas stali się leniwi i nie było nikogo zręczniejszego w mnożeniu przeszkód przed samym aktem podjęcia działania. Był to czas sielanki i spokoju. Czas ciszy przed wchodzącą burzą. W owych dziewięciu dniach paśli się jedynie promieniami wzajemnych uniesień, rozwijając w sobie oraz pielęgnując niemal nadprzyrodzone lenistwo. Nie mieli na wyposażeniu wystarczających bodźców, wykształcili więc pomiędzy sobą pewien upiorny rodzaj ekonomicznego intelektu opartego głównie na westchnieniach.
Później zawiał wiatr północnych pól.
Później wszystko zgasło.
*
Do końca pozostanę biedny.
Każdy nabyty pieniądz rozdysponuję impulsem. Prawdziwych nigdy nie zarobię, bo żeby mieć na nie szansę, należy w ten czy inny sposób zajmować się innymi ludźmi i przykładać stuprocentową wagę do ich spraw.
Mnie wystarczy zakleszczenie pomiędzy ułudą a upływającym czasem. Załaszczenie w oczekiwaniu na statystycznie niemożliwy dar.
Jestem już tak skończony, że wczoraj nieomal obudziłem się na skraju modlitwy, czując olbrzymie szczęście na myśl o tysiącach pulchnych planet. I o tym, że skoro trwają, to również przeminą. Nie ja jeden, myślałem. Nie ja
...jeden.
Jest coś kojącego w tym, że wraz z twoją śmiercią, umierają również wszystkie światy. Dla większości esencją istnienia jest jedynie samo do tego istnienia przywiązanie. Ja zaś mam w sobie ogromne zasoby sceptycyzmu, które opierają się wszelkim sztormom i chwilowym kaprysom uwierzenia w coś więcej, niż wypadkowe wyrzyganie przez określony czas oraz miejsce. Wszystko, co widzę wokół, utwierdza mnie w odrazie dla świata. Czasami, kiedy jest noc, nie wstaję, ale i tak przebywam cały dystans, drogę oraz wszystkie mile dzielące mnie od totalnego chaosu.
Moja cyberprzestrzeń już nie działa.
Moja cyberprzestrzeń działa właśnie teraz.
*
Dziewiątego przedranka obudził ją wcześniej. Kazał podejść do okna i wyjrzeć.
— Widzisz tamte psy?
Późnonocny wiatr miał w sobie pierwiastek gwałciciela. Wymiętolona przez trudy nocy halka przypominała sfatygowany żagiel, który ledwie ocalał z wichury.
— Widzę — odparła. Umysł jeszcze nie wiedział, ale łzy już tak. Następną porcję słów wyrzucił głośniej i ponaglająco.
— Co o nich sądzisz?
Purpurą zasłony osłoniła zapłakaną twarz.
— Są smutne.
Wieśniacy nadchodzili. Pohukiwał ślepym rykiem tłum. Kipiało od tumultu nagromadzonych w czystym gniewie słów. Po kocich łbach brukowanych ulic stukały obcasy nigdy niepodzelowanych butów. Pierwsze światła portowych lamp punktowo rozświetlały nagromadzoną podczas nocy szadź.
Gdy pytał, czy wie czemu, krzyczała, że jeszcze mają szansę uciec.
— Czy wiesz czemu? — powtórzył dosadniej.
— Niee.
— Są smutne, ponieważ istnieją.
Szarpnęła go za rękaw. Z porozklejanych słów wywnioskował, że w ucieczce zawarła całe piękno świata, jakie jeszcze czeka na odkrycie.
— Skoro nie umiałem znosić samego siebie, jakże mógłbym nauczyć się kunsztu znoszenia całego świata?
— Zabiją nas. Zetną albo powieszą. Być może spalą.
— Co z tego skoro naturalna śmierć jest kompromitacją?
Zrozumiała. Gdy pochwyconą ławą wyważali drzwi, starała się uspokoić drżenie rąk.
— Czy mnie...
— Najgłębsze uczucia zawsze się ukrywa.
*
Przyjdzie chwila, mur, koniec drogi, kiedy już nie da rady uciec przed konsekwencjami własnych teorii i postrzegań. Wówczas jedyne, co można będzie zrobić, to poddać się idei przeznaczenia i zostać dezerterem, który, w angielskim stylu, porzuci samego siebie.
Czasem, dość rzadko, ale jednak czuję wielką potrzebę zerwania z wieloma ludźmi.
Napisy na ścianach:
— STRATA MUSI BOLEĆ.
— STRATA MUSI BYĆ NIEODWRACALNA I JEDNOKIERUNKOWA.
— MUSI PALIĆ.
— MUSI NISZCZYĆ.
*
Na czwartym piętrze minęli naiwnych, którzy siedzieli w niezamkniętych celach, nieumiejąc pojąć własnej znikomości. Na szesnastym ktoś mocno wierzący własnemu proroctwu wykrzyczał, że pamięta czasy, kiedy Adam był zaledwie gliną, której nie dotknęły ręce Boga.
Poszli wyżej.
Dużo, dużo wyżej.
— Martwisz się? — spytał, kiedy piętra liczyli już w latach tułaczki.
— Tak. Martwię się brakiem końca.
Kolejne dziesięciolecia upłynęły, zanim zebraną myśl oswoił słowem.
— Pamiętaj. Jeżeli przez te wszystkie lata nie wnosiliśmy postępów na żadnej płaszczyźnie, to dlatego, że szukaliśmy rzeczy nie do znalezienia. Musimy pozwolić umrzeć światu, który nas zamieszkuje.
Eony upłynęły, gdy w końcu natrafili na znajome miejsce.
*
— Zrobię coś strasznego, ale jeszcze nie wiem co.
*
Piwnica zachowała surową urodę wiktoriańskiej damy po psychiatrycznych przejściach. Kostropate poczerwie obłupanych cegieł przywodziło na myśl wykwity pokancerowanej skóry, uwiecznionej na poobdukcyjnych zdjęciach. Przestrzeń korelowała z innymi elementami coraz mocniej
bardziej
STRASZNIEJ.
— Wiecie, co jest straszne? — zapytał drugi, a zarazem także pierwszy strażnik.
Hurtem odparli: "NIE".
— Tak naprawdę straszne jest to, że w końcu trafiacie do momentu wyczerpania wszelkich możliwości i jedyne, co zostaje, to naśladowanie już tylko samych siebie. Płaczecie nad szaleńcami, którymi mogliście być. I tym, że nigdy nie odzyskacie zdolności do entuzjazmu. Przyszliście tu w najprawdziwszej orgii samochwalstwa, tak bardzo lękając się bylejakości, że w końcu staliście się niczym. Oto rzucam na was czar nieśmiertelności. Odtąd, w wiecznej pętli, będziecie zawsze przechodzić wobec tego, co istotne. A wszystko, co uczynicie, nie będzie miało w sobie nic z rzeczywistości.
Przyjrzeli się piwnicznej personifikacji kobiety.
— Poza chwilą wszystko jest kłamstwem — wydyszy za chwilę ona.
A on
u
d
e
r
z
y.
© Copyright - wszystkie prawa zastrzeżone.
Zgodnie z polską ustawą, przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej
o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Prawo autorskie działa automatycznie
– ochrona praw autorskich rozpoczyna się z chwilą ustalenia utworu, bez konieczności spełnienia jakichkolwiek formalności. Utwór nie musi przy tym być skończony.
Komentarze.
Odpowiedz

TreningWyobrazni dziena, nocny bocie.
Odpowiedz

Can, nie mam słów. Kocham twój tekst, tak to mniej więcej wygląda

Odpowiedz

szopciuszek to... grubo 💀👈
Dziękuję bardzo.
Odpowiedz

Hurem odparli: "NIE". - miało być Chórem, czy hurtem?
Odpowiedz

oko miało być hurtem, poprawione. Dziękuję.
Odpowiedz

Ja pierdolę, czytam, ale po pierwsze nie mam siły, a po drugie siła rażenia tekstu... razem z moim brakiem siły powodują, że on, hm, miażdży. Wrócę z komentarzem.
Odpowiedz

"Nie umiem zmusić się do niczego, wiedząc, że nie będę miał wieczności, by to, co wybiorę, móc udoskonalać" - nie wiem dlaczego to wyciągnęłam, po prostu odruch bezwarunkowy, już kopiując myślałam: dlaczego to? a teraz pisząc, myślę, że to zdanie mi kazało to zrobić
Strasznie nie jestem w nastroju do ochów i achów, bardziej pękająca tama, z której się wszystko leje z każdej strony i która już nie chce być tamą, a łódką, ale po pierwsze treść jest wykurwista, po drugie masz tu też ciekawe zabiegi wizualne ze zmniejszaniem liter etc., fajne
"Zabłąkałem się w literaturę, bo nie potrafiłem zabijać ludzi ani zabić siebie"

Uchodzili za skupienie swoich wszystkich stanów. - ja pierdolę, to natomiast wiem czemu skopiowałam, w moje gusta środek tarczy
Wszystko miał w stanie surowym. - i to
. Do pierwszej ofiary wypowiedział jedno krótkie zdanie. "Zawadzasz dzianiu się". - gdyby był Amerykaninem, rzekłby don't let things happen
zaraz wrócę
Odpowiedz

z dużym wykopem
"Ostatnia para nieudolnie spionizowanych zwierząt w bezradnej ucieczce przed inkwizycyjnym ogniem stróżów prawa i wieśniaczym ostrzem zardewiałych wideł" - w tym momencie rozbił Pan bank, jakie, ku*wa (cenzura, bo chyba szarżuję zbytnio) zdanie, złoto
Właśnie mi sie przypomniało, po tym zdaniu, że chyba mam jakąs Rure nieprzeczytaną, a to mi uswiadomiło, ze chyba zyje w innym wymiarze ostatnio. Równoległym świecie.
Jest coś kojącego w tym, że wraz z twoją śmiercią, umierają również wszystkie światy. - noo, to jest piekne, klasyk
Mam takie dni, że powiedziałabym samemu Bogu co myślę. Dość ryzykowne, jestem swiadoma, ale to moja forma samospalenia. Jak na tych jebanych gifach, gdzie siedzi piesek, a wokoł wszystko płonie. Mozna sie posmiac ale tak dokładnie jest i jest to na równi mocne jak czyjas chec unicestwienia siebie (jak odautorskie pochyłą w tym Noirze). I naprawdę w tym nieachowym dniu muszę powiedziec, ze w Noirach wychodzi z Ciebie całe clue artysty. Dopiero tu widać geniusz. Nie, słowo nie jest dobrane na zasadzie ładnego synonimu czy przypadkowości.
"Piwnica zachowała surową urodę wiktoriańskiej damy po psychiatrycznych przejściach. Kostropate poczerwie obłupanych cegieł przywodziło na myśl wykwity pokancerowanej skóry, uwiecznionej na poobdukcyjnych zdjęciach. Przestrzeń korelowała innymi elementami coraz mocniej
bardziej
STRASZNIE" - dobra klamra przez powielenie tego, świetnego, fragmentu
Oczywiście mamy dużo nihilizmu i noirową parę, które sa już kultowe. Jest poetycko, ale jednak głównie uderza ostrością postrzegania. Tekst w kolorze zgliszczy. Kiedy zobaczyłam rano na głównej pomyslałam - o nie, nie dzisiaj. Bo wiedziałam, ze nia mam siły i wiedziałam, że i tak przeczytam.
Albo jestem noirowo wyposzczona, albo jeden z lepszych, gratki, wciąż to potrafisz
Odpowiedz

Ritha się odniosę jakoś i na pewno bardzo dziękuję za emocjonalne zatomizowanie treści, ale jak Ty nie masz mocy na achy, tak ja nie mam mocy na zwrotkowe odachania. Zatem tylko zaznaczę, że widziałem, czytałem i doceniam.
💀👈
Odpowiedz

Ritha no dobra, tera siedzę, mam kawkę, yerbę i inne takie, i się zastanawiam, czy mógłbym do Twojego, nie bójmy się tego słowa, WYKURWISTEGO momentu coś dodać.
No i... chyba nie.
Napiszę tylko, że ogólnie koszt był uczciwie spory. Swoje dało, swoje odebrało.
💀👈
Odpowiedz

*komentu, nie momentu. Yebana autokorekta
Odpowiedz

Can, wierzę.
Sam powtarzałeś, że... "bol jest chwilowy, a chwała wieczna"

Warto było.
Odpowiedz

Prosimy jeszcze o dopisanie w wolnej chwili wytycznych zestawu.

Odpowiedz

TreningWyobrazni
O kurde, sorry. Dopiszę później.
Odpowiedz

Powrócę, mister Can, by przeczytać. Być może stanie się to bardzo szybko. Ale już teraz, jeszcze nie zaznajomiona z tekstem, a już się ciesząca na brudne noir, bo też brudne noir to to, co u Ciebie lubię najbardziej, pragnę szeptem spróbować nakłonić Cię, byś w opisie zechciał jednak rozważyć napisanie słowa nihilizm przez samo ha.
Odpowiedz

Heparyna aaa, zayebałem się. Już
Odpowiedz

"wieśniaczym ostrzem zardewiałych wideł" - zardzewiałych;
"Dla większosci esencją istnienia" - większości;
"chwilowym kaprysom uwierzeniu w coś więcej" - uwierzenia;
"Szarpnęła go za rękaw" - na końcu tego zdania brakło kropki;
"w angielski stylu" - angielskim;
"Przestrzeń korelowała innymi elementami coraz mocniej" - czy nie brakuje tam "z"? - korelowała z innymi elementami;
"Wiecie, co jest straszne" - brakuje tu pytajnika;
"lękając się byle jakości" - bylejakości;
Ten fragment zaczynający się od "Uchodzili za skupienie swoich wszystkich stanów" chyba podobał mi się najbardziej, ale całość jest pełna smacznych kąsków. Znać dobrą formę, polubiłam od pierwszego wejrzenia i raczej nie odlubię już. I zestaw wkomponowany pięknie!
Odpowiedz

alfonsyna o ja pierd... ile dziadostwa. Dziękuję. Już reperuję
Odpowiedz

alfonsyna już napoprawiałem. Cholera, powinno odleżeć dzień czy dwa, a nie. Poleciałem na rympał i mamy efekt. No ale przez program przepuszczałem, co tylko dowodzi, że średnio on sobie radzi nawet z literówkami.
Dziękuję jeszcze raz.
Odpowiedz

Canulas bardzo proszę, ni ma za co.

Odpowiedz

alfonsyna już napoprawiałem. Cholera, powinno odleżeć dzień czy dwa, a nie. Poleciałem na rympał i mamy efekt. No ale przez program przepuszczałem, co tylko dowodzi, że średnio on sobie radzi nawet z literówkami.
Dziękuję jeszcze raz.
Odpowiedz

Rozpęd petarda odczuciowa, później zanika, blednie. Pomimo tego wnikanie w szczegóły jest absorbujące. Nie zauważyłam tego, że zdania są oddzielne. Niestety, daleko Ci do tego. 😁
Oni są destrukcyjni, w odwrotnym świecie bliskości.
Odpowiedz

Szudracz Zajebiste ostatnie zdanie. Bardzo trafnę. Dziękuję za ubogacający koment, miss Szu

Odpowiedz

z dużym wykopem
"jestem poniekąd częścią wszystkich ludzi na swej drodze" - to prawda. Ludzie przenikają się i zostawiają ślad siebie w innych napotkanych na swej drodze.
"Zabłąkałem się w literaturę, bo nie potrafiłem zabijać ludzi ani zabić siebie" - też czasami żałuję...
"Odtąd, w wiecznej pętli, będziecie zawsze przechodzić wobec tego, co istotne" - piekło zesłane przez okrutne demony.
Piwniczny klimat, widok cegieł, obdukcja - wszystko tak bardzo współgra.
Odpowiedz

alka666 bardziej Sartre, bardziej Cioran. Dużo tego. W zasadzie jeszcze się chyba nie wystrzelałem do końca. Dziękuję za wizytę podwójnie, bo ten kawałek dość mi bliski

Odpowiedz

Canulas mnie również podchodzi.
Ulotność z mrokiem, lekko oniryczne obrazy - to również moje klimaty.
Odpowiedz

Jest bardzo bogato w dobre, obrazowe, perełkowe opisy. Sam pomysł przyrównania piwnicy do wiktoriańskiej damy i rewelacyjne wykonanie pomysłu, olśniewa. Ty umiesz czasem szkaradności cudnie ubrać w słowa, i jest to połączenie uderzające do głowy. Bardzo lubię to, że noiry mają swój własny, trochę tajemniczy język i postrzeloną estetykę.
To pierwsze, co wyłowiłam, magiczne:
,,Zarówno złudnoproste – niczym asymetria połamanych kończyn – ściany, czerń oczu okratowanych okien, czy wreszcie włosiste nici zwisających z sufitu łańcuchów składały się na puzzle puchnącego od kilku godzin ciała."
Potem, po ,,uchodzili za skupienie swoich własnych stanów" - mamy świetne charakterystyki bohaterów. Mam ostatnio trochę fioła na punkcie sztuki opisu, i bardzo dużo pięknie namalowanych obrazów znajduję w tym tekście.
,,Późnonocny wiatr miał w sobie pierwiastek gwałciciela. Wymiętolona przez trudy nocy halka przypominała sfatygowany żagiel, który ledwie ocalał z wichury." - cudownie opisujesz, noo.
Ale odchodząc od mojej manii dobrych opisów, mamy silnych bohaterów, o pierwiastku szaleńczym, dialogi ciekawe, mówione jakby ich własnym kluczem. Mamy bardzo dobry tekst : ).
Odpowiedz

Heparyna noo, czasem co prawda wychodzi tak, że zamiar i chęć nijak się mają do efektu, ale tutaj bardzo mi zależało, by było przynajmniej "jakoś", a najlepiej "jakoś+".
Dziękuję za wpad i przelanie przemyśleń.
Odpowiedz

Zależało Ci na "jakoś+", a wyszedł "sztos+". Przeczytałam, ale muszę przeczytać jeszcze raz, żeby achy były uargumentowane. Wrócę niebawem.
Odpowiedz

nimfetka no to w takim razie czekam, choć dziękuję już za ten wpad
Odpowiedz

Zacznijmy od: "— Zrobię coś strasznego, ale jeszcze nie wiem co." - Już ten fragment zapadł mi bardzo dobrze w pamięć i autentycznie kilka razy w ciągu tego tygodnia mój mózg go przefiltrował. Z jednej strony jest to proste, pozbawione metafor zdanie, z drugiej czuć ile kryje się pod jego skorupą. Budzi niepokój.
Co do pierwszej części tekstu, bardzo kojarzy mi się z twórczością Soap&Skin. Cały tekst jest pieprznięty w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu, ale właśnie ten początek, tuż przed pierwszą gwiazdką, oddaje mi właśnie taki literacki styl pieprznięcia twórczości tej artystki.
"Zabłąkałem się w literaturę, bo nie potrafiłem zabijać ludzi ani zabić siebie. Jednak przezwyciężyłem jedynie pokusę, nie zaś myśl samobójczą. Jest pewna rozkosz w opieraniu się pociągowi do wszelkich aktów samounicetwienia. A prawdziwie urodzony aktor zawsze kontroluje scenę." - To jest po prostu piękne. Jak krótki fragment piosenki, który odtwarzasz w pętli, bo stanowi wisienkę na torcie utworu.
Mam wrażenie, że jak zacznę interpretować to się tylko ośmieszę, bo latały mi po głowie same transcendentne wizje. Zresztą ostatnimi czasy strasznie wypadłam z formy, więc powiem tylko, że jest genialnie, choć to tekst bardzo trudny. Poziom Twojego kunsztu jest jedną z moich ambicji.
I możesz se tam gadać, że bez sensu słodzę, ale mówię jak jest.
Dla mnie tak wygląda kawałek sztuki.
Odpowiedz

nimfetka nie no, super motywujący koment, który na dodatek ma jedno piękne zdanie, które kradnę.
Bardzo Ci dziękuję.
Naprawdę cieszę się, że akurat ten tekst Ci siadł.
Pozdroxon
Odpowiedz

Wróciłam sobie. I wczytałam się jeszcze mocniej
Odpowiedz

Ritha noo, jeśli się ma ścianę do położenia farby, to i sama farba nabiera sensu. Także ten.
Odpowiedz

Can, niektóre momenty nawet tak jakby, hm, taa, ciekawe, ciekawe. Sudokulardo.
Odpowiedz