Drzewko (drabble bizarro)
Przed moim domem urosło drzewo, ale nie takie zwyczajne jak jabłoń czy grusza. Kiedy pojawiły się pierwsze owoce od razu wiedziałem że coś jest nie tak. Przypominały bowiem płody, zwisające z gałęzi na pępowinach. Widziałem nawet rączki i nóżki. W końcu "owoce" urosły na tyle, że nastąpiło nieuniknione. Zaczęły spadać na ziemię. Zbierałem je i zanosiłem do domu. Co miałem zrobić z taką ilością dzieci? Przecież sam ich bym nie wychował. Ciągle tylko wrzeszczały i wydalały. W końcu oddałem kilka do przytułków, resztę podrzuciłem sąsiadom
lub sprzedałem na czarnym rynku. Jedno nawet zakopałem, ale nic z niego nie wyrosło.