#(Cod) — Diatryba Hipnagoga o zaletach oduroczenia traktująca
— Krzyczeli na mnie potwór!
— Nie złość się na to.
— Czemu?
— Potwór jest zawsze sam. Potwór to samotność. Coś dobrego.
Zapewne niektórzy z was już od progu oczekują niewielkiej porcji nieumiejętnie obkutego w artyzm wkładu. Pewnej dozy ocementowania przyzachętną nicią zdobnosłowia, które pozwoliłoby, choć na kilka chwil przykuć podmęczone całodzieniem oczy do iluzyjnego świata smartfonowych szyb. Tą (lub może "tę", nigdy nie wiem) część z was muszę tu pożegnać, albowiem pomiędzy nami – mną a wami – właśnie dokonał się zwyczajny akt rozminięcia. Bez żalu. Bez oczekiwań.
Po prostu.
Pozostałych zapraszam dalej, pragnąć jednak przestrzec już na starcie, że poniższą historię rozpoczęło pospolite "cześć".
Dalej tak trywialnie już nie będzie jednak to pierwsze, wygłoszone pod wiatr nocy "cześć", nie cechowało nic poza szczyptą ludzkiej ciekawości. Może oktan bojaźni, może nie.
Zagadnięta odpowiedziała tym samym. Jednak jej ciche, niemobrzmiące "cześć", wydawało się ostatnim słowem świata. Chirurgicznie odseparowane od chrapliwych wdechów i pustobrzmiące w dykcji, dopełniało bezemocjonalnego bezwładu stojącej kobiety. Spacerowały w niej jedynie oczy, bezwstydnie lustrując leżące na podgniłych deskach ciało. Twarz wyczerpana. Usta nawykłe do tłumienia krzyku.
— Niewiarygodna niedyskrecja śmierci — zawyrokował przybysz z zauważalną nutą dumy w głosie, do tego kwiecistą, że aż podchodziła pod teatralną aranżację. Plastikowy zachwyt zwrócił uwagę morderczyni z portu. W pomarańczowej rzeźbie wiszącego nad wodą księżyca ujrzał jej hardy, choć zmęczony wzrok. Wygłosiła tylko: "Nie żałuję".
Podpłynął bliżej. Ofrunął mężobójczynię wąskim kołem. Wniknął strzępami dymu przez otwory w poniszczonym ciele, smakując potu, łez i miesięcznej krwi. W końcu wystrzelił, by zgęstnieć na tle srebrzystego nieba i spojrzał w jej posiniaczoną twarz.
— Jest w tobie zaawansowana jesień, co? — sarknął wielogłosem dymny stworzeń, oblatując skołowaną babę. Pierwsze ryby wypłynęły, jak kwiaty martwoty. Wielobiel ich trucheł, pospołu z oczerniną wody, uczynił wszędy żywą szachownicę.
Kobieta wolno wykonała nieznaczny ruch głową, choć żywiołowość i rozpęd w osądach Hipnagoga sugerowały, że i bez potwierdzeń planował kontynuację poczętego zdania.
— Tyle dni objadałaś się fikcyjnością jego śmierci, że gdy w końcu zdusiniał naprawdę, nie możesz tego widoku przestrawić? Na tak długi czas zabarykadował cię we własnym smutku, że nie umiesz uwierzyć w to, że twój oprawca również podlega regułom nieżycia? Zniszczył cię, a mimo tego stoisz nad nim i... co ty robisz w ogóle?
— Modlę się. Znaczy... próbuję. Tylko że myślę o swych dawnych błędach, ale nie potrafię ich żałować.
Kolejny oblot Hipnagoga przyniósł tylko więcej trupich ryb.
— Bardzo dobrze, bardzo dobrze. Chciałabyś się nawrócić, ale nie masz na co? Bardzo dobrze — powtórzył. — Prawdziwa modlitwa może wszystko. Potrafi nawet wyhodować Boga. Tylko widzisz. Człowiek tak naprawdę nie odbywa żadnej podróży duchowej. To tylko duch wędruje, przybierając na chwilę człeczą formę. Dramat niewyleczenia z przeszłości spowoduje, że będziesz niczym pierwsza kromka w przedwczorajszym bochenku chleba. Wszyscy cię zmacają, ale nikt nie zechce i ani się obejrzysz, upodobnisz się do Coco Channel z osobowością jednej z jej torebek. Na końcu twój grób będzie głębszy od twej, zmarniałej na skutek bezustannego smutku, osobowości. Wiem, inspiruję w rozczarowaniu, ale wszystko, cała ta modlitwa, doprowadzi cię jedynie do ślepego zaułka, moja droga.
— Ale...
— Ale co?
— Ja w nim zaczęłam.
© Copyright - wszystkie prawa zastrzeżone.
Zgodnie z polską ustawą, przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej
o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Prawo autorskie działa automatycznie
– ochrona praw autorskich rozpoczyna się z chwilą ustalenia utworu, bez konieczności spełnienia jakichkolwiek formalności. Utwór nie musi przy tym być skończony.
Komentarze.

Takie pierdoletki dla odbudowania słowotwórczej kondycji. Najpierw masa, później rzeźba czy jakoś tak.
Odpowiedz

Canulas czasami jest najpierw masa a potem masa. Ale mi się akurat podobało

Odpowiedz

marok kamień z nadnercza zatem. W pogodzie ducha układam się do snu.
Odpowiedz

Trudny tytuł ma zapewne za zadanie sprawić, by czytelnik poczuł się głupi i maluczki, a tekst tym samym zyskał kilka punktów procentowych w stronę wiekopomnego dzieła już od progu.
Tak, przejrzałam Cię.
Odpowiedz

Wow, niezłe! Bardzo dobre, wręcz. Naprawdę znów kwęki Twe zasugerowały, że będzie gorzej niż jest.
Smutne dość...
Odpowiedz

Ritha Właściwie to zamiar był zgoła odwrotny i pod fasadą słowotwórczego pierdzielenia chciałem niezdarnie przykryć od marszu utkaną treść. Tyle że nie znaczy to, że uważam ją za taką czy owaką, zbyt dobrą lub nazbyt złą. Bardzej to, że ciężar jest iluzoryczny, a calość nie niesie dla mnie żadnego obciążenia, a wiadomo, że bywało z tym, hmmm, powedzmy - różnie

Odpowiedz

Can, rozumiem, niemniej wyszło naprawdę git.
Odpowiedz

Takie zupełnie coś innego. Brzmi jak eksperyment zanurzenia się w odmętach czarnych myśli i poszukiwań wśród duchowych rozterek.
Ale może nie o to chodziło...
Odpowiedz

alka666 eksperyment to bardzo dobre słowo. Przychylam się.

Odpowiedz

z dużym wykopem
Dla czytających, bo Autor żartuje!! "Tą (lub może "tę", nigdy nie wiem)..."- zdradzę; tysz nie wiedziałem, a to proste - biernik(kogo,co)="tę"
"... bezemocjonalnego bezwładu stojącej kobiety. Spacerowały w niej jedynie oczy, bezwstydnie lustrując leżące na podgniłych deskach ciało. Twarz wyczerpana. Usta nawykłe do tłumienia krzyku." - ta konstrukcja (podwójne przeczenie) w pierwszej chwili wprowadza mnie w zamęt, by uświadomić, że to perfidna, literacka prowokacja Autora, o czym świadczą dwa kolejne zdania. No, no Panie C !! Szacun!!
Człowiek tak naprawdę nie odbywa żadnej podróży duchowej. To tylko duch wędruje, przybierając na chwilę człeczą formę. - obrazoburczy mistycyzm! Czyżbyś zaraził się od Orsona Carda? ("...ciało to jedynie małpia skorupa..."

— Ja w nim zaczęłam.- zachwycająca pointa!!! W pas się kłaniam !!!
Pozornie sowizdrzalski tekst ma głębię, a słowotwórcze wygibasy tylko to podkreślają. Taki mój odbiór. Dziękuję. Bardzo dziękuję!!
Odpowiedz

Ja z tym "że nie wiem" to bardziej uderzenie w kreację pozornego niedbalstwa, dewaloryzacja znaczeniowej rangi, nie faktyczna niewiedza, ale dziękuję za protip 😉
Zaraziłem się nihilizmem, a nawet nie tyle "zaraziłem", bo do końca takiego stanu rzeczy nie uznaję, ale po prostu, jak to z dobrym wrogiem, chcę go poznać. No i od kogo innego, nie Orsona.
Słowotwórcze wygibasy też są puszczonym okiem, a w zasadzie ich przesyt. Taki zamiar nadmuchania balonika tylko po to, żeby głośniej zmącił powierzchowny mir.
Co do puenty, fajno. Jesteś pierwszym, który spojrzał pod tym kątem, czytaj: całościowiej.
Dziękować za wpad.
👉💀👈
Odpowiedz

Początek boski, ale później jakoś tak obok mnie. Nie, że jest to złe, ale dziś nie potrafiłam się na tyle wgryźć żeby docenić. Muszę chyba jeszcze raz podejść

Odpowiedz

Adelajda tera pytanie jaki początek 🤔
Pierwsze cztery wersy pewnie 🙃
Odpowiedz

Canulas pierwsze dwa akapity tak mniej więcej
Odpowiedz