Dzień z życia Dominika w 7 dni
Dzień z życia Dominika w 7 dni
Wstaję około ósmej
Wychodzę na fajkę, patrzę jest dziewiąta
Spoglądam na swoje kroki ze wzrokiem spuszczonym w dół
Widzę brudną ulicę
Ziemia się kręci
Chwila refleksji
Czy czegoś mi brakuje
Może marnuje czas
Czy czegoś mi brak
Może podnieść głowę do góry odważnie
Rozglądam się
Spoglądam na szarą rzeczywistość w połączeniu ze szczęściem
To jest irracjonalne
Tracę czas do momentu, gdy bezpłatna woda przeminie
To nie zależy ode mnie
To jest wieczność
Mamy cały rok
Ziomeczku powiedz, czy tego dożyje
Zastanawiam się czy robię dobrze
Percepcja płata figle w umyśle
Wiosna odeszła, zima trwa, niech Wiosna szybko nadejdzie
Ludzie w bałaganie jak kolory, które mieszają i zanikają
Chłopakom na ulicy coś się poprzestawiało
To już nie jest jak kiedyś
Każdy liczy hajs
Oni zamknięci, znowu wrócą kiedy drzewa zakwitną, a oczy nacieszą się promiennym ciepłem i łagodnością
Chodź na chwilę zniknąć z tej błazenady
Można robić wszystko, chodź nie wszyscy mają perspektywy
Nie ważne jest czy jest zimno czy gorąco
Pamiętaj mam Ciebie na uwadze w każdym dniu
Pory roku przemijają
Ja tylko proszę o wybaczenie
To trwa już bardzo długo
Wybaczam sam sobie zielonymi liśćmi drzew
Będę czekał