Filujących zza meblościanki:
Liczba użytkowników online w ciągu ostatnich 60 min.
1. Po numerach 2. Uciekając przed jutrem 3. TW#1 - CUG4. EJSKELFER wspak5. Danse macabre6.  Grafika do TW5 7. Rozmowa... Ze sobą8. Sól9. TW#1 He cusni ye - Nie rób tego 610. TW#7 He cusni ye - Nie rób tego 511.  Zdjęcie do TW 12. Drabble nr. 6 Nienasycenie13. He cusni ye - Nie rób tego 414.  Siwucha15. Drabble / A my tak łatwopalni16. Tw6# He cusni ye 3 - Nie rób tego 317. TW#5 Nieboraczek18. Nowy lokator19. TW#4 He cusni ye 2 - Nie rób tego 220. TW#3 He cusni ye - Nie rób tego21.  Dzień Zapobiegania Samobójstwom22. TW#1 Zapach słońca23. Bojąc się jutra 2724. Kitek25. Bojąc się jutra 2626. Bojąc się jutra 2527. Młyn 28. TW#12 Rojenie II29. Bojąc się jutra 2430. TW#10 Dark31. Bojąc się jutra 2332. Skubnij tęczy 33. Bojąc się jutra 2234. TW#09 Rojenie35. Półtora metra piękna36. Love37. Bojąc się jutra 2138. Bojąc się jutra 2039. Bojąc się jutra 1940. TW 08 Marazm41. Bojąc się jutra 1842. Bojąc się jutra 1743. Bojąc się jutra 1644. Poroże45. Bojąc się jutra 1546. Bojąc się jutra 1447. Bojąc się jutra 1348. TW 06 Ostatnia nocka49. Bojąc się jutra 1250. Bojąc się jutra 1151. Freedom52.  Huśtawka53. Bojąc się jutra 1054. Bojąc się jutra 955. Bojąc się jutra 856. Bojąc się jutra 757. Urokliwe miejsce 58. Bojąc się jutra 659. Diabelski młyn 60. Kulkowo mi 61. Bojąc się jutra 562.  Bojąc się jutra 463. Bojąc się jutra 364. Bojąc się jutra 265. Bojąc się jutra66. Bojąc się jutra

10 / 66

TW#1 He cusni ye - Nie rób tego 6
<
Zdjęcie do TW
>

TW#7 He cusni ye - Nie rób tego 5

Cześć 4

https://t3kstura.eu/pokaz_tekst.php?id_txt=6251

Postać: Treserka koni

Zdarzenie: Próba zimnej wody

Efekt: 63. Zrób inspirujące zdjęcie telefonem pod zestaw. Nie bazuj na starych fotografiach, wykaż się kreatywnością. Tekst napisz na podstawie lub w nawiązaniu do fotografii. Przy publikacji TW opublikuj też wspomniane zdjęcie (w tytule dodaj: fotografia do TW).

Ta noc lśniła bezsennością, sam nie wiedział dlaczego, a może nie chciał dopuścić do siebie prawdy, powodu, dla którego z utęsknieniem czekał na srebrzysty świt.

Przez małe prowizoryczne okno spoglądał w stronę zagajnika, czekał aż przed oczami, mignie mu jasny warkocz, aż będzie mógł błądzić po niej wzrokiem.

Lubił patrzeć na zręczne ruchy, na krzywiznę ramion, zadziwiające było, jak potrafiła bezszelestnie stąpać po trawie, z nietypową lekkością. Co jakiś czas przestawiała jego plany, trwał przy oknie, częściej niż powinien, wypłoszyła z jego głowy stare blizny, był pewien, że to niemożliwe.

Na początku wszyscy myśleli, że jest pustą blond lalką, dopóki nie założyła ciężkich butów, nie zarzuciła wielkiego płaszcza i nie wybrała się do koni. Chodziła tam co dzień, nie przejmowała się widmem bluszczu, kanibali czy rabusi. Wprawdzie osada była w wyjątkowej dziczy i daleko od jakiegokolwiek przejawu życia, jednak strach zawsze czaił się na karkach innych ludzi.

Niezdrowa ciekawość cały dzień podsycała myśli Lucasa, pragnienie, by tylko zerknąć zza drzew. Był pewien, że te dzikie stworzenia staranują ją przy pierwszej próbie kontaktu. Urwał się ze stolarni pod byle pretekstem i stanął z boku. Obserwował, jak spod kaptura widać tylko zaciekłą minę, lekko zadarty podbródek, później tylko raz widział, jak opuściła go w dół. Ulana potrafiła konie tresować godzinami, tylko ona i natura. W tumanach kurzu wyglądała jak jeździec znikąd, nigdy nie widział, by ktoś tak potrafił „rozmawiać” ze zwierzętami. Pośród rżenia wyróżniał się jeszcze dziwny pomruk, który wydobywał się z głębi jej trzewi. Namiętnie głaskała ich lśniącą sierść, rytmicznie klepała po grzbietach. W południowej części osady daleko od zabudowań udało się im zgromadzić osiem koni, najcenniejszy skarb, a pozostawiony był w rękach kruszyny.

Oczywiście przyłapała go, przeszła prawie beznamiętnie, lekko trącając go barkiem. Jakie było wtedy jego zdumienie, gdy prychnęła i szepnęła „psychofan”. Kiedy pozbierał szczękę z ziemi, uśmiechnął się półgębkiem i czubkiem buta zruszał piasek. Wsadził ręce w kieszenie spodni i wolnym krokiem udał się do swoich obowiązków, pogwizdując cicho, co nie zdarzyło mu się już od dawna.

Tego ranka, nie przyszła, co wydało mu się dziwne, zarzucił coś na siebie i poszedł do starego szałasu Szachrozy. Miał złe przeczucia, wczoraj robiąc wieczorny obchód, wydawało mu się, że kogoś nieśli do Ulany. Po każdym pacjencie cierpiała wewnętrznie, wiedział to, tylko raz zdarzyło jej się wylać emocje na zewnątrz, pamiętał to doskonale.

Tańczyła boso, kręciła się i rozlewała wodę ze starej butli, nie robiła tego jak zawsze, metodycznie, kropla po kropli, tylko niechlujnie, jakby nie zależało jej na tym cennym płynie. Sporo wychlapała na ścieżkę, piach wpijał z wdzięcznością. Krzyknęła, raz, drugi. Przyciągała swoim słodkim głosem. Wypadł przez drewniane drzwi, prawie do niej podbiegł, dziękował Bogu za podzielną uwagę, kątem oka zerkał, uchem nasłuchiwał, czy przypadkiem nie zwabiła kogoś w te okolice. Nagle stanęła i wyciągnęła dłoń.

– Jeszcze krok, a zobaczysz, jaka jestem zła, w sekundę sprawie ci ból, rozumiesz? – Płakała. Widział mokre policzki. Był zwykłym chłopem, od razu nie dostrzegł w zakamarku źrenic, przejrzystość bólu.

– Spokojnie – szepnął. Podchodził powoli jak do rannego, dzikiego zwierzęcia. Spojrzał po bokach, nikogo nie było, ani żywej duszy. Nic dziwnego tylko on zgłosił się tej nocy na obchód przy wschodnim murze.

– Przekazała mi przekleństwo, nie chce mówić przez szkło… – Mruczała, zdarła z siebie brązowy, wełniany prochowiec.

Szarpnęła za materiał bluzki, szwy ustąpiły, przejechała paznokciami po skórze, nie była już tak blada, jak przy ich pierwszym spotkaniu, chociaż usilnie ukrywała się przed słońcem, przy pracach w ogrodzie musiała ściągać z siebie tę wielką szmatę – którą nazywała płaszczem. Gdy kilka razy odrapała się w górę i dół, dostrzegł wolno pojawiająca się zalążki krwi tuż pod powierzchnią. Przełknął ślinę. Wiedział, że musi coś z tym zrobić, ale stał jak zaklęty.

– Szeptunka… – pisnął cicho, mając nadzieję, że to zadziała.

– Zamknij się! – warknęła. – Nie mów tak do mnie!

– Powinnaś być miła, prawda? – Chciał się upewnić, że dobrze zapamiętał historię, którą usłyszał pewnego wieczora, przy małym ognisku.

– Powinnam! Wszystko powinnam, ale to już nie ten świat, teraz tak to nie działa, wcale tego nie chciałam. Moja dusza się tłucze, rozumiesz?! – Jej oczy, jeśli to możliwe zrobiły się jeszcze większe. Uderzyła swą pierś osłoniętą tylko lnianą krótką bluzeczką. Krążyły plotki, że stara Szachroza tylko jej mogła przekazać ten… Dar. Leczyła wszystkich, lubiła to, lała woskiem albo obmywała wodą, sam nie korzystał, bo nie wierzył w takie rzeczy. Pod koniec życia rzucała jakieś urwane zdania, których nikt nie rozumiał.

Zrobiło mu się żal dziewczyny, za każdym razem, gdy ktoś prosił ją o pomoc przychodziła z butlą wody, cieszył go jej widok, zaraz potem ogarniał żal.

Gdy z rąk zaczęły spływać czerwone strugi, ocknął się jak z transu. Chwycił ją tuż przed samym upadkiem, nogi odmówiły posłuszeństwa. Spoglądał w niebieskie oczy, twarz otaczały jasne włosy, zaplecione w dwa warkocze. Zdał sobie sprawę, że nie widział nigdy tak zjawiskowej istoty, oczy spoglądały z tak bezbrzeżnym smutkiem, że bez wahania wziął ją na ręce i chciał zanieść do swojego kamiennego schronienia. Jako pomocnik szkutnika, dostał osobny pokój, wydrążony w skalnej jamie. Tylko zewnętrzna ściana była drewniana, pokryta mchem, by zmylić w czasie ewentualnego nalotu omotanych.

Mimo ogólnego osłabienia nie dała wnieść się do środka, oparł ją więc o zielony puch i podtrzymywał za wąską talię. Spojrzeli sobie w oczy, był znacznie wyższy, widział więc kontrast jasnej skóry, zieleni i piekielnie czerwonej krwi. Kolejna czuła chorda w jego wnętrzu drgnęła, jakby przy każdym spotkaniu zdmuchiwała kurz na starym instrumencie, jakby poruszała drobniutkimi opuszkami struny i uczyła ich na nowo grać. Przytargała ze sobą iskrę, a on bał się spłonąć…

Ich twarze dzieliły ledwo centymetry, oddychali praktycznie tym samym powietrzem, jego dłonie przesunęły się ciut wyżej, z łatwością mógł policzyć jej żebra. Była taka krucha, wzbudzała w nim instynkty, te najgorsze – słabe, opiekuńcze. Gdy dotarł do piersi, szybko musnął sutek i od razu się wycofał.

– To nie najlepszy pomysł, ale dam ci się tropić… – odchrząknęła i rzuciła lekko zmienionym głosem, czyli nie był jej obojętny. Mile połechtało to jego ego. Gładził mech tuż obok jej twarzy, wyobrażając sobie pod palcami całkiem inne rejony jej ciała.

– Tylko jest jeden problem.

– Jaki? – spytała i przyglądała mu się z zaciekawieniem. Dotknęła szorstkiego policzka, delikatną dłonią.

– Muszę chcieć cię tropić. – Leciutko się uśmiechnęła, wiedziała, że on ma ochotę na taką zabawę.

– Spojrzyj na mnie, czytaj z tego co, się ze mnie ulatnia.

– Patrzę – odparł zdziwiony. Wiedziała, że jeszcze nie pojmuje sensu, ale kiedyś zrozumie, musiał tylko otworzyć swe granice.

– Zostawię ci ślady między mchem a piaskiem…

Nie rozumiał, pochodził z gór, z robotniczej rodziny, miał fizyczną siłę i logiczny umysł, jak miał z tego coś skleić?

Cieszyło go jednak, że zapomniała o tym chwilowym zatraceniu w bólu. Wolną ręką przeczesał gęstą czuprynę.

– To były resztki wody z obmywania? – spytał i brodą wskazał porzuconą pustą butelkę.

– Tak, dziewięć dni minęło, odkąd przyszedł do mnie duży Will.

– Zawsze dziewięć?

– Zawsze.

– Jak to liczysz? Przecież kompletnie tracimy rachubę, ile czasu mija.

– Szeptunki wiedzą. – Pokiwał głową, znów nie rozumiał. Może właśnie tym go przyciągała, tajemnicą.

– Z czym był?

– Podczas wyprawy omotany próbował Willa gdzieś zaciągnąć, szeptał coś, ten prawie się mu poddał, resztką sił powalił go i uciekł. Coś jednak zostało w nim, nie wiem, do teraz mam gęsią skórkę.

– Mówiłem, że samotne wyprawy są niebezpieczne, w końcu nas znajdą. – Lucas oparł się plecami o ścianę, tuż obok Ulany, stykali się skórą rąk. Czuł metaliczny zapach, przymknął oczy, dłonią wymacał kieszeń w spodniach i badawczo ją ścisnął. Kiedy upewnił się, że nadal jest pełna, rozluźnił spięte ramiona.

– Myślałam, że mu nie pomogę, lałam wosk dwa razy.

– Mogę kiedyś zajrzeć, jak robisz taki rytuał? – Zerknął na jej profil, zmarszczyła mały zadarty nosek.

Wzruszyła ramionami, nie mógł rozszyfrować czy chciałaby tego.

– Czy boli? – Pogładził kciukiem jej nadgarstek.

Wtedy jakby się ocknęła.

– To, że jestem kobietą nie znaczy, że jestem słaba – burknęła i już bez słowa oddaliła się, zbierając po drodze swoje rozrzucone rzeczy.

***

Lucas, podniósł osłonę zrobioną z patyków i liści, wsunął głowę do szałasu, mimo że widział całe wnętrze, zawołał:

– Ulana!

Cisza. Parę ptaków w popłochu wzbiło się w niebo. Stanął na środku i czekał chwilę, aż oczy przyzwyczają się do półmroku. Czuł zapach dymu i ziół zwisających z góry, haczył o nie głową. W końcu dostrzegł pożółkłe, kartki z modlitwami porozrzucane przy leżance, po podłodze walały się puste butelki, to te na rytuał wody. Kopnął butem przewrócony już garnek z paleniska, resztki wosku wraz z wodą wylały się na ubitą glinianą ziemię. Spojrzał na ściany owleczone musztardowymi kocami, ten kolor przywodził mu na myśl wymiociny.

Kucnął, chciał wiedzieć co tu się stało. Spostrzegł brązowy kłąb włosów, podniósł go. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie kawałki świeżej skóry i krwi. Wyciągnął pośpiesznie nóż, który nosił w bocznej kieszeni.

– Cholera, gdzie jesteś? – szepnął w przestrzeń.

Włosy nie były jasne, nie należały do Ulany, więc do kogo?

Część 6

https://t3kstura.eu/pokaz_tekst.php?id_txt=6858

10085 zzs

Liczba ocen: 0
50%
0%
25%
50%
75%
100%
© Copyright - wszystkie prawa zastrzeżone.
Autor: ~SylviaWyka
Dodano: 2021-01-23 14:30:40
Kategoria: trening-wyobrazni
Liczba wejść:

    Komentarzy: 10

  • *TreningWyobrazni
    3 lata temu
    Witamy nowy tekst TW  Przypominamy o wrzuceniu linku do wątku https://t3kstura.eu/Forum/nowy_w.php?id_watku=18 
  • ~Adelajda
    3 lata temu
    Dzień dobry. Widzę kolejną część serii  Super. Bardzo polubiłam ten świat  Lekko i przyjemnie się czytało. Lubię sposób w jaki prowadzisz opisy i to jak kreujesz bohaterów. Idzie to wszystko w bardzo ciekawym kierunku 
  • ~SylviaWyka
    3 lata temu
    Adelajda o dziękuję, chciałam tu trochę wyciszyć akcję, miałam nadzieję na spokojny kawałek. 
  • *TreningWyobrazni
    3 lata temu
    Zapraszamy do głosowania w siódmej, ostatniej edycji II sezonu Ligi TW.
    Głosowanie potrwa do niedzieli (31.01) do północy. 
    Można przyznać 3 pkt, 2 pkt oraz 1 pkt za najlepsze Twoim zdaniem opowiadania (każdy próg punktowy dla jednego opowiadania).
    
    Głosy oddajemy w wątku Ligi TW:
    https://t3kstura.eu/Forum/nowy_w.php?ktg=trening%20wyobrazni&id_watku=185#p-24172
    
    Pozdrawiamy
    Zespół TW
  • !CptUgluk
    3 lata temu
    "Kolejna czuła chorda w jego wnętrzu drgnęła, jakby przy każdym spotkaniu zdmuchiwała kurz na starym instrumencie" - zastanawiam się, czy w tym zdaniu rzeczywiście miało być "chorda" czy jakieś inne słowo?
    "Gładził mech tuż obok jej twarzy, wyobrażając sobie pod palcami całkiem inne rejony jej ciała." - nieco bym to zdanie przeformułował, bo odniosłem wrażenie, że brzmi trochę tak, jakby ten mech obok twarzy dziewczyny również należał do jej części ciała. (chyba, że to tylko mnie się tak głupio kojarzy) 
    "– Muszę chcieć cię tropić. – Leciutko się uśmiechnęła, wiedziała, że on ma ochotę na taką zabawę." - tu z kolei didaskalia bym wrzucił w kolejną linijkę, bo odnoszą się nie do chłopaka, a do dziewczyny - a przy większej ilości kwestii czytelnik mógłby się trochę pogubić w tym kto kiedy mówi.
    Mam wrażenie, że miejscami są trochę przydługie zdania, które można by spokojnie rozdzielić na pół - sens by nie ucierpiał, a wygodniej by się czytało 
    Akcja spokojniejsza w porównaniu do poprzednich odcinków, ale to żaden zarzut, uważam, że dobrze złapać taką chwilę oddechu  Interesująca jest relacja dziewczyny i młodzieńca, wietrzę jakiś romansik 
    Szacuneczek za trwanie w uniwersum mimo różnorodnych zestawów, niełatwa sztuka!
  • ~SylviaWyka
    3 lata temu
    CptUgluk o dzień dobry Panu
    Miało być chorda, to rodzaj strun, unikałam powtórzeń, może coś w tym jeszcze pogrzebie.
    Pogrzebie w zdaniach, szczerze to wrzuciłam bo nie było wyjścia  ale muszę jeszcze to przelecieć  parę razy.
    Dzięki Kapitanie za odwiedziny! Wpadnę do Ciebie sprawdzić coś wyczarował! 
  • !CptUgluk
    3 lata temu
    SylviaWyka szczerze mówiąc miałem skojarzenie ze strunami (chords - akordy, gitara, te sprawy ), ale chorda to też określenie czegoś tam w rybiej anatomii, a jestem pewny, że nie o to Ci chodziło 
    Jasna sprawa, bywa i tak. Ja też zawsze parę razy czytam tekst, zanim wrzucę, bo takie "kfiotki" nieraz wyrastają, że szok. A i po sprawdzeniu często bywa, że babole są. Potem taka alfonsyna zagląda i ma o czym pisać w komentarzu (alfonsyno, jeśli to czytasz, wiedz, że jestem wdzięczny ).
    A wpadaj, zawsze mi miło, choć zdaje się, że już byłaś. Wszak ja z panem Ozarem wywiad pocisnąłem 
  • ~SylviaWyka
    3 lata temu
    CptUgluk eezuu faktycznie ten słynny wywiad :d i to całkiem dobry, przepraszam mój mózg paruje hahah a dopiero piję kawe więc musisz mi wybaczyć!
    Tak, Alfonsyna zawsze coś wygrzebie  ❤️ 
  • !CptUgluk
    3 lata temu
    SylviaWyka luuz, wybaczam wspaniałomyślnie ;D kofeinuj się na zdrowie 
  • ~Halmar
    3 lata temu
    Fajne jest to, że każdą część można traktować jako osobne opowiadanie - to wielka umiejętność. Zakończenie otwarte zachęca do kolejnej części. Podobało mi się. Subtelna, choć silna jak skała bohaterka wzbudza podziw i sympatię. No i ma moce! Nie chciałabym być jej wrogiem 
Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.