A kto umarł, ten pamięta #1
– Pomożesz go zaleczyć?
Rozpruty brzuch, brak jednego oka i prawie całkiem oderwana noga sprawiły, że na twarzy Anieli odmalował się wyraz pełnego rezerwy sceptycyzmu.
– Kto mu to zrobił? – Przeniosła wzrok z nieszczęsnej ofiary wprost w ogromne, smutne oczy proszącego chłopca.
– Jędrek – odpowiedzi udzielił stojący za nim mężczyzna, wyraźnie nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu. Widząc minę dziewczyny, po chwili uzupełnił: – Pies właściciela. Nie pytaj, kto go tak nazwał, ale ponoć na cześć jakiegoś dawno martwego pradziadka. Gadają, że to jednako sprytne bestyje. Nie wiem, jako było z pradziadkiem, ale pies ma od cholery werwy. Sam ledwo uszedłem z życiem w obronie młodego.
Lewa ręka Jakuba energicznie zmierzwiła płową czuprynę Jaśka, powodując, że chłopak natychmiast się odsunął.
– Mówisz o tym zabiedzonym kundelku, który utyka na tylną łapę? – Aniela zmarszczyła lekko brwi i posłała Jakubowi krytyczne spojrzenie. – Jakoś trudno mi uwierzyć, że udało mu się nastraszyć takich silnych chłopów!
– Może wygląda niepozornie, ale to zaprawdę zmyślna bestyjka – bronił się Jakub. – Prawdziwy ogar z piekła rodem. Dostaliśmy nauczkę, ażeby zawsze doceniać przeciwnika, co nie, Jasiek?
Chłopak pokiwał głową, ale minę miał jeszcze smutniejszą niż w chwili, w której Aniela otworzyła przed nimi drzwi. Tym razem żarty Jakuba najwyraźniej nie odniosły zamierzonego skutku.
– Pomooożesz? – powtórzył tylko swoją niedawną prośbę chłopak, ponownie wyciągając ku dziewczynie ręce, na których spoczywało bezwładne, poszarpane ciało jego najlepszego przyjaciela, Antosia.
– Właźcie. – Aniela odsunęła się, by ich przepuścić. – Spróbuję coś zaradzić. Liczę, że chociaż wy dwaj uniknęliście przerażających zębisk tej bestii.
– Niestety, ten potwór skupił całą złość na biednym Antku. – Jakub lekko pchnął chłopca w głąb izby, a sam zamknął drzwi. – Jesteś teraz jego jedyną nadzieją.
Jasiek ufnie podał Anieli sfatygowaną szmacianą zabawkę, którą matka uszyła dla niego zanim jeszcze po raz pierwszy otworzył oczy i spojrzał na ten niesprawiedliwy świat. Teraz te same oczy bez ustanku śledziły ruchy rudowłosej dziewczyny, gdy ta oceniała skalę zniszczeń, z jakimi przyjdzie jej się zmierzyć.
– Gdzie Jędrzej? – Rzuciła Jakubowi przelotne spojrzenie i prędko dodała: – Nie, nie pytam o psa.
Jakub najwyraźniej milczał nieco zbyt długo, bo Jasiek postanowił wyręczyć go w odpowiedzi:
– Tatko pedział, że go suszy i dostanie kurwicy, jak szybko siem cego nie napije. I że chciołby, coby mieli tu jakie dobre piwo, a nie pierdolone kocie szczyny.
– Jasiek, prosiłam cię, cobyś miarkował język! – upomniała go natychmiast Aniela, choć, podobnie jak Jakub, nie potrafiła ukryć uśmiechu. – Nauczcie się wreszcie gadać przy dziecku jak ludzie – dodała po chwili, obrzucając mężczyznę karcącym spojrzeniem. – Naprawdę tak powiedział?
– Mniej więcej – przyznał Wojnicz, umykając wzrokiem w bok. – Dlatego przyprowadziłem Jaśka do ciebie. Ktoś musi znaleźć tego starego pijusa i wywlec z karczmy, zanim znowu go okradną albo pobiją.
– Jeno po to chcesz tam leźć? Ażeby pilnować Jędrzeja? – Kolejne wymowne spojrzenie Anieli wyraźnie rozdrażniło Jakuba. – Wszyscy trzej jesteście jak rozbestwione dziatki. – Pokręciła głową. – Całe szczęście, że choć Jasiek ma na tyle dobrze w głowie, coby nie włóczyć się nigdzie z obcymi.
– Jasiek będzie miał lepsze towarzystwo – skwitował jedynie młody mężczyzna, podczas gdy dziewczyna zawzięcie poszukiwała igły z nitką.
– To nie jest dobre miejsce, mówiłam wam – odezwała się po dłuższej chwili, zasiadając do łatania mocno pokiereszowanego Antka. Jasiek przyglądał się całej operacji wielkimi, zaciekawionymi oczami. – Na pewno chcecie tu nocować?
– Wolisz spędzić następną noc pod gołym niebem albo w jakiejś śmierdzącej szopie? – Jakub skrzyżował ręce na piersi i oparł się o najbliższą ścianę. – Starczy, że mamy tu czysto i ciepło.
– I nieco przyjemności. – Skrzywiła się lekko, nie oderwała jednak wzroku od szmacianki. – A smród jest tu gorszy niźli w niejednej szopie, jeno wy go nie czujecie.
– Nos wiedźmy wszędzie szuka zgnilizny. – Na twarzy mężczyzny malowała się rosnąca irytacja. Aniela zdążyła już całkiem nieźle poznać jego zmienne nastroje, nie planowała jednak odpuszczać własnego zdania i umyślnie puściła uszczypliwą uwagę mimo uszu.
– Daj no chustkę. – Niespodziewanie zmieniła irytację w zdziwienie. – No już, Antek nie może mieć pustego brzucha. – Ponaglała Jakuba ruchem ręki, jednocześnie drugą dłonią odwiązując kawałek materiału od swojego pasa. – Nakarmimy go razem.
Jakub wahał się jeszcze przez chwilę, lecz widząc, że Aniela nie zrezygnuje, w końcu ustąpił i spełnił prośbę.
– Teraz już zawsze będziemy przy tobie – zwróciła się do Jaśka, upychając materiał w brzuchu lalki. – Pomożemy Antkowi się tobą opiekować.
– A tatko? – spytał chłopak, wprawiając Anielę w lekką konsternację.
– Tatko zawsze się tobą opiekuje – odparła prędko. – Od zawsze i na zawsze. Pamiętaj o nas, obiecujesz?
Chłopiec zaczął gorliwie przytakiwać, a dziewczyna złożyła mu na czole delikatny pocałunek i wróciła do pracy. Jakub przez chwilę wyglądał, jakby chciał zaprotestować, a może nawet zrugać Anielę za opowiadanie dzieciakowi głupstw, ale szeroki uśmiech Jaśka dość skutecznie go powstrzymał. Gdy niedługo później cała operacja ratowania Antka zyskała już szczęśliwy finał i odnowiona zabawka wróciła w ręce właściciela, Jakub ruchem głowy przywołał Anielę ku drzwiom.
– Na wszelki wypadek. – Podał jej średniej wielkości podłużny przedmiot. – Zamknijcie się tu i nie otwierajcie nawet mnie i Jędrzejowi. Teraz ty obiecaj.
– Przecie miało być bezpiecznie. – Nie powstrzymała się przed drobną uszczypliwością. – Ale zgoda – dodała szybko. – Popilnuję go dla ciebie. – Ścisnęła nóż w dłoni, ważąc jego ciężar. Nie mogła nie spostrzec uważnego spojrzenia, jakim zlustrował ją Jakub. – Jednak zaufałeś wiedźmie?
– Ufam jeno sobie samemu – odparł z lekkim wzruszeniem ramion. – Ale skoro to ja dałem ci ten nóż, to chyba muszę mieć słuszność. Poza tym, prawdziwa wiedźma nie potrzebowałaby noża, ażeby mnie zbałamucić.
– Z wiarą w czary jest jak z każdą inną wiarą, mości Jakubie. – Skrzywiła usta w niewesołym uśmiechu. – Nieważne, czy w coś wierzysz czy nie, zawsze widzisz jeno to, co pasuje do twojego przekonania. Ale tobie nie potrzeba tego tłumaczyć. – Spojrzała mu prosto w oczy. – Obym nie musiała z niego korzystać. – Ostrożnie obróciła ostrze w palcach. – Ty też mi coś obiecaj. Obiecaj, że wyniesiemy się stąd jutro o świcie. Wszyscy.
Niektóre obietnice mają to do siebie, że bardzo bronią się przed zostaniem dotrzymanymi.