Cooper, pracownik pewnej korporacji, udał się za potrzebą. Zanim jednak zdążył wejść do toalety, zatrzymał go stojący obok drzwi facet o wyglądzie ochroniarza i zapytał:
- Kupa czy siku?
- Słucham?
- To ja słucham. Kupa czy siku?
- Nie rozumiem. Kim pan w ogóle jest?
- Ja tu pracuję i liczę, że odpowie pan na moje pytanie.
- W takim razie kupa.
- Chwileczkę, muszę zanotować. Ku-pa. Dobrze. Cztery minuty.
- To chyba za krótko na taką grubszą potrzebę.
- Takie mamy uregulowania. Lepiej się pan pospiesz, bo czas leci. Już włączyłem stoper.
Cooper nie zastanawiając się dłużej, wszedł do toalety. Niestety pod wpływem stresu grubsza potrzeba nie miała ochoty zbyt szybko wyjrzeć na światło dzienne. Jakby tego było mało nagle od strony maleńkiego głośnika umieszczonego na ścianie doleciały następujące słowa:
- I jak idzie?
Gdy Cooper milczał, głos oświadczył:
- Zostało ci jeszcze trzy minuty.
- Proszę mnie nie denerwować i poszanować moją prywatność.
- No niestety nie mogę. Muszę obserwować na kamerze, czy w wyznaczonym czasie nie robi pan czegoś niepożądanego.
Cooper rozejrzał się szybko. Faktycznie pod sufitem znajdowała się miniaturowa kamera.
- Co? Ty mnie widzisz?
- Oczywiście. Dwie i pół minuty. Radzę się pospieszyć.
- Proszę mnie nie podglądać.
- Każdy pracownik ma własnego anioła stróża, który pilnuje by ten nie marnował czasu i pracował wydajnie. Widzę każdy twój ruch, nawet to co robisz przy komputerze. Takie mam obowiązki. Bez wyjątku. Jeśli przekroczysz wyznaczony czas, potrącą ci to z urlopu.
- Już... już wychodzę, ale odwróć się chociaż, gdy będę zakładał spodnie.
- Nie mogę. Mnie też obserwują. Jeśli zobaczą, że wchodzę w układy z pracownikami albo uchylam się od obowiązków, zaraz doniosą komu trzeba i wylecę z roboty. Tych co mnie kontrolują, kontroluje jeszcze ktoś inny. I tak dalej. Spirala nieufności. Cały czas jesteś pod obserwacją. Pamiętaj o tym. Jak będziesz mył ręce, to nie puszczaj za dużo wody, bo też potrącają to z pensji. No, czas się skończył.
Coopera nie było już w toalecie.