Filujących zza meblościanki:
Liczba użytkowników online w ciągu ostatnich 60 min.
1. TW #2 - W drodze na domówkę2. TW #1 - Deszcz3. TW #5 - Kolejna dziwna historia4. TW #2 - Ukształtowana5. TW #10 - Przesłuchanie6. TW #7 - Obżarstwo 7. TW #1 - Wrzut z autu

6 / 7

TW #10 - Przesłuchanie
<
TW #1 - Wrzut z autu
>

TW #7 - Obżarstwo

Postać: Kucharka

Zdarzenie: Cały czas pada śnieg

Efekt: Niech w tekście wybrzmi jeden z siedmiu grzechów.

Rozrastała się. „Przekleństwo”, mówili. „Zasłużyła sobie”, „Nie żal mi jej”. Nie czuli się winni. Sama tam poszła; ostrzegano ją. Pycha nią kierowała. Tak sądzili. Nikt się potem już do niej nie zbliżył, nie mógł udowodnić swojej tezy. Grube, piętrzące się cielsko. Góra mięcha, zatracająca człowieczeństwo, pochłaniająca rzeczywistość. Bali się. Rosła, ciągle rosła, otaczała wioskę niczym skórzasty całun. Tkanki się rozciągały jak ciasto. Po tym wszystkim, gdy jeszcze była normalna zostawili ją na górze, daleko, tam gdzie trudno będzie klątwie im zaszkodzić. Dosięgła ich miesiąc później. Odcinała stopniowo, otaczała domy, zagradzała drogi. Niewielu uciekło. Duma – starszyzna podtrzymywała ducha walki. Mówili przy każdej okazji: „Cielsko kucharki nie stłamsi naszego ludu”. Odwlekali to, co nieuniknione. Nie mieli szans, nie mogli zapobiec skutkom tej okropnej herezji. Strach wypalał ich nadzieję. Stali się niewolnikami apokalipsy, którą na siebie sprowadzili. Czekali na koniec, nadchodziła zima…

I

Everasta Loewen. Pomocnica kucharza. Kobieta przy kości, po przejściach. Obżartuch, jak opisywały ją przyjaciółki. Była z zewnątrz. Przybyła, szukając pracy. Przyjęto ją z otwartymi rękoma. Haust, szef kuchni, zaufał jej umiejętnościom. Pewnego razu poprosił ją o wykonanie pewnego dania. Jedno z trudniejszych. Pieczona przepiórka z ziemniakami i sosem przyprawianym lokalnymi ziołami. Podołała. Trochę to trwało, szef zdążył się porządnie zdrzemnąć, ale znajomy zapach od razu go zbudził. Zadowolony wszedł do kuchni, skosztował sycącego zmysły dania.

— Dobre — stwierdził, szczędząc słów.

— Cieszę się, mistrzu — odpowiedziała Everasta, kłaniając się kucharzowi.

— Legenda — wypalił niespodziewanie, przełykając kolejny kawałek. — Każdemu opowiadam, co przepiórkę dobrze zrobił.

— Słucham, mistrzu — powiedziała, siadając na krześle przy stole, naprzeciw niego.

— Owoc Justicii — Beknął, popijając żytnim piwem. — Na górze za wioską. Nieograniczone łaknienie i nieograniczona przyjemność. Jesz – nie kończy się miąższ. Nie słyszałem, by działało, ale spróbuj. Może ty jesteś ta legendarna. Bóg jeden wie.

— Tak zrobię, mistrzu.

Chwila ciszy. Nie oderwała ani na moment wzroku od dania. Przełknęła ślinę.

— Mogę, mistrzu? — zapytała chciwym głosem.

— Nie.

Wyszła, tupiąc głośno nogami i przewracając krzesło stojące przy wyjściu.

II

Pewnego dnia weszła na górę za wioską. Wiało, padał deszcz. Miała na sobie kurtkę i kalosze. W pewnym momencie zastanawiała się, czy nie wrócić, ale ciekawość pchała ją naprzód. Nie chciała odpuścić. Pokusa była zbyt silna.

W końcu dotarła na miejsce. Cała przemoczona i przemarznięta, sięgnęła do gałęzi legendarnego drzewa. Kuliste owoce świeciły się jak lampki na choince. Kusiły kształtem, intensywnym zapachem, krople deszcze migotały na nich jak małe diamenciki. Wkrótce miała jeden w dłoni. Zbliżyła go do ust, ugryzła, pochłonęła słodki, niezwykle sycący kawałek. Obrośnięte tłuszczem policzki aż się jej zatrzęsły. Przeżywała ekstazę, kulinarny orgazm. Padła, będąc w zachwycie. Czuła jak jej ciało wiotczeje, jakby się rozpływa, a jej świadomość staje się mętna. Zachowała przytomność umysłu niemalże do samego końca. Będąc w tym dziwnym, upojonym stanie zdołała jeszcze dojść do wioski. Od razu ją przegnano, wciągnięto z powrotem na górę i zostawiono, łamiąc nogi. Straciła zdolność odczuwania bólu. Z obojętnością spoglądała na przerażonych wieśniaków, łamiących jej piszczele młotami kowalskimi. „To drzewo jest przeklęte” – mignęły jej gdzieś w głowie słowa koleżanki, gdy powiedziała jej o legendzie. Ona słyszała ją wcześniej, ale wolała nie sprawdzać jej autentyczności.

Odpłynęła. Klątwa przejęła władzę.

III

Nadeszła zima. Padał śnieg. Chyba. Ciało rozrosło się na monstrualne rozmiary. Wygięte, sztywne jak pnie drzewa włosy zawisły nad całą wioską. Zasłoniły prawie całe niebo i sypał się z nich łupież. Większy i cięższy niż przemykający gdzieniegdzie śnieg, ale równie biały i jednakowo symbolizujący zamieranie życia, wegetację, zagładę. Ostatni ludzie opuścili wioskę. Wycieli sobie drogę w miejscu czegoś, co mogło być szyją. Opuścili tłustą, tężejącą pułapkę. W środku tego czegoś została tylko starszyzna i szef kuchni. Czekali na śmierć, którą wiele lat temu sobie zasadzili, by wyrosła, znalazła odpowiednie medium i przybyła zbawić ich nic nie warte żywoty. Śmierć bezosobową, albo jak wierzyli w postaci przeklętego anioła, cienia, ogrodnika ścinającego zwiędłe kwiaty. Ciągle padał śnieg, a oni wyszli na plac, na środek wioski, wpatrując się w kawałeczki białego nieba, prześwitujące spomiędzy gigantycznych, łuszczących się włosów.

4801 zzs

Liczba ocen: 0
50%
0%
25%
50%
75%
100%
© Copyright - wszystkie prawa zastrzeżone.
Autor: ~zsrrknight
Dodano: 2020-04-19 19:33:20
Kategoria: trening-wyobrazni
Liczba wejść:

    Komentarzy: 22

  • *TreningWyobrazni
    4 lata temu
    Witamy nowy tekst!  
  • ~Agnieszka
    4 lata temu
    Witam,
    Ciężki tekst, ale dobrze poprowadzony. Z fajnym klimatem. 
    Byłam ciekawa, jak to się skończy.
    TW wykorzystane umiejętnie i w całości.
    Pozdrawiam  
  • ~Halmar
    4 lata temu
    Świetny pomysł. I bardzo dobre, konsekwentne wykonanie.
    Przeczytałam z ogromną przyjemnością. Serio, serio. 
  • ~zsrrknight
    4 lata temu
    dzięki za komentarze 
    xd"kilka osób nawet pogłaskało mnie po głowie"xd
  • *alfonsyna
    4 lata temu
    "Pewnego razu poprosił ją o wykonanie pewnego dania" - o jedno "pewnego" za dużo;
    "krople deszcze migotały" - deszczu;
    "Wycieli sobie drogę" - wycięli;
    Fajny zestaw się złożył i rzetelnie go wykonałeś. Pomysł w sumie niebanalny, klimat bardzo dobrze zbudowany, lubię takie historie - mają duszę. Tekst zostawia po sobie pewną dawkę smutku i dokładnie tak być powinno.
    Pozdrawiam. 
  • ~alka666
    4 lata temu
    alfonsyna dziękuję.
    Każdą poprawkę naniosę. 
    Możliwe, że pociągnę tę historię, może coś zmienię? 
    Przyznam, że pomysł jeszcze we mnie dojrzewa.
  • ~alka666
    4 lata temu
    Przepraszam, wlazłam nie na swoją stronę    
    Komu to ja miałam odpowiedzieć? 
  • *alfonsyna
    4 lata temu
    alka666 
  • ~zsrrknight
    4 lata temu
    błędy poprawię, dziękuję za komentarz 
    xd"kilka osób nawet pogłaskało mnie po głowie"xd
  • ~Manta
    4 lata temu
    Ciekawy pomysł  Muszę przyznać, że pierwsza połowa podobała mi się bardziej. Nie rozumiem nieco zakończenia, ale nie muszę rozumieć  Piszesz bardzo sugestywnie i łatwo można dać się pochłonąć historii
  • ~alka666
    4 lata temu
    Manta dziękuję.
    Lubię, gdy treść mnie porywa, więc staram się w ten sposób pisać. Ale jeszcze dużo pracy przede mną.
  • ~alka666
    4 lata temu
    I tutaj też?! Przepraszam, ale za wiele wątków czytam i staram się odpowiadać pod swoją pracą. Za dużo naraz...
    Znikam.
  • ~zsrrknight
    4 lata temu
    Manta dziękuję za komentarz  
    xd"kilka osób nawet pogłaskało mnie po głowie"xd
  • ~alka666
    4 lata temu
    Pierwsze zdania przywołują mi na myśl "Małe Grozy". Tak mi się skojarzyło, chociaż tam mowa o kimś innym - zahacza o Warmię.
    
    Bardzo plastyczny opis kucharki. Wręcz ją widzę oczyma wyobraźni. Złoto! 
    Piękna legenda...
  • ~zsrrknight
    4 lata temu
    dzięki za komentarz i no, podszywanie się pode mnie xd
    xd"kilka osób nawet pogłaskało mnie po głowie"xd
  • ~alka666
    4 lata temu
    zsrrknight  
    Sorki, wydało się, że kilka rzeczy naraz robiłam  no i pomieszały mi się strony.
    Zamiast pod swoim opowiadaniem, odpowiadałam tutaj  
    Tutaj czytałam, u siebie odpowiadałam, więc kapuśniak się zrobił 
  • *Canulas
    4 lata temu
    Ok, coś tu się zadziało. Muszę się skoncentrować.
    
    Strasznie kojarzy mi się z jakąś azjatycką legendą. Nie wiem czemu - podprogowo. 
    od strony treści, coś na pewno ma.
    
    Zapis. 
    
    Mnóstwo równoważników jest dobrym pomysłem, choć początek na to nie wskazuje. Tak uważałem - czytając.
    Potem jednak naszła mnie refleksja, że jednak te krótkie zdania, stojące do siebie na modłę kolejnych żerdzi, podbijają tekst w zakresie "obojętności". ALe nie obojętności odbiorcy, a autora. 
    Nie stawiasz tu tez. Nie rozgrzeszasz. Nie wskazujesz palcem kto dobry, kto zły.
    Nawet i nie opowiadasz, bo opowieść rzadko bywa pozbawiona przymiotów nacechowania odautorskiego.
    Robisz coś - teraz brakuje mi słowa - ale to działa.
    Po prostu zostawiasz fabularia + obrazy, ale wycinasz wszelkie directors cut. 
    Dla mnie przez ten zabieg (świadomy lub nie) zyskuje całość w obrębie treści właśnie.
    O ile gdzieś tam może i (tylko może, bo naprawdę nie wiem) można te krótkie w narracji zdania przeciąć jakimś dłuższym dla kontrastu,  o tyle taka obojętność ujęta w dialogu jest czymś naprawdę zajebistym. 
    Być może wrócę do tekstu, bo opór coś ma (czego świadectwem niech będzie ten koment). Gdybyś poszedł dalej i coś strugał w ten deseń, to... mogłoby być ciekawie. 
    Jedna lepszych prac tej edycji.
    
  • ~zsrrknight
    4 lata temu
    Dziękuję za miły komentarz. Szczerze to to wszystko wyszło trochę przypadkowo. Miałem w głowie szkic, a przez brak czasu nie rozpisywałem się, tylko postawiłem na najmocniejsze punkty. 
    xd"kilka osób nawet pogłaskało mnie po głowie"xd
  • +berkas
    4 lata temu
    Bardzo fajnie zapisane, od master chefa, do apokalipsy 
    "Wygięte, sztywne jak pnie drzewa włosy zawisły nad całą wioską. Zasłoniły prawie całe niebo" całą całe
    Więcej nic nie widziałem, bardzo mi się podobało!  
  • ~zsrrknight
    4 lata temu
    berkas dzięki za komentarz  
    xd"kilka osób nawet pogłaskało mnie po głowie"xd
  • ~Zaciekawiony
    4 lata temu
    Urocza groteska.
  • ~nimfetka
    4 lata temu
    Gratki za wyróżnienie. Wystalkowałam profil i to Buczyborek jeśli się nie mylę, tak? 
    A co do samego tekstu, wiadomo, miał być specyficzny i absurdalny. Ja sama nie gustuję w surrealizmach, ale bardzo ładnie piszesz, co nie jest oczywiście żadnym odkryciem, wiem. Najbardziej spodobał mi się trzeci akapit. 
Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.