Siedzę w kuchni przy stole i szpykam za okno. Tam ciemno, jak w studni jakiejś bardzo głębokiej, a jest dopiero godzina 18.00. Jedynak czyta „Eragona” Christophera Paoliniego i zadaje pytania:
Dlaczego na wsi nie można zrobić linii energetycznych, takich jak w mieście?
W mieście jest cały system kanałów podziemnych i łatwiej można dostać się w razie awarii do uszkodzonej linii. Na wsi jest dużo ziemi uprawnej, brakuje często kanalizacji, a co dopiero przejść podziemnych. Taki rolnik pojedzie przez pole, zaora trochę za głęboko i już nieszczęście murowane. To nie takie proste.
No, ale wiatr dmucha i ciągle coś tam zrywa. Siedzimy potem o świeczce przez cały wieczór. I w nocy nie podłączą prądu, dopiero na drugi dzień w południe.
Świeczki dopalają się, trzeba zmienić na nowe. Wszystkie są naczęte, nawet nie wiem kiedy to się stało, całe lato nie były w użyciu. Może to pozostałość po zeszłorocznej zimie? Psica i kocica walczą o miejsce przy moich kapciach - zadowolone, że nie krzątam się przy garach.
Nie wytrzymuję i dzwonię na pogotowie energetyczne. Odzywa się miły, męski głos w tonacji szczęśliwie uśmiechniętej. Takiemu to dobrze – ma pełno światełek przed oczami, a nie kandelabr z trzema świecami.
- W chwili obecnej mamy tak dużo awarii, że nie jestem w stanie odpowiedzieć, kiedy to naprawimy.
- Mam już dość tych cozimowych braków w dostawach prądu, za co ja wam płacę? Ile godzin potrwa ta zabawa? W domu zimno, napalić w piecu centralnym nie mogę, bo pompa jest na prąd. Jutro rano jest sobota, mam gości, nic nie mogę zrobić.
Przechodzę na dziecinnie rozpaczliwą nutę syna:
- Dlaczego nie rozwiążecie tego problemu tak, jak zrobiono to w mieście?
- Przepraszam, jakie miasto ma pani na myśli?
- Poznań...
- No, to już wyższa szkoła jazdy. Poznań ma rewelacyjne systemy, ale na wsi ich wdrożenie nie jest możliwe. Proszę sobie kupić agregat prądotwórczy, taki na 2 kilowaty, przygotować w domu instalację, parę gniazdek. Telewizorek można spokojnie oglądać.
Czy ten frant myśli, że mi chodzi o telewizorek? Rany, tylko facet może to wymyślić. Mój obrączkowy robi się nerwowy, jak nie poćwiczy palucha po pracy na pilocie. Głos w słuchawce ciągnie dalej:
- Proszę sobie spojrzeć na to, co dzieje się w Ameryce, jakie tam są awarie...
- Nie obchodzi mnie Ameryka, w tej chwili jestem w Polsce, w samym środku cywilizowanej Europy. Kiedy inkwizycja kwitła wraz ze swoją wyszukaną w torturach działalnością, w Ameryce na wpół ubrani ludzie biegali po prerii za bizonami. Da mi pan bejmy na agregat?
Chyba trochę się zmieszał, chciałby porozmawiać, ale ma do odbioru następne połączenie. Prosi o telefon za godzinę, może będzie coś wiedział.
Siedzę w kuchni przy stole, płomienie świec tańczą w rytm ruchu powietrza, budzik (jeszcze na baterie) głośno tyka, piec (na gaz w butli) podgrzewa wodę na herbatę, lodówka nagrzewa się szybko, a rybki w akwarium chwilami duszą się. Człowiek potrafi być okrutny dla zwierząt.
Za oknem wiatr hula wśród płatków śniegu, lampa przy drodze ciemnieje, pola otulone śniegiem ciągną się aż po horyzont – do jasno oświetlonej autostrady przy Buku. Pies z kotem z nudów zasnęli.