Filujących zza meblościanki:
Liczba użytkowników online w ciągu ostatnich 60 min.
1. Pogrobowiec2. Lombard3. Szukając wroga4. Narodziny światła5. Skupienie6. Ewolucja7. Szperacz8. Styczne równoległe9. Wampir10. Odliczanie11. Baśń12. Pierwsza runda13. Prometeusz v.214. TW#5 - Karibu15. Zawalidroga16. Dylemat17. drabble konkursowe#5 Cyberprzestrzeń18. Domek z ogródkiem19. Poczatkujący czarnoksiężnik20. Miniatura pełna niepokoju21. Wspomnienie poniedziałku22. Charon23. Perfidia24. Dziczyzna25. Przekroczyć granice26. Ekologiczna hodowla27. Roztargnienie28. Bo z fizjologią nikt nie wygrał29. Poszarzałe wspomnienie30. Yeti31. Model32. Za daleko33. Nie dzieje się nic34. Niepokojące widzenie35. Złodziej36. Hydraulik jednostkowy37. Przewodnik38. Nieoczekiwany skutek dojrzewania39. Tango40. Degustacja (#komediokonkurs)41. Kanał42. K(r)otochwila43. drabble konkursowe #444. Zanim odjedzie45. Negocjator46. Kłamczuch47. Patriota48. Infiltracja49. Przemijanie50. Modyfikacja51. Popas52. Konkluzja53. Strateg54. Zazdrośnik55. Prosta ścieżka56. Mściwość57. Rzezimieszek58. Noc59. Korporacja60. Przemijanie61. Paradoks62. Romantyk63. Kolekcjoner64. All incusive65. Trudny dialog66. Nie do odrzucenia67. Błąd68. TW#4 Kryptonim: Gejsza69. drabble konkursowe #3 - NIK70. Ozdobny człowiek71. Puchar przechodni72. Wyszukane menu73. Stworzenie74. Zdrajca75. Randka w ciemno76. Armagedon77. W negliżu78. Rachunek sumienia79. Jednoczesność80. Strach81. Nawiedzony82. Złodziejka83. Zwycięzca84. Pierworodny85. Antybajka86. Z tobą... nie chcę87. Erotyk88. Lektor89. Znaczenie90. Wyprawa91. Zmierzch92. Roszada93. Zew94. Architekt95. TW#3 Loteria cz.296. Loteria cz.197. Wielki Jubel98. Ekstrakty99. W godziwym towarzystwie życie mija niepostrzeżenie100. Znajomość ulotna101. Upór102. Długa zima103. Równowaga104. Drabble konkursowe Przemiana105. Wehikuł czasu106. Obietnice bez pokrycia107. Świecie - gotuj się!108. Wstrzemięźliwość prokreacyjna109. Zabawa w ciuciubabkę110. Nie taki piękny Dunaj111. Rozsypane słowa112. Pierwsza runda113. Paradoks?114. Propozycja nie do odrzucenia115. Zguba116. TW#2 Obcy117. Refren118. Pod dojrzałymi skrzydłami119. Promyk120. Dylematy121. Granica122. Grzech123. Sanatorium "Za klepsydrą"124. Domniemanie125. Kalendarz anielski126. Komórka w sieci neuronów127. Wilk i owca128. Proste niezwykłości129. Podejrzane130. Potęga wyobraźni131. Czas bohaterów132. Ignorant133. Kobieta w oknie134. I co teraz?135. Dawca życia136. Dowód miłości137. Rozbiory138. Bezdomny139. Cena wiedzy140. TW#1 Spacer141. Zmiana warty142. Władza absolutna143. Bajka o dojrzewaniu czarownic144. #drabble "Poza sobą"145. Jestem tu146. V.S.O.P.147. Zalążek raju148. Niedoskonały149. Partyjka we dwoje150. Reinkarnacja151. Mężczyźni mojego życia152. Pobudka153. Efekt motyla154. Pośród zmysłów155. Pomożesz?156. Podrzeć ciszę157. Cisza158. Maraton159. Do kłębka160. Zapomniana mitologia161. Bezduszne poszukiwanie z talerzem w tle162. Ślepiec163. Transformers164. Żyłka myśliwska165. Nocą166. Ludożerca167. Wspinaczka168. Siła woli169. Prostytutka170. Sprzedajność171. Przekąska172. Ho, ho - rekrutacja173. Przetwory174. Diabelskie igraszki175. TW#12 Mantra176. Ćma177. Karma178. Moja?179. Świeca180. Wymarzone wakacje181. Zwycięstwo182. Noc poślubna183. Przepowiednia184. TW#11 By zwyciężyć

36 / 184

Złodziej
<
Przewodnik
>

Hydraulik jednostkowy

perypetie raczej na wesoło.

Nowomowa wymaga, żeby zamiast swojskich, używać słów obco brzmiących, od czego nawet prozaiczne czynności nabierają powagi i dostojeństwa. Taki „szoping” jest najlepszym chyba przykładem. Zamiast włóczenia się po sklepach w bliżej nieokreślonym celu mamy całodniowe wydarzenie, do którego należy się przygotować nie tylko ekonomicznie, ale także psychicznie, oraz zadbać o oprawę zewnętrzną. Może nawet prywatne „SPA” odwiedzić przed „szopingiem”, czyli mówiąc językiem prymitywnych tubylców zanurzyć się w wannie i ułożyć strategię zwiedzania galerii aż do wystygnięcia wody. Potem już tylko te drobne perypetie z make-up’em, dres-codem, logistyką i już można oddać się szaleństwu „szopingu”. Najlepiej w towarzystwie, żeby dzień dopełnić konsumpcją.

Nie powiem – pozazdrościłem. Postanowiłem zakosztować nowoczesności, więc z samego rana przygotowałem długodystansową kąpiel od której rozmiękły mi nie tylko pośladki. Pomarszczyłem się na całym ciele, jakbym stworzył zewnętrzny mózg pełen wykrotów i niezbadanych szczelin. Obciąłem pazury, wypolerowałem kły, sprofilowałem szczecinę, wykonałem opryski zewnętrzne w miejscach wskazanych na etykietach środków „for men only”. Usiłowałem zaczesać grzywę, która zupełnie nie przypominała dzikości pierwowzoru i stała się oswojoną, mizerną grzywką i ryczeć potrafiła tylko wirtualnie. W naturze bliższe jej było szlochanie za utraconą świetnością. Cud, że wciąż jeszcze nie musiałem jej zaczesywać ku lądowisku helikopterów na czubku głowy.

Byłem gotów. Prawie. Zostało uzbroić się w plastik, żebym mógł spacyfikować hipotetyczne łupy i namaścić je piętnem posiadacza. Jeszcze tylko kreacja! Zapomniałbym zupełnie. Przecież „szopingu” nie wypada uprawiać w krótkich spodenkach. Mój pogrzebowy garnitur na wielkie wyjście „do opery” odstawał od trendów wiosna 2019 zarówno kolorystycznie, jak i krojem. Wbrew pozorom trochę mnie to uspokoiło, bo pośrednio świadczyło, że strój musi poczekać w szafie na renesans mody, zanim mnie-zimnego weń owiną. Zastanawiałem się już, czy nie zrezygnować, kiedy pomyślałem (tzn. mój zewnętrzny mózg podrzucił sugestię), że zrobię zwiad incognito. Będę się przekradał chyłkiem, wyłącznie bocznymi alejkami i (jeśli będę zmuszony) ominę sektory promocji, żeby nie skalać ich własną wulgarnością, a przy okazji zorientuję się czym okryć kubaturę, aby mieścić się w średniej krajowej.

Podejść do parkowania wykonałem chyba z pięć, jednak nie udało się zająć więcej niż dwa miejsca i z pewnym żalem pomyślałem, że czas zmienić samochód na większy. Trzeba zwalczać nostalgie i przywiązanie do roczników minionych. Chytrze wybrałem market budowlany, bo męska część populacji zdawała mi się mniej czujna i mogli nawet nie zauważyć, że moja odzież pochodzi z katalogu Jesień 2017. Metki skrupulatnie ukryłem i starałem się być przeźroczysty, albo chociaż ażurowy. Wstępny sukces – ochrona omiotła wzrokiem przedpole i nie wyprosiła mnie za zakłócanie porządku publicznego, a elektronicznie sterowane drzwi nie zacięły się gdy nadszedłem. Wybrałem największy z wózków z flagą zatkniętą na lancy przytroczonej poręcznie i po rycersku wypłynąłem na suchego przestwór oceanu.

Teraz ja dumnie omiotłem przedpole. Przede mną drewno i plastik, w prawo kamień i szkło, po lewej ziemia i metal. Na pewno było tam jeszcze jakieś drugie dno, a może i trzecie, ale już pierwszy szereg zaspokoił moje aspiracje. Lekko tylko zestresowany poddałem się ruchowi prawostronnemu i uderzyłem w kafle, gipsy i włoskie marmury. Przechadzałem się po kamieniołomach hiszpańskich, zaglądałem do francuskich łazienek, wdychałem portlandzki cement chwalący się ojczystym pochodzeniem. Przeglądałem się w glazurze i nawet pryszcza wycisnąłem, gdy obsługa zajęta była demonstracją walorów jakiejś zdeterminowanej pani szukającej do łazienki nowego tła dla własnej urody z trudem mieszczącej się w bikini w kolorze dopiero co wypatroszonego łososia. Męskość obsługi prężyła się niezachwiana, gdy na wyścigi dostarczali rzeczone tło, a pani przyjmowała wdzięczne pozy, każdą utrwalając smartfonem na wypadek, gdyby jednak przyszło zmienić zeznania.

Kiedy doszedłem do sedesów poczułem potrzebę naturalną w obliczu jednoznacznej oferty tej niekończącej się ulicy. Uciekłem w aleję kabin prysznicowych, żeby z niej skręcić w zaułek armatury, a stamtąd już prosto, jak z bicza trzasnął w dzielnicę farb. Farby miałem „zaliczone” zeszłego roku i potwierdzone paragonem z gwarancją na dwanaście miesięcy od daty, ale nie zamierzałem egzekwować, gdyż farba dzielnie trzymała się ściany i ani myślała z niej zejść. Trzymała się ściany lepiej niż doświadczony taternik podczas wspinaczki na Cerro Tore. Przeszedłem puchnąc z dumy, że nic mnie tu zaskoczyć nie może i minąłem poezję w tomach zielonym, żółtym i błękitnym. Poczułem w sobie rosnącą ekscytację, co sugerowało, że zmierzam ku elektryczności. Przycupnąłem na chwilę oszołomiony wyborem, gdyż otoczyły mnie drzwi wszelkiej maści, a każde wiodły do nieznanych światów z sugestią, że może to być wyprawa w jedną tylko stronę. Przez elektryczność przemknąłem jak piorun, żeby uziemić się w glebie dla roślin cytrusowych, a następnie osiąść na torfie w celach rekreacyjnych.

Megafony, jeśli nie szukały mnie jeszcze, to zajmowały się jakimś innym nieszczęśnikiem, ale to mojej mizerii przyglądały się nieliczne panie. One wiedziały, że w stroju z katalogu Jesień 2017 jestem najprawdopodobniej zaginionym, obłąkanym klientem, który nie potrafi wydostać się ze sklepu, nawet korzystając z traktorowej kosiarki, gdyż stoją one w alei podporządkowanej i nie ma szansy wyjechać na autostradę wiodącą w pobliże wyjść ewakuacyjnych, okna życia są zamknięte szczelnie, a pozostałe zalepione taśmą ochronną, żeby nie uświnić ekspozycji spoconymi paluchami. Wlokłem się wsparty na wózku i czułem się niepełnosprawny. Zapomniałem już, że taka wyprawa wymaga obuwia sportowego dostosowanego do uprawiania trójtriatlonu i kondycji adekwatnej do jego ukończenia. Nawet wózek, który powinien przywyknąć do pokonywania galaktycznych odległości skrzypiał smętnie i okulał na jedno kółeczko.

Kiedy dobrnąłem do kas czułem się starszy od węgla i samowładnie przyznałem sobie medal orła białego, gdyż wraz z potem spłynęła ze mnie cała opalenizna. Może na zewnątrz minęło już lato? Głodny byłem, jakby to podejrzenie było słuszne, a przede mną trwały w milczącej zadumie dwa kilometry kolejki i to wcale nie wysokogórskiej. Stałem potulnie, gdyż emerytowani wartownicy uzbrojeni w kajdany, broń elektryczną i krótkofalówki patrolowali stado, prześwietlając odzież stojących w poszukiwaniu kontrabandy. Kolejka meandrowała ocierając się o regały kuszące promocją i dla zabicia czasu co bardziej krewcy kolejkowicze urządzali pojedynki na rewolwery z wiertarek udarowych, albo ćwiczyli się w rzutach lassem sporządzonym z przedłużaczy 40mb. Milion żarówek energooszczędnych bezwstydnie flirtował ze mną, lecz byłem twardy. Udawałem, że to nie do mnie się śmieją. Starszy pan za mną chyba był mniej odporny, bo co dwa kroki uzupełniał wózek jakby miał emeryturę z gumy. W końcu dotarłem przed oblicze elektronicznego oka uzupełnionego analogowym, służbowym uśmiechem przyklejonym zapewne tym samym klejem, co stosowanym przy metkach, bo nie puścił na żadnym szwie.

Przeszukałem luk bagażowy wózka i z dumą położyłem na ladzie zawartość. Świecący jak ruskie złoto półcalowy, mosiężny nypel z kodem kreskowym tak bogatym, że obawiałem się o wyporność portfela. A jednak nie! Sześć dziewięćdziesiąt dziewięć! Mój plastik rozpłakał się ze szczęścia. Zniesie to! Chyba, że niepostrzeżenie minął mu okres połowicznego rozpadu.

7636 zzs

Liczba ocen: 2
87%
0%
25%
50%
75%
100%
© Copyright - wszystkie prawa zastrzeżone.
Autor: ~oko
Dodano: 2020-11-13 09:24:25
Kategoria: obyczajowe
Liczba wejść:

    Komentarzy: 8

  • ~4ny0n3
    3 lata temuz dużym wykopem
    Uwielbiam tego typu elastyczne traktowanie języka.
    Generalnie rzecz ujmując, czytając taki tekst człowiek zamiast się męczyć, wypoczywa.
    Numerem jeden w tym tekście moim skromnym zdaniem został "analogowy, służbowy uśmiech"  Zapewne jakby był cyfrowy, to spełniał by standardy min. FULL HD, lub może nawet 4K albo też o zgrozo 8K!
  • ~oko
    3 lata temu
    4ny0n3 tak mogłoby być. nie wiem, czy świat cyfrowy podoba mi się i ta jego niepokalana idealność... brrr. zgroza sterylna uroda.
  • ~alka666
    3 lata temu
    Ano tak, musi być plastik, bo brzęczące monety już wyszły z mody 
    
    Jest w tym tekście wiele momentów do śmiechu, ale generalnie, gdy się tak oddalę i rzucę okiem z kilku metrów - smutne to wszystko. Przynajmniej dla mnie. Dzisiejsza rzeczywistość jest upokarzająca dla wielu ludzi. Dla mnie smutne jest, że wartość człowieka bardzo spadła. 
  • ~oko
    3 lata temu
    alka666 wartość człowieka - ktoś policzył cenę rynkową składników, znaczy pierwiastków - nie wyszło dużo.
  • ~alka666
    3 lata temu
    oko tym bardziej nie napawa to optymizmem. Ale cóż, ludzie sami sobie to robią. A potem lecą na rozpierdówę z racami. Ot, całą wartość poszła z różowym dymem.
  • ~MarekAdamGrabowski
    3 lata temuz dużym wykopem
    Brew pozorom nie jest to tylko sympatyczny żart, ale poważny i subtelny opis społeczeństwa w którym zakupy stały się rytuałem. W sumie pokazałeś ważny problem społeczny. Pozdrawiam!     
  • ~oko
    3 lata temu
    MarekAdamGrabowski kupowanie jest już celem samym w sobie. nieważne co, ważne, żeby dużo. a temat przewija się, bo to nie jedyny tekst na ten temat, jaki popełniłem.
  • ~MarekAdamGrabowski
    3 lata temu
    oko Z chęcią przeczytam. A tak przy okazji polecam ci mój najnowszy tekst. Ciekawi mnie jaki będzie twój komentarz. Pozdrawiam! 
Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.