w jeżynowym chruśniaku na oślep nie patrząc
córki nocy zrywałem przybyłe jeżyny
poza czasem więc nie wiem sekundy godziny
krwawiliśmy sokami nie mogliśmy zasnąć
kochaliśmy tak mocno że nawet komary
pisk zmieniały w melodię krwią oszołomione
granatową lub czarną gdy w oczy wpatrzony
z gwiazd byłem wyślepionym przez zbrodnię i karę
w słodkim bólu ścierpieni choć z owocem w ustach
szeptaliśmy palcami do samego rana
granat nocy i jeżyn pozostał na wargach
może sen o świtaniu trochę nas potargał
sen na jawie bo przecież nie mogło być spania
w jeżynowym chruśniaku wśród owoców nocy
w słodko kwaśnym zbudzeniu po otarciu oczu
w dziennym tańcu świetlicznym pozostały kolce
zapisały na skórze wzór fascynujący
promieniami słoneczniak na śniadanie wkroczył
bąk zabuczał i pszczoły rozbudzone kwiaty.
owoc szerszeń i osy kawaleria straceń
zaproszenie na grzbiecie przyniósł żuk kosmaty
Jerzy Edmund Sobczak
****************************************************************************************************************************************************************************
W malinowym chruśniaku
***************************************************************************************************************************************************************************
W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie — oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.
Bolesław Leśmian