Filujących zza meblościanki:
Liczba użytkowników online w ciągu ostatnich 60 min.
1. Zabawy Literackie #1 – Nic się nie stało2. TW#8 – Jestem…3. TW#7 – Urojenia nieindukowane4. TW#6 - Uroboros5. TW #5 – Infamia6. TW#4 – Jak powstają legendy?7. TW #3 – Windykacja8. TW#2 – Niech świat płonie9. TW#1 – Purée ziemniaczane10. TW #7 - To był piękny dzień, ale…11. TW#6 - Blank space, baby12. TW #5 – Czas łaski13. Smocza krew 14. Tak powiedzieli - codziennostrzał(24)15. TW #4 – Bogowie muszą być szaleni16. TW #4 – Bogowie muszą być szaleni17. Strzał - codziennostrzał (23)18. Topielica - codzinnostrzał (22)19. Goniąc kończyny dolne - codziennostrzał (21)20. Kara tysiąca cięć - codziennostrzał(20)21. Dwadzieścia dwie sieroty (2) - codziennostrzał (19)22. Syndrom gotowanej żaby (2) - codziennostrzał (18)23. TW #3 – Pamięć krwi24. Kraina mlekiem i miodem płynąca - codziennostrzał (17)25. Komora deprywacyjna - codziennostrzał (16)26. Sto dni ludzkiego umysłu - codziennostrzał (15)27. Broń, którą stworzyłeś - codziennostrzał (14)28. Dwadzieścia dwie sieroty (1) - codziennostrzał (13)29. Syndrom gotowanej żaby - Codziennostrzał (12) 30. Niagara jest przereklamowana - codziennostrzał (11)31. Trzy, dwa, jeden … - codziennostrzał (10)32. Powrót z ciepłych krajów 33. Kohorta wzgardzonych kochanek (9) - codziennostrzał34. Kohorta wzgardzonych kochanek (8) - codziennostrzał35. Kohorta wzgardzonych kochanek (7) - codziennostrzał36. Kohorta wzgardzonych kochanek (6) - codziennostrzał37. Kohorta wzgardzonych kochanek (5) - codziennostrzał38. Kohorta wzgardzonych kochanek (4) - codziennostrzał39. Kohorta wzgardzonych kochanek (3) - codziennostrzał40. Kohorta wzgardzonych kochanek (2) - codziennostrzał41. Kohorta wzgardzonych kochanek (1) - codziennostrzał

10 / 41

TW#1 – Purée ziemniaczane
<
TW#6 - Blank space, baby
>

TW #7 - To był piękny dzień, ale…

Efekt: 60. Wpleć w opowiadanie anegdotkę ze swojego życia: Podczas ostatniego semestru miałam laboratoria z chemii i jedne z nich prowadził wykładowca, który zadał nam pytanie, czy mieliśmy już okazję wykonywać miareczkowanie. Burknęłam wtedy pod nosem sama do siebie „niestety”, ale wykładowca to usłyszał i pomyślał, że miałam na myśli, że niestety nie mieliśmy okazji wykonywać miareczkowania, podczas gdy miałam na myśli, że niestety zetknęliśmy się z tą techniką. Nie dość, że wykładowca przez całe laboratoria zerkał w moim kierunku i pytał, czy wszystko jest ok, to jeszcze na koniec poprosił mnie do tablicy i kazał obliczać swoje stężenia. Kiedy powiedział, że to koniec zajęć już zbierałam się do wyjścia, pragnąc jak najszybciej opuścić laboratorium, powiedział jeszcze: „Pani Mario, naprawdę dobrze Pani poszło jak na pierwszy raz i niczego Pani tym razem nie przelała” – miał podstawy, by sądzić, że jeśli ktoś wleje czegoś za dużo to ja i teraz kiedy już trochę ogarnęłam pracę w laboratorium za każdym razem, kiedy wlewam idealne ilości do probówek, nawet kiedy mówi, żeby wlać na oko, to każe mi pokazywać probówki i mówi „idealnie”, choć w sumie mógłby już sobie odpuścić, bo już dawno niczego nie przelałam, ale jak widać trauma nadal mu została. W sumie anegdotka sucha, jak suchary chemiczne, które opowiada nam ten sam prowadzący, ale tak miło wspominam te laboratoria i w dodatku tak pasowała mi ta sytuacja do opowiadania, że postawiłam właśnie na nią.

Mam takie wrażenie, że wyszedł z tego mały gniot ;)

Postać: Leśny dziedzic

Zdarzenie: Taniec w zbożu

Efekt: 60. Wpleć w opowiadanie anegdotkę ze swojego życia - anegdotka w opisie

I

Sprężyny starego, spleśniałego fotela skrzypnęły, kiedy jak każdego ranka rozsiadłem się na werandzie. Wiedziałem, że słońce od dwóch godzin gościło już na niebie, była to jedna z tych rzeczy, które brałem na wiarę, nie mogąc dojrzeć złotego dysku ponad konarami drzew. Mała polana zagospodarowana domem, wybudowanym siedem tysięcy lat temu, nie miała szans w starciu z gęstym listowiem, przez co dookoła próżno było szukać, choć źdźbła trawy. A dom? Stał on do dzisiaj. Schowany w sercu lasu, nieopodal miejsca, w którym rura o średnicy sześćdziesięciu centymetrów odprowadzała z miasta ścieki prosto do rzeki, by ta mogła pochłonąć każdy sekret i wszystkie trupy poukrywane w szafach wielkomiejskich ludzi.

Wyjąłem korek z kryształowej karafki i napełniłem kieliszek. Przybliżając zawartość do nosa, powąchałem uważnie, wyczuwają każdą nutę bukietu brudów, grzechów i sekretów, jakich namnożyło się przez tysiące pokoleń, by dziś mogły zbierać swe żniwo. Delikatnie skosztowałem trunku, pierw jedynie koniuszkiem języka, by następnie wziąć śmielszy łyk. Po siedmiu tysiącach lat istnienia doskonale wiedziałem, że nic nie smakowało tak dobrze, jak poranna lampka ścieków, świeżo dostarczonych o poranku. Jednak dzisiejsza dostawa sugerowała wyraźnie, jak rumień wędrujący boreliozę, że dni mego istnienia są policzone. A to sprawiło, że mimo przeciągu pomiędzy zębami nie mogłem przestać się szczerzyć.

Wisienką na torcie końca epoki było dziewczę przedzierające się przez ciemny las, zmierzające wprost na polanę, która stanie się jej domem na kolejne siedem tysięcy lat. Spojrzała na mnie, licząc na to, że gniewnym wzrokiem unicestwi skromnego obserwatora i podważy każde jego słowo. Ach, gdyby tylko mogła przestać histeryzować i wreszcie dostrzec przyszłość, która jej przeznaczona. Zziajana oparła się o drewnianą belką przytrzymującą dach nad werandą i wysapała.

– Coś ty zrobił!

– Ja? – Uśmiechnąłem się, rechocząc.

– Nie wiem, co zrobiłeś, że cały zapas żywności w mieście przegnił w ciągu jednej nocy, ale masz to cofnąć. Natychmiast! – W odpowiedzi jedynie zarechotałem głośniej.

– Mówiłem ci, że tak właśnie będzie.

– I dlatego mam pewność, że to twoja wina! – Pociągnąłem łyk ścieków, nie spuszczając z dziewczyny wzroku. Była młodziutka i głupiutka. Gdybym mógł decydować, nigdy nie wybrałbym rozhisteryzowanej dzierlatki. Jednak los zdecydował i zamiast bystrego, zdolnego młodzieńca miałem ją.

– Przestań się oszukiwać i tracić czas, który mógłbym przeznaczyć na wyszkolenie cię. Jeszcze będziesz żałować, że był czas, w którym mi nie wierzyłaś. – Wspierając się o stół, wstałem, zmierzając do sypialni. Byłem już tak zmęczony. – Wróć, kiedy wreszcie zaakceptujesz fakty. – Zanim zamknąłem drzwi, usłyszałem jeszcze wściekłe prychnięcie. Stawiając sztywno kroki, zbliżyłem się do łóżka. Leżąc w bawełnianej pościeli i zaciskając palce na coraz bledszym klejnocie, zasnąłem.

II

Minął tydzień, odkąd ostatni raz widziałam upierdliwego starucha i choć zarzekałam się, że już nigdy więcej nie pójdę do niego, dziś przedzierałam się przez gęste zarośla w stronę, z której dochodził intensywny smród ścieków spuszczanych do rzeki. Po dotarciu na pozbawioną słońca polanę weszłam do starego domu. Miałam przed oczami rozmazany obraz leśnego dziedzica, jak zwykli prześmiewczo przezywać go miastowi, choć sam tytułował się obserwatorem. Usłyszałam skrzypienie kolan i mężczyzna w niezwykłym dla niego tempie podszedł do drzwi, w których progu stałam. Pomarszczoną i zrogowaciałą dłonią otarł łzy z mojej twarzy i patrząc prosto w oczy, zapytał.

– Co się stało, że uwierzyłaś?

– Moja matka zmarła. Wraz z całą dzielnicą zachorowała na czarną śmierć i zmarła w ciągu jednej nocy. Mnie nic nie było i chcieli mnie zamknąć w izolatce, żeby przebadać. – Próbowałam złapać oddech, lecz jedynie zaciągnęłam wodę, która wezbrała w nosie.

– To kryształ cię ocalił. Czy teraz wierzysz? – Pociągnęłam nosem, lecz zaciskając zęby i pięści, skinęłam głową. Nie mogłam dłużej się oszukiwać.

– Idź spać – wskazał łóżko. – Musisz się uspokoić, zanim zaczniemy przygotowania.

III

Mimo że zaspana dziewczyna była już na nogach od ponad godziny nie mogłem dostrzec u niej choćby odrobiny trzeźwego umysłu. Wśród biuret rozwieszonych nad zlewkami ze sporządzonymi przez nas eliksirami wyglądała niczym stos nieszczęść. Końcówką laski podsunąłem jej pod nos kieliszek pierwszorzędnych ścieków, na których widok zmarszczyła nos z obrzydzeniem. Zrezygnowany opadłem na fotel i poprawiłem okulary.

– Wypij rzesz to wreszcie.

– Nie ma mowy – warknęła.

– Już ci mówiłem, że musisz potrafić ocenić poziom zepsucia ludzkości, a nie ma na to lepszego sposobu niż delektowanie się, tym co tak starannie starają się ukryć. – Zirytowana próbowała przez chwilę zmiażdżyć mnie spojrzeniem, jednak po kilku sekundach westchnęła i na raz wychyliła porcję ścieków. Ledwo przełknęła, podniosła się i wychyliła głowę przez okno, wymiotując. Odwróciła się i oparła o parapet. Przeklęta histeryczka robiła postępy zbyt wolno.

– Zadowolony?

– Nie. Po raz kolejny przegapiłaś punkt równoważnikowy. Znów marnujesz nasz czas.

– Nie wiem, po co to robimy. Zwyczajnie moglibyśmy dodać odpowiednią ilość mojej krwi do mikstury.

– Musimy mieć pewność, że wszystkie trzy eliksiry mają dokładnie taką samą moc. A to najłatwiejszy sposób, by to sprawdzić.

– Jak dla kogo – mruknęła. Mimo irytacji wyrównała poziom krwi w biurecie i zaczęła od nowa.

– Dlaczego nie możemy po prostu przygotować eliksiru śmierci? Po co dajemy jakąkolwiek szansę śmierci. – Zirytowany jęknąłem. Czy ona mnie nie słuchała? A może była głupsza, niż początkowo zakładałem?

– Już ci to tłumaczyłem. Był czas, gdy o losie świata decydowali sędziowie, lecz ostatni z nich zawiódł. Zdecydował, że ocali ludzkość, choć ta była na wskroś przegniła zepsuciem. Biedny dureń. Chciał ocalić swoją rodzinę, a tak naprawdę skazał ludzkość na śmierć. I to nie tą oczyszczającą, która przyjdzie, jeśli w dniu sądu wypijesz transfer zamiast eliksiru śmierci. Ten niesprawiedliwy wyrok przyniósł zamiast czystki i nowego początku, nieskończony chaos. Dopiero kiedy pierwszy obserwator, po wieloletnich badaniach alchemicznych, naładował kryształ wzrastającą mocą szalejącej zarazy, głodu i śmierci przyszła nadzieja. W dniu, kiedy zwiastuny osiągnęły apogeum swej mocy, a na świecie nie było już ani jednej żywej duszy kryształ pochłonął ich moc, sprowadzając nowy początek ludzkości. Od tej pory polegamy na losie i przeznaczeniu, zamiast zawodnemu osądowi ludzkiemu. Jeśli zawiedziemy, jak niegdyś zawiedli sędziowie, dla świata nie będzie już nadziei. Nowy cykl się rozpocznie, a na ziemi zapanuje nieskończony chaos.

– Jeśli pozbawimy zwiastuny mocy, to jakim cudem mogą przynieść zniszczenie? Przecież to nie ma żadnego sensu.

– Wszechświat jest skomplikowaną konstrukcją, a jej równowaga jest niezwykle krucha. Jest życie to i musi być śmierć. Jeśli przyszedł jej czas, nic nie możemy zrobić. Możemy jedynie czekać i dopilnować by następny obserwator przekazał kolejnemu wiedzę wraz z kryształem. To jedyna szansa by cykl pewnego dnia przyniósł życie, którego tak bezsensownie starasz się trzymać. Uważaj! – Dziewczyna spojrzała na przemiareczkowaną miksturę i walnęła czołem o blat. – Znowu przelałaś! W takim tempie prędzej wszyscy zginiemy!

IV

Starzec szturchnął mnie końcem laski. Trzęsącą dłonią wskazał na czterech mężczyzn ubranych w czarne szaty i maski z długimi dziobami. Szli przez pole pszenicy, a peleryny tańcząc w zbożu, pochłaniały wszelkie światło dookoła.

– Przedstawiciele piekła.

– W życiu bym się nie domyśliła – prychnęłam.

– Nie masz za grosz szacunku do odwiecznego cyklu. Niewiele osób może zobaczyć koniec świata choć raz w życiu. Ty będziesz świadkiem aż dwóch apokalips. Miejmy nadzieję, że dzisiaj zrozumiesz, jak wielkie masz szczęście.

Postaci zatrzymały się naprzeciwko nas. Jeden z przedstawicieli wyszedł przed szereg i ruchem dłoni zmaterlizował czarny blat. Podeszłam do stołu i wyjęłam z walizki cztery fiolki z czerwonym eliksirem. Starzec podszedł i od tyłu zawiesił na mojej szyi kryształ, który był już przezroczysty. Mężczyzna naprzeciwko ruchem dłoni przywołał księgę zwiastunów, która otworzyła się w środku. Wiatr zerwał się, a chmury zasłoniły niebo, by odebrać resztkę jasności, której nie pochłonęli przedstawiciele. Na dźwięk skrzypiącego głosu miałam ochotę cofnąć się, zwinąć w kłębek i jak najszczelniej zasłonić uszy. Mimo to stałam. Tak prosto, jak tylko byłam w stanie.

– Zgodnie z porozumieniem zawartym tysiące lat temu przez pierwszego obserwatora i naszym nieświętym panem, największym z bluźnierców, przybyliśmy, by dopełnić tradycji i zesłać na ten martwy świat oczyszczenie, będące początkiem jego panowania.

Czekałam, aż wybierze jedną z fiolek, jednak jak wszystko na tym świecie i koniec nie mógł być tak prosty, jak być powinien. Przedstawiciele piekła rozpoczęli kłótnię, a każdy z czterech chciał wybrać inną fiolkę, choć to i tak nie miało żadnego znaczenia. Czekałam, a świat dookoła pogrążał się w coraz większym chaosie. Czułam, jak z każdą sekundą morowe powietrze gęstnieje, a wojna domowa wywołana brakiem żywności pochłania coraz więcej istnień, podczas gdy mężczyźni kłócili się, przeglądając statystyki. Wreszcie wybrali i podali mi fiolkę, która stała po lewej. Chwyciłam eliksir, odkorkowałam butelkę i wypiłam do dna.

W jednej chwili obraz stracił ostrość, a świat dookoła zaczął wirować. To nie tak miało być. Przecież…

V

Ocknęłam się, mrużąc oczy. Chciałam krzyczeć, jednak wyschnięte gardło utrudniało nawet oddychanie. Sapnęłam, podnosząc się na czworaka. Ujrzałam kilka metrów dalej wyłaniających się z lasu przedstawicieli piekła. Chciałam uciec, lecz potknęłam się, ponownie lądując na ziemi. Na czworaka czołgałam się w stronę zabudowań, byle dalej od ścigających mnie mężczyzn. Dobiegłam do płotu, lecz poślizgnęłam się, upadając tuż obok drewnianej zabudowy. Zachłysnęłam się błotem wymieszanym z fekaliami i zrozumiałam, że drewniane deski, o które się wspieram, są ścianą latryny.

Przełknęłam i poczuła ogrom zepsucia oraz choroby toczące właścicieli toalety. W tej chwili pojęłam, jak wielki błąd popełniłam, jednak było już za późno. Przedstawiciele podciągnęli mnie za ramiona, aż stanęłam naprzeciwko jednego z nich, który dłonią przejechał po moim brzuchu.

– Złamałaś przymierze zawarte tysiące lat przed twym istnieniem. – W oczach poczułam łzy.

– Naprawię to. Przysięgam, że zrobię wszystko…

– To już nie ma żadnego znaczenia – roześmiał się. – Nasz pan sam odbierze, to co próbowałaś mu skraść, przygotowując cztery fiolki z miksturą śmierci. Sprowadzisz go na świat, a potem będziesz istnieć, by patrzeć, jak niszczy wszystko, co tak nieudolnie próbowałaś chronić. – Poczułam, jak pod jego ręką mój brzuch rośnie, osiągając rozmiary przerośniętego arbuza. Następnie nastały skurcze, a ja zaczęłam rodzić. Zanurzona w błocie wymieszanym z gównem i szczynami kosztowałam świata, który już dawno na wskroś przegnił i był idealnym miejscem dla bękarta, którego połączono ze mną pępowiną. Opadła z sił ledwo zarejestrowałam pierwszy krzyk dziecka, a potem nastał chaos i nie było już nic, poza jego słowem.

11377 zzs

Liczba ocen: 4
85%
0%
25%
50%
75%
100%
© Copyright - wszystkie prawa zastrzeżone.
Autor: !MHSchaefer
Dodano: 2021-07-25 20:38:18
Kategoria: trening-wyobrazni
Liczba wejść:
Folder: TW

    Komentarzy: 13

  • *TreningWyobrazni
    2 lata temu
    Witamy nowy tekst TW  Przypominamy o wrzuceniu linku do wątku https://t3kstura.eu/Forum/nowy_w.php?id_watku=18 
  • ~oidrin
    2 lata temuz wykopem
    Chyba masz szczęście do leśnego dziedzica. Tym razem bardziej kupiłam atmosferę tekstu, przymierze dziewczyny z leszym było ciekawym motywem, a i apokalipsę dało się w to zgrabnie wpleść.Z anegdotką to zawsze ciężka sprawa, ale też dobrze z tego wybrnęłaś. 
  • !MHSchaefer
    2 lata temu
    oidrin Hej!
    Przyznam, że kiedy drugi raz z rzędu trafił mi się leśny dziedzic, to trochę się podłamałam, ale ostatecznie chyba go oswoiłam i jeśli trafi mi się w następnym rozdaniu, to już będzie sztos. 
    Cieszę się, że całokształt miał jakikolwiek sens, bo i w to w pewnym momencie zwątpiłam.
    Dzięki, że wpadłaś.
    PA! 
  • *TreningWyobrazni
    2 lata temu
    Rozpoczynamy głosowanie w obecnej edycji TW!
    
    Serdecznie zapraszamy do oddania głosu:
    https://t3kstura.eu/Forum/nowy_w.php?ktg=trening%20wyobrazni&id_watku=224#p-29433
    
    Pozdrawiamy
    Zespół TW
  • ~Olciatka
    2 lata temuz wykopem
    Cześć MHSchaefer,
    Czytałam z przyjemnością. Bardzo podoba mi się picie ścieków oraz końcowa scena porodu. Śmierdząco, brudno i pełno gówna. 
    Brawo!
    
  • !MHSchaefer
    2 lata temu
    Olciatka Tak miało być. Dzięki, że wpadłaś.
    PA!
  • ~Zdzislav
    2 lata temuz dużym wykopem
    Kolejne dobre fantasy w Twoim wydaniu. Przyznaję co prawda, że trochę się pogubiłem w szczegółach, dotyczących działania i roli, jaką pełniły cztery fiolki (a właściwie ich zawartość), które wybierali przedstawiciele piekła, ale to nie przeszkodziło mi aż tak bardzo w odbiorze całości. A odbiór był bardzo przyjemny. No i te smaczki, o których zresztą wspomniała też Olciatka, czyli delektowanie się ściekami, czy poród w śmierdzącym szlamie, robią tutaj świetną robotę. Postać obserwatora (obserwatorów) i poprzedzających ich sędziów, to też fajny, rozbudzający wyobraźnię koncept. Dobra lektura  
  • !MHSchaefer
    2 lata temu
    Zdzislav Hej!
    
    Byłam pewna, że ktoś mi napisze o tych fiolkach, bo sama przez chwilę się z nimi pogubiłam. Wiedziałam, o co mi chodzi, ale nie miałam pomysłu, jak zgrabnie wpleść w opowiadanie coś, co by wyjaśniło całą ideę tych eliksirów, a nie chciałam za bardzo mentorować zaraz po wyjaśnieniu przeszłości sędziów i obserwatorów. Myślałam, że coś napiszę w przedostatniej części, ale wtedy zorientowałam się, że prawie wykorzystałam limit zzs, a chciałam jeszcze napisać ostatnią część, więc zostawiłam to już tak jak było. 
    
    Dzięki, że wpadłeś.
    
    PA!
  • *alfonsyna
    2 lata temu
    Mega fajny klimat, opisy zrobiły swoje, dało się wczuć, zwłaszcza te wszystkie mało przyjemne rzeczy tak naprawdę robią dobrą robotę opowiadaniu. Można oczywiście byłoby nieco dopracować, ale tak naprawdę jedyne, co mi nieco przeszkodziło, to takie nie do końca rozjaśnione drobiazgi (jak rzecz z fiolkami) czy też samo zakończenie, w którym nieco ciężko było mi pochwycić tak naprawdę ciąg przyczynowo-skutkowy, przez co pozostało po nim znacznie więcej pytań niż odpowiedzi. Być może przez limit trochę za szybko się to za działo i nie zdążyłaś już rozjaśnić pewnych kwestii. Na pewno materiał nadaje się do lekkiego rozwinięcia, bo mamy tu kawał potencjału! 
  • +KluczDoPiwnicy
    2 lata temuz wykopem
    Cześć,
    fajna historia, obrzydliwość ładnie weszła, wątki apokaliptyczne też nieźle wplecione. Dobra robota 
    Anegdotka również niczego sobie, ja bardzo lubię suchary, nota bene, więc gdybyś miała jakieś chemiczne, to śmiało podrzucaj.
    Pozdrawiam!
  • ^szopciuszek
    2 lata temu
    Szkoda, że jest limit znaków, bo pewnie więcej być może byśmy się dowiedzieli. Motyw z piciem ścieków bardzo fajny. Klimat też niczego sobie 
  • ~pkropka
    2 lata temu
    Hejo,
    Na początek trochę czepialstwa (nie przeraź się, sama drobnica):
    "Mimo że zaspana dziewczyna była już na nogach od ponad godziny[,] nie mogłem dostrzec u niej choćby odrobiny trzeźwego umysłu." - znalazłam uciekiniera
    "– Już ci mówiłem, że musisz potrafić ocenić poziom zepsucia ludzkości, a nie ma na to lepszego sposobu[,] niż delektowanie się[-,] tym[,] co tak starannie starają się ukryć" - nie jestem przecinkowym ekspertem, sugestie do twojej rozwagi
    "Dopiero kiedy pierwszy obserwator, po wieloletnich badaniach alchemicznych, naładował kryształ wzrastającą mocą szalejącej zarazy, głodu i śmierci[,] przyszła nadzieja. W dniu, kiedy zwiastuny osiągnęły apogeum swej mocy, a na świecie nie było już ani jednej żywej duszy[,] kryształ pochłonął ich moc, sprowadzając nowy początek ludzkości." - tu coś się zadziało interpunkcyjnie. Pierwsze zdanie w ogóle bym przeredagowała na coś w stylu "nadzieja przyszła dopiero po wielu latach badań alchemicznych, kiedy pierwszy obserwator naładował kryształ wzrastającą mocą szalejącej zarazy, głodu i śmierci.
    "Jeśli przyszedł jej czas, nic nie możemy zrobić. Możemy jedynie czekać i dopilnować[,] by następny obserwator" - 2x możemy
    "Szli przez pole pszenicy, a peleryny tańcząc w zbożu, pochłaniały wszelkie światło dookoła." - tańczące. Inaczej wychodzi, że gdyby były nieruchome, to nie pochłaniałyby światła. No i tu mam większy zarzut. Na początku piszesz, że przez gęste korony drzew nie docierało światło: "Mała polana zagospodarowana domem, wybudowanym siedem tysięcy lat temu, nie miała szans w starciu z gęstym listowiem, przez co dookoła próżno było szukać, choć źdźbła trawy." Skąd więc zboże?
    "Nasz pan sam odbierze[-,] to[,] co próbowałaś mu skraść"
    
    Wszystko to oczywiście sugestie, ostateczna decyzja zawsze należy do autora 
    Całość ma dobrze zarysowany klimat. Zaintrygowała mnie postać obserwatora, widać też, że masz sprawne pióro.
    Natomiast niezbyt zrozumiałam sprawę fiolek. Aż wróciłam przeczytać wyjaśnienie starego obserwatora, ale nadal nie ograniam, co chcieli osiągnąć.
  • !CptUgluk
    2 lata temu
    Hejo! Podobnie jak przedmówcy nie do końca skumałem rzecz z fiolkami (a przynajmniej mi się wydaje, że mogłem nie skumać, jak należy), ale poza tym opowiadanie naprawdę fajne. Jest troszkę niedopowiedzeń, ale wiadomo - limity, nie da się wszystkiego opisać tak, jakbyśmy sobie życzyli  Motyw z piciem szamba (bleeh), piekielni wysłannicy, rytuał, postać Obserwatora - to wszystko razem wzięte zrobiło robotę  No i ta końcówka! Według mnie najlepsza z całego opka. Bardzo się mnię podobała  Spoko tekścior, dzielnie walczysz 
Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.