Filujących zza meblościanki:
Liczba użytkowników online w ciągu ostatnich 60 min.
1. Czarna ziemia i kolor nadziei2. Kiedy zamykam oczy...3. Srogie tabsy milordzie 4. Restauracja5. Kryzys twórczy6. sen Szaleńca7. Ares8. Świąteczne jaja z wtórnego importu 9. Przedszkole – czyli zbyt długa, jednak wciąż za krótka refleksja liryczno-satyryczna na temat pisarstwa, pisarzy, zachowań społecznych, struktury edukacji, zgubnego wpływu alkoholizmu na etykę pracy i pewnie jeszcze czegoś tam.10. Wątki ulotne #16 – Dlaczego psy gryzą?11. Wątki ulotne #15 - Dzień kota12. Amstaff #3 - Ten faktycznie groźny, ale za to kochany13. TW#7 – Zemsta drwala14. Słowiańskie strachy wracają do łask15. Wątki ulotne #18 - "Nowy rok, nowa ty!"16. Amstaff 2 - jeszcze groźniejszy17. Wątki ulotne #17 - wystrzałowa zabawa sylwestrowa 18. Amstaff - bardzo groźny19. Wątki ulotne #16 - jak pomóc psiakom w zimie?20. Wątki ulotne #15 - Tik-tak21. Szukając sensu Bożego Narodzenia22. Dwie noce w Szwecji23. TW #5 – Autsajder24. Zapatrzona25. Wątki ulotne #14 - Nie goń jak pies, wrzuć na luz. 26. Wątki ulotne #13 - Zaledwie słów kilka o śmierci i noszeniu wilka27. Póki śmierć nas nie rozłączy28. Roztańczeni29. Dawid i Goliat30. Szaty historii31. Oberek32. Dziadowskie Halloween33. Wątki ulotne #12 – Słoma w butach34. Dzień dobroci dla zwierząt - to dziś!35. Nikt nie kocha tak, jak stary pies36. Pióro ostrzejsze jest od... bagnetu – Rozmowa z Navalem, byłym żołnierzem GROMu, autorem książek o tematyce wojskowej. 37. „Kiedy język nam mówi..." – Wywiad z Michałem Rusinkiem38. Wątki ulotne #11 – Są takie dni...39. Wątki ulotne #10 – Bądź sobą! 40. Wątki ulotne #9 – Myślenie, cierpienie i zatwardzenie41. Wątki ulotne #8 – „Legen... czekaaaaj... darny! Legendarny!"42. Wątki ulotne #7 – Gdzie widzisz siebie za pięć lat?43. Wątki ulotne #6 – Ty zwierzaku!44. Wątki ulotne #5 – Ślimak45. Wątki ulotne #4 – Misie-patysie46. Wątki ulotne #3 – Sens życia47. Wątki ulotne #2 – Sprane marzenia48. Wątki ulotne #1 – Kurtyna nocy49. Z innego świata50. Wspomnienie wiosny51. Dom w środku lasu 352. Dom w środku lasu 253. Dom w środku lasu54. Promyk 55. Panna młoda a przeterminowana 56. Zimna krew57. Ściąć mu głowę!58. Przepis59. Diabelskie spojrzenie60. Scoia'tael61. A mówią, że już nie ma...62. Milwa63. Czar orientu64. A ty? Jaką masz wymówkę?65. Gołomp włatca mhroku66. Na ubitej ziemi67. Na bagnety68. Łowca69. Winter is coming!70. Zbrodnia Ikara71. Diabeł mówi dobranoc72. Oblicze wojny II73. Oblicze wojny74. Czy te oczy mogą kłamać?75. Siostra burzy76. Bez biegunów ale kuń77. Nie taki diabeł straszny

27 / 77

Wątki ulotne #13 - Zaledwie słów kilka o śmierci i noszeniu wilka
<
Roztańczeni
>

Póki śmierć nas nie rozłączy

Nóż ślizgał się po ostrzałce wolnym, prawie pieszczotliwym ruchem. Chrzęścił i świszczał delikatnie, jakby dawał znać, że ta pieszczota sprawia mu przyjemność. Szybko została ona jednak przerwana. Wprawne dłonie delikatnie przeciągnęły wilgotną szmatką po lśniącym ostrzu. Nóż błysnął w promieniach popołudniowego słońca, wdzierających się przez otwarte okno, następnie jednym zdecydowanym cięciem zagłębił się w mięso. Darł tkanki bez najmniejszego oporu, jak gdyby wchodził w ciepłe masło. Samotna kropla krwi spłynęła aż na rękojeść, zaciśnięte na niej palce, a potem dalej, na nadgarstek. Kobieta trzymająca narzędzie podniosła dłoń do twarzy i zlizała z niej posokę. Powoli. Z lubością. W tym momencie zgrzytnął zamek, a chwilę później drzwi trzasnęły z łoskotem.

– Cześć piękna! – dobiegł stłumiony głos z przedpokoju. – Co gotujesz?

– Hej! Filet mignon z opiekanymi ziemniaczkami i szparagami na maśle – odkrzyknęła Agata. – Ale będziesz musiał poczekać. Dopiero kroję mięso.

Kamil wpadł do kuchni. Po drodze zrzucił buty i zgubił torbę. Złapał swoją narzeczoną w mocny uścisk i pocałował.

– Ubrudzisz się! – krzyknęła, próbując się od niego odsunąć.

– Tęskniłem za tobą – odpowiedział pozornie bez związku, dalej ją obejmując.

– Ja za tobą też. – Uśmiechnęła się i spojrzała mu głęboko w oczy, uwielbiała, jak na nią patrzył. – Zdążysz wziąć prysznic jeśli chcesz. Zajmie mi to jeszcze z pół godziny.

– E, tam. Wolę siąść tutaj i popatrzeć, jak gotujesz.

– Jesteś niemożliwy. – Pokręciła głową w udawanej złości, ale rumieniec na policzkach powiedział Kamilowi, że odczytała to jako komplement.

Poluzował krawat, rozpiął guzik kołnierzyka i usiadł na jednym z kuchennych krzeseł. Agata wróciła do krzątania się po kuchni. Uwielbiał patrzeć, jak się porusza. Nie tylko przy gotowaniu, ale w każdej sytuacji. Jak tańczy, sprząta, pływa, spaceruje. Mimo że wiele osób określiłoby ją jako pulchną, była w niej niesamowita gracja. Stąpała z taką lekkością, jakby jej stopy nie dotykały ziemi. Był też seksapil. Aż nim kipiała. Każdy jej ruch, każda poza, to jak wyciągała blachę z piekarnika, jak ssała końcówkę długopisu, jak w zamyśleniu wodziła opuszkami palców po szyi, wszystko to ociekało erotyzmem, którego mogłaby jej pozazdrościć niejedna hollywoodzka gwiazda. Kamil wolał oglądać, jak gotuje niż jakikolwiek film i za każdym razem był zdumiony, że po ponad dwóch latach razem ona wciąż tak bardzo go podnieca, nawet się nie starając.

– Jak było w pracy? – zapytała, wyrywając go z zadumy.

– Nudno. Jak zawsze – odparł z ociąganiem, dalej nie spuszczając z niej oczu.

– Nic fajnego się nie stało? – nie poddawała się.

– Jeden facet chciał wyłudzić ubezpieczenie i obił sobie bok auta łańcuchem. Tomkowi znowu rąbnęli jogurt z lodówki. To, co zawsze. A u ciebie?

– Zaczęłam nowy projekt. Stronę dla salonu meblowego. Skarbie, żebyś ty widział, jakie oni tam mają rzeczy!

Zawirowała, obracając się, jej fartuszek zafurkotał w powietrzu, włosy rozpadły się kasztanową burzą i niesfornymi kosmykami opadły na rumianą buzię, bujne piersi zafalowały, poddając ciężkiej próbie wytrzymałość materiału, z którego zrobiona była ciasna bluzka. Kamil głośno przełknął ślinę.

– Boże, jakaś ty piękna – powiedział, potrząsając głową.

Agata, przestała na chwilę mówić, przyłożyła jedną dłoń do twarzy, zakołysała szerokimi biodrami, wiercąc palcami jednej stopy po powierzchni podłogi – zupełnie jak zakłopotana mała dziewczynka. Po chwili podniosła na narzeczonego wielkie piwne oczy, ręką, w której trzymała nóż, złapała za róg fartuszka i dygnęła.

– Dziękuję. – Uśmiechnęła się do niego. – Ale posłuchaj do końca, oni mają tam taką kanapę, która idealnie pasowałaby do naszego salonu… – Rozgadała się na dobre i nie pozwoliła już sobie przerwać.

Kamilowi to nie przeszkadzało, lubił jej słuchać, uspokajał go sam tembr jej głosu. Także następne pół godziny, które Agata potrzebowała na skończenie obiadu, spędził na potakiwaniu, zadawaniu zdawkowych pytań, na które odpowiedzi średnio go interesowały, i uważnym obserwowaniu swojej ukochanej. Czasem tylko, gdy była odwrócona tyłem, nieznacznie marszczył brwi, jakby intensywnie o czymś myślał, czymś się martwił. Ale zawsze trwało to tylko chwilę, a potem jego twarz wypogadzała się na powrót.

Usiedli razem do obiadu, który jak zawsze był po prostu niesamowity. Agata gotowała tak dobrze, że Kamil wzbraniał się przed wychodzeniem do restauracji. Robili to rzadko i tylko dlatego, żeby czasem wyrwać się z domu i pójść gdzieś na randkę. Po skończonym posiłku siedzieli jeszcze przez chwilę i rozmawiali, planując wypad do kina. W pewnym momencie Agata spojrzała na zegar wiszący na ścianie i nerwowo drgnęła.

– Jezu, skarbie, ale się zagadaliśmy, muszę uciekać!

– Co? Znowu? Gdzie? – zdziwił się Kamil.

– Mówiłam ci przecież. Umówiłam się z Beacią na zakupy. Pewnie wskoczymy na jakiegoś drinka. Nie martw się, powinnam być z powrotem przed północą.

– Przed północą? – Mars znowu zagościł na czole mężczyzny. – Strasznie długie zakupy.

Agata podniosła się i obeszła do połowy mały okrągły stolik, przy którym jedli. Jedną ręką zabrała jego talerz, drugą ujęła go delikatnie pod brodę i pocałowała.

– Kobieta potrzebuje czasu ze swoją przyjaciółką – powiedziała, gdy już oderwała swoje wargi od jego. – Inaczej zwariuje. Jutro jestem cała twoja. – Wyprostowała się i przejechała wolną dłonią po swoim ciele od obojczyka do uda. – Cała. Dobrze?

Kamil uśmiechnął się samymi kącikami ust, patrząc na nią jak szczenię błagające swoją panią o uwagę i skinął głową.

– Jasne kochanie – powiedział w końcu. – Baw się dobrze.

***

Kamil samotnie przemierzał duży pokój, krążąc od jednej ściany do drugiej z założonymi rękami. Co jakiś czas wyciągał z kieszeni smartfona, obracał go w dłoni, przyglądał mu się, a potem chował z powrotem. W końcu wyciągnął z szafki napoczętą butelkę wódki, stojącej tam od czasu ostatniej imprezy, którą urządzili u siebie. Odkręcił, ostrożnie zbliżył nos do gwintu, powąchał. Skrzywił się natychmiast i odłożył flaszkę na stół. Nie lubił wódki, ale próbował się uspokoić. Po raz nie wiadomo który sięgnął do kieszeni po telefon. Coś innego jednak przykuło jego uwagę. Wyciągnął z szafki małe, czarne welurowe pudełeczko. Obrócił je delikatnie w palcach, otworzył. Było puste. Oczywiście, że było puste, bo pierścionek, który przyniósł w nim do domu, spoczywał na palcu Agaty. W tym właśnie był problem.

Kiedy prawie miesiąc wcześniej Kamil wreszcie zdobył się na odwagę, ukląkł przed Agatą na jedno kolano, pokazał jej pierścionek zaręczynowy i spytał, czy zostanie jego żoną, jej reakcja przeszła jego najśmielsze oczekiwania. Rzuciła mu się na szyję, krzycząc „tak, tak, tak!”, przewrócili się obydwoje na podłogę, po której teraz chodził, i tam już zostali przez długi czas, kochając się ze sobą namiętnie. Potem jednak… potem nie stało się nic. Kamil spodziewał się, że jego narzeczona od razu zacznie planować wesele. Układać listę gości, menu, szukać sali, poprosi go, by pomógł jej wybrać tort, urządzi wieczór z przyjaciółkami, na którym będą szukać dla niej sukni ślubnej. Zawsze wszystko planowała. Zawsze przejmowała inicjatywę i organizowała każdą imprezę, każde wydarzenie. Taka po prostu była, wulkan ukierunkowanej na konkretne działanie energii. Tymczasem tuż po zaręczynach oboje wrócili do normalnego życia, do codzienności i jedyną widoczną zmianą był pierścionek na palcu Agaty. Była też inna zmiana, mniej widoczna, dla wszystkich poza Kamilem – jego narzeczona coraz częściej znikała z domu. Zawsze miała jakiś powód: wyjście z koleżankami, wizyta u matki, wolontariat w domu opieki, który niedawno podjęła. W efekcie nie spędzali ze sobą więcej niż dwa, może trzy wieczory w tygodniu. Na temat ślubu nie rozmawiali. Za każdym razem kiedy próbował, ona szybko zmieniała temat.

Kamil schował na miejsce pudełeczko po pierścionku i butelkę wódki. Jeszcze raz spojrzał na telefon. Kilka dni temu zainstalował na nim aplikację służącą do śledzenia innych telefonów. Zainstalował ją też potajemnie w telefonie Agaty. Teraz wystarczyłoby, żeby ją otworzył i mógłby się dowiedzieć, gdzie jest jego narzeczona. Nie mógł się jednak na to zdobyć, czuł, że pogwałciłby tym jej prywatność, zbrukał zaufanie, którym się darzyli. Miał wystarczająco wyrzutów sumienia przez to tylko, że w ogóle przyszło mu do głowy coś takiego.

Schował komórkę i poszedł do łazienki, żeby odbyć wieczorną toaletę i przygotować się do snu. Już miał wychodzić i iść do sypialni, ale kiedy wyrzucał do kosza nić dentystyczną, coś przykuło jego uwagę. Kawałek ozdobnej papierowej torby przyrzuconej niedbale chusteczkami do demakijażu, rolkami po papierze toaletowym i kartonowym pudełkiem. Rano jej tam nie było, nie miał co do tego wątpliwości. Schylił się i wyciągnął ją z kubła. Obejrzał dokładnie. Na czerwonej tasiemce był zawieszony kartonowy bilecik z nazwą firmy znanej z produkcji ekskluzywnej bielizny. Kamil z torbą wciąż w dłoni, zdecydowanym krokiem wyszedł z łazienki i skierował się do sypialni. Otworzył szufladę w komodzie, w której Agata trzymała tego typu nocną garderobę. Przejrzał wszystko, ale nie znalazł niczego, w czym by jej już nie widział. Przeszukał inne szuflady. Szafę, szafkę nocną, zajrzał pod łóżko, materac i poduszki. Nie znalazł niczego, co mogłoby stanowić zawartość torby.

Wyrwał z kieszeni komórkę. Mokre od potu palce ślizgały się po ekranie, który nie chciał współpracować. Kamil czuł, jak jego puls przyspiesza, jak serce łomocze w piersi. W końcu udało mu się wcisnąć ikonę aplikacji i opcję „pokaż lokalizację”. Niebieska kropka, symbolizująca Agatę na mapie, nie przebywała nigdzie w pobliżu galerii ani pasażu handlowego. Nie było jej też w barze, pubie, czy restauracji. Nie była nawet nigdzie w pobliżu domu Beaty. Aplikacja pokazywała mu prywatny adres w środku starej dzielnicy robotniczej. Kamil wcisnął urządzenie do kieszeni. W pośpiechu ubrał buty, zarzucił kurtkę i wybiegł z mieszkania.

***

Czwartkowe noce są zwykle ciche i ta nie odbiegała od normy. Po krzywym, nieremontowanym od dekad chodniku biegnącym między blokami wzniesionymi z wielkiej płyty błąkało się tylko kilku nastolatków. Na ławce, koło piaskownicy znajdującej się nieopodal, siedziało dwóch meneli, w milczeniu podających sobie butelkę.

Kamil zaparkował samochód po drugiej stronie ulicy od bloku, w którym według aplikacji śledzącej od prawie dwóch godzin przebywała Agata. Nie znał dokładnego adresu, numeru mieszkania, nawet nowoczesna technologia ma swoje ograniczenia. Z dużą dozą pewności jednak mógł określić właściwą klatkę schodową. Od trzydziestu minut na zmianę patrzył w ekran telefonu i po kolei we wszystkie okna, w których paliło się światło. Nigdzie jednak nie dostrzegł swojej narzeczonej. Przez głowę przebiegały mu różne scenariusze.

„Może poszły z Beatą do jakiejś koleżanki, której nie znam?” – zastanawiał się. – „Albo Agata wpadła na kogoś, kogo od dawna nie widziała i nie mogła odmówić zaproszeniu? Może mieszka tu jakaś wedding planerka, a jego narzeczona chodzi tu razem z nią ustalać szczegóły ich wesela, bo chce mu zrobić niespodziankę”.

Kamil próbował uspokoić się na wszystkie możliwe sposoby, ale za każdym razem jego umysł wracał do jednej natrętnej myśli.

„Zdradza mnie”.

Ktoś wyszedł z klatki zaraz obok jego samochodu. Kobieta przełożyła worek ze śmieciami do drugiej ręki, i nogą opuściła blokadę drzwi, po czym szybko podreptała wzdłuż budynku, zostawiając wejście na klatkę otwarte na oścież. Kamil nie zastanawiał się długo. Wyszedł z samochodu i wbiegł do środka. Przeskakiwał po dwa schody, zanim nie znalazł się na drugim półpiętrze. Stanął na palcach, przykleił nos do wąskiego okna i zaczął znowu po kolei lustrować okna w bloku naprzeciwko. Teraz z wysokości prawie drugiego piętra widział dużo więcej, mógł zajrzeć głębiej do środka mieszkań.

Drzwi na dole zatrzasnęły się głucho. Na schodach rozbrzmiał stuk pospiesznych kroków. Kamil wstrzymał oddech. Na jego szczęście już chwilę później usłyszał chrobot klucza w zamku i odgłos zamykanych drzwi. Wrócił do obserwacji. Wypatrywał kilka minut, a potem przeniósł się wyżej. Znowu obserwował i znowu ruszył w górę. Zobaczył ją dopiero, gdy zatrzymał się po raz czwarty. Jego serce najpierw stanęło, a w chwilę później rozpadło się na kawałki.

Agata była naga. Siedziała okrakiem na jakimś mężczyźnie – brodatym osiłku, którego Kamil widział po raz pierwszy w życiu. Ruszała się rytmicznie w przód i w tył, ale całe jej ciało zdawało się wić. Plecy wyginały się, jakby tańczyła, głowa podskakiwała zmysłowo, rozrzucając wszędzie kaskadę włosów, przypominających jesienne liście porwane wiatrem. Trzymała się za wielkie piersi, które ożywały w jej rękach, przelewając się na, zdawałoby się, niemożliwe sposoby. Widział ją w ten sposób tak wiele razy, chociaż nigdy z tej perspektywy. To była jej ulubiona pozycja. Kamilowi zrobiło się słabo. Poczuł, jak gardło mu się zaciska, łzy wzbierają w oczach. Otarł je rękawem i pobiegł na dół do samochodu.

Gdyby wytrzymał jeszcze chwilę, zobaczyłby, jak Agata nachyla się nad swoim kochankiem, jak przywiera do niego w długim pocałunku, a potem prostuje się nagle z rękami wyciągniętymi nad głowę. Pewnie dojrzałby błysk kuchennego noża w jej ręku na moment, zanim opadł i wszedł w szeroką pierś mężczyzny leżącego pod nią. Ujrzałby, jak jego narzeczona opiera się o ten nóż całym ciężarem swojego ciała, jak jej ofiara wije się w agonalnych konwulsjach, a Agata ujeżdża go coraz szybciej, coraz bardziej dzika. Aż w końcu oboje nieruchomieją – on w objęciach śmierci, a ona w ekstazie.

***

Kamil jechał do domu jak szalony. Co chwila wybuchał płaczem, trząsł się na całym ciele, bił pięścią w kierownicę. Dwa razy się zgubił, trzy razy o mały włos nie spowodował wypadku. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Czy powinien się spakować i wyprowadzić, zanim Agata wróci? Nie zdąży. Może w ogóle nie powinien iść do domu? Może powinien zjechać z jakiegoś mostu albo wjechać w drzewo i po prostu się zabić.

– Dlaczego?! – wychlipał sam do siebie. – Dlaczego?

To pytanie nie dawało mu spokoju. Było im ze sobą tak dobrze. Tak bardzo się kochali. Dlaczego codziennie robiła mu obiad? Kupowała drobne upominki? Nalegała, żeby chociaż raz w tygodniu szli na randkę? Dlaczego robiła to wszystko, okazywała mu tyle miłości, jeżeli chciała pieprzyć się z innym? Dlaczego przyjęła oświadczyny, skoro go nie kochała? Nie rozumiał tego, a musiał, żeby wiedzieć, co ma robić dalej, jak ma żyć po tym, co zobaczył.

Kiedy dotarł do domu, postanowił przygotować się na konfrontację. Starał się myśleć o tym, co jej powie, gdy wejdzie do środka. Czy wyskoczy od razu i zacznie rozmowę w przedpokoju? Nie, mogłaby zaraz wyjść. Zaczeka w salonie. Wszedł tam i rozejrzał się. Fotel. Siądzie na fotelu. Spróbował. Wstał po chwili.

„Siądę i co?” – pomyślał. – „Zapalę światło, kiedy wejdzie, jak na filmach? Włącznik jest za daleko”.

Kamil dalej nie wiedział, jak ma zacząć rozmowę, co ma powiedzieć, postanowił więc chociaż zrobić odpowiednie pierwsze wrażenie. Otworzył szafkę i wyciągnął butelkę wódki. Już miał zrobić łyk, kiedy pomyślał:

„Jeżeli teraz nie wiem, co powiedzieć, to co dopiero kiedy się napiję?”.

Położył flaszkę na stoliku obok fotela.

„Ona jednak powinna myśleć, że piłem. To jej pokaże, jaki jestem wściekły”.

Złapał wódkę i pobiegł do kuchni. Przechylił otwartą butelkę nad zlewem, wypadła mu jednak z trzęsących się spoconych rąk. Kiedy udało mu się ją złapać i podnieść z powrotem w środku, została może ćwierć zawartości.

„Nie. W to nigdy nie uwierzy, gdybym tyle wypił, leżałbym pod stołem”.

Po chwili namysłu dolał wody, tak by zawartości było około połowę. Wrócił na fotel. Usiadł i czekał, tępo wpatrując się w drzwi. Ciągle przed oczami stawała mu Agata dosiadająca tego mężczyzny. Wijąca się na nim.

„Czy jest jej z nim lepiej niż ze mną? Dlatego z nim… śpi?”.

Oczy znowu go zapiekły. Wziął oszczędny łyk rozwodnionej wódki z butelki, żeby przyzwyczaić się do smaku. Skrzywił się, miał ochotę splunąć, ale się powstrzymał.

Usłyszał kroki Agaty na klatce schodowej jakieś pół godziny później. Nie poruszył się, gdy weszła do mieszkania. Poczuł jedynie, że jego oddech przyspiesza, jak wewnątrz niego złość miesza się ze strachem.

– Hej, kochanie! – krzyknęła już z przedpokoju. – Nie śpisz jeszcze?

Nie odpowiedział. Czekał. Gdy weszła do pokoju, pociągnął z butelki solidny łyk. Zatrzymała się w pół kroku, otaksowała całą scenę z wyrazem delikatnie pobłażliwego zdumienia na twarzy.

– Skarbie, co ty robisz? – spytała, lekko się uśmiechając i jednocześnie marszcząc brwi.

– Co ja robię?! – ryknął Kamil. – Co ty robisz?! Gdzie byłaś?!

Przyjrzała mu się, a jej twarz stężała.

– Przecież wiesz…

– Wiem? – wychrypiał, czując, jak strach ustępuje, a wściekłość przejmuje nad nim kontrolę. – Żebyś wiedziała, że wiem! Widziałem cię! Widziałem, rozumiesz?! Z nim!

– Ile widziałeś? – W jej twarzy było można wyczytać napięcie, ale głos miała zupełnie opanowany.

„Ile? Nie co, a ile?” – pomyślał Kamil.

– Widziałem, jak się z nim pieprzysz! – wysyczał.

– Tylko?

– A co?! – ryknął, czując, jak traci panowanie nad sobą i jak łzy znów cisną mu się do oczu. – Mało ci? Co jeszcze miałem zobaczyć?! Widziałem, jak mnie zdradzasz!

– Kamil – zaczęła, robiąc głęboki wdech, wydawała się prawie zawiedziona. – Musisz się uspokoić. Nigdy cię nie zdradziłam. Nie w sposób, który miałby znaczenie…

– Pieprzyłaś go! – zawył i otarł twarz wierzchem dłoni. – Widziałem! Widziałem na własne oczy!

– Kamil – mówiła do niego niesamowicie spokojnie, ale zarazem poważnie. – Wysłuchaj mnie. Gdybyś nie chciał mnie wysłuchać, nie czekałbyś tu na mnie, więc pozwól mi mówić.

Patrzyła na niego przez chwilę, a kiedy się nie odezwał, podjęła znowu.

– Kocham cię. Musisz to wiedzieć. Kocham cię najbardziej na świecie. Jak nigdy nikogo. Tego uczucia nie można zdradzić. W żaden sposób. Jest jednak coś, czego o mnie nie wiesz. Coś, o czym chciałam ci powiedzieć, ale nie umiałam, a teraz muszę, jeżeli mamy się pobrać.

– Pobrać? – załkał Kamil, a jego oczy zalśniły. – Pobrać? Agata…

– Nic nie mów, kochany. Chcę ci coś pokazać. Pozwól mi, proszę, potem powiesz i zrobisz, co zechcesz. Dobrze?

Kamil nie wiedział, co ma myśleć. Był pewien tego co widział, ale ona była taka spokojna, tak pewna siebie. Co takiego mogłaby mu pokazać? Czy istniał jakikolwiek sposób, by zmienić to, czego był świadkiem, nadać temu inną perspektywę? Nie umiał sobie wyobrazić takiej rzeczy.

– Kamil… proszę.

Wyciągnęła do niego dłoń, a on pokręcił głową, ale mimo wszystko poszedł za nią.

***

Zaparkowali niemal dokładnie w tym samym miejscu, z którego Kamil kilka godzin wcześniej wpatrywał się w okna, próbując w jednym z nich odnaleźć swoją ukochaną. Agata zgasiła silnik, sięgnęła po torebkę z tylnego siedzenia i otworzyła drzwi.

– Chodź – powiedziała miękko, prawie ciepło.

Jej narzeczony wysiadł posłusznie i podążył za nią do bloku. Drzwi na klatkę miały zepsuty zamek i każdy mógł przez nie przejść. Weszli na schody i rozpoczęli mozolny marsz na szóste piętro. Kamil szedł jak na skazanie. Nie wiedział, gdzie ma podziać oczy. Pod nogami, na kamiennych stopniach, walały się niedopałki papierosów, śmieci, rozbite lufki, zauważył nawet w kącie samotną strzykawkę. Ściany, zapewne niemalowane, od kiedy oddano budynek do użytku, były całe w graffiti, obkopane, w niektórych miejscach tynk odchodził od nich płatami. Wreszcie stanęli przed sfatygowanymi drzwiami. Agata nacisnęła klamkę i otworzyła je. Puściła go przodem. Wszedł do ciemnego przedpokoju, a ona wsunęła się zaraz za nim. Rozległ się trzask i na chwilę zapanował kompletny mrok.

Pstryknął przełącznik i światło nagiej żarówki wiszącej w przedpokoju zalało prawie całą malutką kawalerkę. Kamil, zwrócony w kierunku wejścia prowadzącego do jedynego pokoju, zmartwiał. Zajęło mu chwilę, nim pojął, na co patrzy. Na rozłożonej kanapie leżał, wciąż nagi, brodaty osiłek. Na nim i dookoła niego było pełno ciemnej zasychającej krwi. Długa szrama na jego piersi ziała czernią skrzepłej juchy. Kamil chwycił się framugi, zgiął w pół i zwymiotował.

„O kurwa! O kurwa! Zrzygałem się na miejscu zbrodni! O kurwa!” – to była jedyna myśl, jaka przyszła mu do głowy.

Chwilę później przypomniał sobie o Agacie. Obrócił się w jej stronę. Była nadal idealnie spokojna. W ręku trzymała duży kuchenny nóż wycelowany w jego brzuch.

– Wejdź do środka, kochanie, i usiądź na krześle – powiedziała takim tonem, jakby wchodzili do poczekalni u lekarza. – Zaraz ci wszystko wytłumaczę.

– Ale… jak… kurwa… Agata!

– Wejdź do środka, kochanie, i usiądź na krześle – powtórzyła, tym razem z większym naciskiem.

Kiedy wciąż się wahał, zrobiła krok do przodu. Kamil odskoczył i nim się zorientował, był już w środku. Nożem wskazała mu krzesło, a on posłusznie wycofał się na nie rakiem i usiadł. Dopiero w tym momencie Agata odetchnęła głęboko, przykładając rękę do czoła, na jej twarzy po raz pierwszy odmalowało się napięcie.

– Agata… – wydusił z siebie wreszcie trzęsący się Kamil. – On jest martwy. Dlaczego on jest martwy?

– Bo go zabiłam, Kamilku – powiedziała, wciąż na niego nie patrząc. – Chciałam, żebyś to zobaczył, ale najwidoczniej coś poszło nie tak, coś źle zaplanowałam. Przepraszam, nigdy nie chciałam, żebyś pomyślał, że cię zdradzam.

Kamilowi zakręciło się w głowie. Zamrugał i przetarł oczy. Nic z tego nie rozumiał.

– O czym ty mówisz? – zaschło mu w gardle. – Za co ty przepraszasz? Że z nim spałaś? Ty go zabiłaś? Agata, o co tu chodzi?!

Spojrzała na niego tymi wielkimi piwnymi oczami, które tak kochał. Były w nich łzy i ból. Jej broda zadrżała, jakby dziewczyna miała się zaraz rozpłakać.

– Spałam z nim, Kamil, ale to nie tak, jak myślisz. Nie chciałam cię zdradzić. Spałam z nim tylko po to, żeby go zabić.

– Dlaczego? Czy on cię skrzywdził? – To było jedyne logiczne wyjaśnienie, o jakim był w stanie pomyśleć.

– Nie – zaśmiała się cicho. – Nic mi nie zrobił, tydzień temu podrywał mnie w barze i dałam mu mój numer. Zabiłam go tylko po to… – wzięła głęboki wdech i zawstydzona, opuściła oczy na ziemię – …żeby dojść.

Kamil rozumiał z tego wszystkiego coraz mniej.

– Co? – wydusił w końcu z trudem.

– Chciałam ci to powiedzieć od dawna. To jedyny sekret, jaki mam przed tobą, kochany – mówiła szybko, niespokojnie, jakby chciała to z siebie już wyrzucić. – A od kiedy się oświadczyłeś, wiedziałam, że muszę opowiedzieć ci wszystko, zanim się pobierzemy. Inaczej byłoby nie fair. Ale nie umiałam znaleźć słów, więc postanowiłam ci to pokazać. Wiedziałam, że zainstalowałeś mi tę aplikację do śledzenia na telefonie, że robisz się coraz bardziej podejrzliwy. Zostawiłam więc w domu tę torbę po bieliźnie tak, żebyś mógł ją znaleźć i przyjechałam tutaj, mając nadzieję, że będziesz mnie śledził, że będziesz patrzył, zobaczysz, jak go morduję i wszystko zrozumiesz. Ale jak mógłbyś…

Kamil czuł, jak ogarnia go panika, jak mieszają mu się myśli.

– Co zrozumiem?

– Że ja tylko tak potrafię mieć orgazm! – wykrzyczała i rozszlochała się. – Tylko kiedy obcuję ze śmiercią. Kiedy mężczyzna kona pode mną i czuję na udach jego ciepłą krew, wtedy naprawdę dochodzę, jak czuję wewnątrz siebie uciekające z niego życie. Myślałam, że tak będzie zawsze, że będę zabijać i przechodzić do następnego faceta, jedynie zaspokajając żądzę, ale potem spotkałam ciebie i zakochałam się, chciałam być tylko z tobą i nigdy nie mogłabym cię skrzywdzić, ale mam też swoje potrzeby.

Myśli Kamila zboczyły na inny tor, taki, który rozumiał.

– Czyli ty nigdy ze mną nie doszłaś?

– Doszłam, Kamil, jasne, że tak, ale to nie takie proste. Powiedziałam ci, muszę czuć śmierć wewnątrz siebie. Inaczej nic z tego. Dlatego przyszedł mi do głowy inny sposób. – Wskazała czubkiem noża udo martwego mężczyzny, brakowało w nim dużego kawałka mięsa. – Próbowałam inaczej mieć ich w sobie. Zjadałam ich i kochałam się z tobą, ale to niewiele pomagało. Dlatego zaczęłam dawać ich tobie i kiedy byli w tobie, a ty we mnie, było tak cudownie. Tak, jakbym była tylko z tobą, ale równocześnie znowu czuła, jak oni umierają we mnie i dochodziłam jak jeszcze nigdy w życiu.

– Dawałaś ich mnie? – Kamil wytrzeszczył na nią oczy, próbując pojąć sens tych słów.

Dopiero po chwili, kiedy przed oczami stanął mu soczysty filet mignon, który przygotowała mu tamtego dnia na obiad, zwymiotował ponownie.

– Karmiłaś mnie ludźmi?! – zapytał z przerażeniem, ocierając usta. – Ludźmi?!

– Robiłam to dla nas…

Kamil trząsł się cały jak w febrze, łzy spływały mu po policzkach. Agata również płakała.

– To szaleństwo! Jakiś zły sen! – wykrzyczał.

– Kamil… – powiedziała, odkładając wreszcie nóż. – Wiem, że to szok. Że musisz wiele przemyśleć. Co byś nie postanowił, uszanuję twoją decyzję. Proszę, pamiętaj tylko o jednym: kocham cię.

Mężczyzna, widząc, że jego narzeczona jest bezbronna, nie namyślał się długo. Popatrzył na nią po raz ostatni, a potem zerwał się z krzesła i ile sił w nogach uciekł z mieszkania.

***

Kamil siedział w barze sącząc cosmopolitan. Nachylał się w stronę ponętnej blondynki ubranej w białą obcisłą koszulę oraz czarną ołówkową spódniczkę. Szepnął jej coś na ucho, a ona wybuchnęła śmiechem, zasłaniając przy tym usta. Mężczyzna złapał ją delikatnie za nadgarstek i pokierował jej dłoń w dół.

– Masz taki piękny uśmiech – powiedział. – Nie żałuj mi go, proszę.

Blondynka opuściła odrobinę wzrok i zatrzepotała rzęsami. Uśmiechnęła się.

– O proszę, jaki piękny. – On też się uśmiechnął i przejechał kciukiem po jej policzku. – Dziękuję ci za niego.

Barman zadzwonił w ustawiony na ladzie dzwon, oznajmiając, że to ostatnia szansa, by jeszcze coś zamówić. Towarzyszka Kamila już podnosiła rękę, by poprosić o dolewkę, ale powstrzymał ją.

– Może na ostatniego pójdziemy do mnie? – zapytał, a ona kiwnęła głową, rumieniąc się.

Jednak nie mieli okazji wypić niczego więcej tamtego wieczora. Zaczęli się nawzajem rozbierać już w taksówce. Rozpinali guziki, odpinali paski, ich ręce błądziły chciwie po zakamarkach odzieży w poszukiwaniu chociaż skrawka nagiego ciała. Kontynuowali na schodach, robiąc co chwila przystanki na piętrach, by przywrzeć do siebie w uścisku i złączyć się w pocałunku. W przedpokoju Kamila stracili resztę ubrań, a do sypialni dotarli już nago, nie przejmując się nawet zapaleniem światła. Przewrócili się od razu na łóżko, bez dalszych wstępów zatracając się w sobie.

Drzwi kuchni uchyliły się bezszelestnie. Bose stopy nie robiły najmniejszego hałasu na miękkim dywanie. Agata przemknęła przez mieszkanie cicho jak duch i stanęła za framugą uchylonych drzwi sypialni. Przez chwilę przyglądała się, jak Kamil kocha się z nieznajomą. Przygryzła wargę i sięgnęła do koronkowego obszycia krótkiej, ekskluzywnej koszulki nocnej, którą miała na sobie. Podniosła ją odrobinę jedną ręką, a drugą dłonią sięgnęła między uda. Zmrużyła oczy, tłumiąc westchnienie rozkoszy. To jednak nie widok Kamila kochającego się z inną kobietą podniecił ją tak bardzo, mimo że był przyjemny. Tym, co naprawdę rozpalało do czerwoności jej chuć była myśl o ostrym nożu spoczywającym pod poduszką i setki pomysłów na to co będzie mogła ugotować następnego dnia na obiad.

27477 zzs

Liczba ocen: 4
96%
0%
25%
50%
75%
100%
© Copyright - wszystkie prawa zastrzeżone.
Autor: ~Nazareth
Dodano: 2021-11-19 11:55:03
Kategoria: horror
Liczba wejść:

    Komentarzy: 16

  • ~justyska
    2 lata temuz dużym wykopem
    To jest szalona, mroczna i świetnie napisana historia. Nie mogłam się oderwać. Nieźle porkręcona para.
    Pozdrowienia z wykopem!
  • ~Nazareth
    2 lata temu
    justyska dziękuję, kłaniam się nisko. 
  • !MHSchaefer
    2 lata temuz dużym wykopem
    Kurcze tak myślałam, że na stole leży człeczyzna i się nie pomyliłam. Gdzieś od połowy myślałam, że Kamil wparuje do mieszkania kochanka Agaty i przyłapie ją w kałuży krwi, a ona powie "to nie tak jak myślisz Kochanie", przemknęło mi przez głowę kilka alternatywnych zakończeń, ale nie to, które zaserwowałeś. Moje oczywiście byłoby lepsze 🥴, bo wiadomo byłoby moje (nie ma to, jak skromność), ale kurcze to było naprawdę dobre.
    
    M.
  • ~Nazareth
    2 lata temu
    MHSchaefer cieszę się, że się spodobało i dziękuję za odwiedziny. Bardzo mi miło, że tekst zaangażował Cię na tyle, że wybiegalaś myślą do przodu tworząc potencjalne zakończenia. Odbieram to jako komplement 
  • *alfonsyna
    2 lata temuz dużym wykopem
    Świetnie się czytało, zwroty akcji pierwsza klasa, a już zwłaszcza zakończenie robi robotę. Czy ja to mogłam gdzieś czytać oprócz Histerii? Bo niby trochę znajome mi się wydało, ale nie mam pewności. Tak czy owak, dobra lektura na jesienną, wieczorną porę. 
  • ~Nazareth
    2 lata temu
    alfonsyna dziękuję. Nie wiem gdzie mogłaś to już czytać... Może po prostu robię się przewidywalny i wszystkie moje teksty są do siebie łudząco podobne... A może jest poprostu podobny do setek innych horrorków dryfujących po świecie. Może tak być bo nie jest to tekst najwyższych lotów, przyznaję to bez bicia. Powstał na odstresowanie raptem w kilkanaście godzin, od pomysłu do efektu końcowego, z przerwą na porządny sen  Więc tego... Nie ma co się spodziewać jakiejś superoryginalności.
  • *alfonsyna
    2 lata temu
    Nazareth nieee, to może jednak zwalmy to na styl Twój, że mi się wydaje znajomy.  
  • ~Nazareth
    2 lata temu
    alfonsyna no, ja się z Tobą na pewno kłócić nie będę  Chociaż nie zależnie od powodów, to opko wyszło dokładnie takie jak je sobie zaplanowałem: niewymagające, proste, łatwe w odbiorze... Lekkostrawne  Czasem trzeba popełnić coś takiego dla higieny umysłowej, szczególnie po tekstach pełnych lepkiego mroku. 
  • *alfonsyna
    2 lata temu
    Nazareth ja wiem, czy to takie lekkostrawne? Choć osobiście nie stosowałam takiej diety, jak bohaterowie, więc się nie znam.  Mnie się ogólnie rzecz biorąc podoba taka rozrywka, czasem trzeba spuścić z tonu dla własnej higieny psychicznej, więc dobrze, że jest jakie jest. 
  • ~Wert
    2 lata temuz dużym wykopem
    Właśnie podnoszę szczenę z podłogi. I zapytam moją żżż co jutro na obiad...
  • ~Nazareth
    2 lata temu
    Wert głowa do góry, może będzie tofu? 
    
    Dziękuje za odwiedziny. 
  • ~Wert
    2 lata temu
    Nazareth
    Moja żona jest osobą pragmatyczną, wzięła mnie na spytki i zapowiedziała, że wisisz mi nową protezę u protetyka. A ja karnie zostanę weganem 
  • ~Nazareth
    2 lata temu
    Wert spokojnie, spokojnie, może znajdziemy jakiś kompromis. Śledzik? 
  • ~Wert
    2 lata temu
    Jak "pływający" to czuję się przekonany
  • ~Nazareth
    2 lata temu
    Wert innych nie uznaję 
  • ~Wert
    2 lata temu
    Doskonale! No to jesteśmy umówieni  
Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.