Filujących zza meblościanki:
Liczba użytkowników online w ciągu ostatnich 60 min.
1. Czarna ziemia i kolor nadziei2. Kiedy zamykam oczy...3. Srogie tabsy milordzie 4. Restauracja5. Kryzys twórczy6. sen Szaleńca7. Ares8. Świąteczne jaja z wtórnego importu 9. Przedszkole – czyli zbyt długa, jednak wciąż za krótka refleksja liryczno-satyryczna na temat pisarstwa, pisarzy, zachowań społecznych, struktury edukacji, zgubnego wpływu alkoholizmu na etykę pracy i pewnie jeszcze czegoś tam.10. Wątki ulotne #16 – Dlaczego psy gryzą?11. Wątki ulotne #15 - Dzień kota12. Amstaff #3 - Ten faktycznie groźny, ale za to kochany13. TW#7 – Zemsta drwala14. Słowiańskie strachy wracają do łask15. Wątki ulotne #18 - "Nowy rok, nowa ty!"16. Amstaff 2 - jeszcze groźniejszy17. Wątki ulotne #17 - wystrzałowa zabawa sylwestrowa 18. Amstaff - bardzo groźny19. Wątki ulotne #16 - jak pomóc psiakom w zimie?20. Wątki ulotne #15 - Tik-tak21. Szukając sensu Bożego Narodzenia22. Dwie noce w Szwecji23. TW #5 – Autsajder24. Zapatrzona25. Wątki ulotne #14 - Nie goń jak pies, wrzuć na luz. 26. Wątki ulotne #13 - Zaledwie słów kilka o śmierci i noszeniu wilka27. Póki śmierć nas nie rozłączy28. Roztańczeni29. Dawid i Goliat30. Szaty historii31. Oberek32. Dziadowskie Halloween33. Wątki ulotne #12 – Słoma w butach34. Dzień dobroci dla zwierząt - to dziś!35. Nikt nie kocha tak, jak stary pies36. Pióro ostrzejsze jest od... bagnetu – Rozmowa z Navalem, byłym żołnierzem GROMu, autorem książek o tematyce wojskowej. 37. „Kiedy język nam mówi..." – Wywiad z Michałem Rusinkiem38. Wątki ulotne #11 – Są takie dni...39. Wątki ulotne #10 – Bądź sobą! 40. Wątki ulotne #9 – Myślenie, cierpienie i zatwardzenie41. Wątki ulotne #8 – „Legen... czekaaaaj... darny! Legendarny!"42. Wątki ulotne #7 – Gdzie widzisz siebie za pięć lat?43. Wątki ulotne #6 – Ty zwierzaku!44. Wątki ulotne #5 – Ślimak45. Wątki ulotne #4 – Misie-patysie46. Wątki ulotne #3 – Sens życia47. Wątki ulotne #2 – Sprane marzenia48. Wątki ulotne #1 – Kurtyna nocy49. Z innego świata50. Wspomnienie wiosny51. Dom w środku lasu 352. Dom w środku lasu 253. Dom w środku lasu54. Promyk 55. Panna młoda a przeterminowana 56. Zimna krew57. Ściąć mu głowę!58. Przepis59. Diabelskie spojrzenie60. Scoia'tael61. A mówią, że już nie ma...62. Milwa63. Czar orientu64. A ty? Jaką masz wymówkę?65. Gołomp włatca mhroku66. Na ubitej ziemi67. Na bagnety68. Łowca69. Winter is coming!70. Zbrodnia Ikara71. Diabeł mówi dobranoc72. Oblicze wojny II73. Oblicze wojny74. Czy te oczy mogą kłamać?75. Siostra burzy76. Bez biegunów ale kuń77. Nie taki diabeł straszny

25 / 77

Zapatrzona
<
Wątki ulotne #13 - Zaledwie słów kilka o śmierci i noszeniu wilka
>
Praca Wyróżniona

Wątki ulotne #14 - Nie goń jak pies, wrzuć na luz.

Mniej więcej półtora roku temu gnałem przez Sławięcice, na łeb na szyję, goniąc psa, który był stanowczo za gruby, żeby mieć lepszą kondycję ode mnie… a jednak.

To był dzień jak co dzień. Najzwyklejsze urwanie głowy w schronisku, kojce do posprzątania, żarcie do przygotowania, ludzie z milionem pytań, coś się pewnie jeszcze po drodze popsuło. No i bach, jak zwykle w środku roboty, wezwanie na interwencję. W Sławięcichach jakiś pies od kilku dni koczuje pod klatką. Co go stamtąd wygonią, to wraca, biega po ulicy, nie boi się samochodów, ani ludzi, zaraz pewnie stanie mu się krzywda.

Pojechałem od razu, co koń (mechaniczny) wyskoczy, traktując ograniczenia prędkości jak sugestie, bo pies w opałach, a inna robota czeka. Na miejscu wypadłem z auta, zanim dobrze się zatrzymało, smycz w jednym ręku, kiełbasa na przynętę w drugim, lanca w pogotowiu, klatka otwarta, silnik chodzi, gapie się zbierają, jakaś kobieta wrzeszczy – nawet nie wiem na mnie czy na kogoś innego. Akcja rodem z filmu z Brucem Willisem, gdyby ten kiedyś zagrał hycla.

A pies? Psu mój pośpiech latał koło ogona. Ja w prawo – on w lewo. Ja w lewo – on w prawo. Ja do przodu – on też, śmignął mi między nogami i na ulicę. To ja za nim, pod koła samochodów, zatrzymać ruch, żeby temu podelcowi, który nie umiał docenić chęci pomocy i dobrego serca, nic się czasem nie stało.

Ganialiśmy się w kółko dobre piętnaście minut, przerabiając większość gier z mojego dzieciństwa: berka, ciuciubabkę, chowanego, podchody, a jak wpadł do czyjegoś ogródka między kwiatki, których nie chciałem podeptać, to nawet klasy. W końcu widząc, że nie odpuszczę, łajdak zawinął kitę i chodu. Rzuciłem się w pogoń pieszo, z żelaznym postanowieniem, że nie odpuszczę, bo nie mam ochoty za godzinę dylać z powrotem do Sławięcic jak ten gałgan wróci znowu pod tę samą klatkę. Pomyślałem, że grubas z niego straszny, to ani szybko nie pobiegnie, ani daleko. Około trzy kilometry później nie mogłem sobie nawet w brodę napluć, tak dyszałem. Przeciągnął mnie polami, lasami, parkiem, koło jakiś, cholera, ruin, albo czegoś… nawet nie wiedziałem, że są w Sławięcicach takie miejsca! Jeżeli to w ogóle nadal były Sławięcice. Wypadłem w końcu za nim między domki, rozejrzałem dookoła, psa nie ma, jest za to jakaś babcia, która pracuje w ogródku.

– Biegł tędy pies?! – krzyknąłem, do niej nie zwalniając.

– Ano biegł.

– Gdzie pobiegł?!

– A tam – wskazała palcem. – Ale niech pan tak nie pędzi…

Nie słuchałem jej już. Podjąłem trop, tak jakbym był gończym psem, a nie gonił psa. Wypadłem za róg i zobaczyłem pulchny łaciaty zadek przeciskający się przez sztachety płotu. Dopadłem w dwóch susach ogrodzenia, a ten basałyk stał sobie, jakby nigdy nic, dyszał trochę, ale machał ogonem i patrzył na mnie jak na wariata. Nagle zza pleców usłyszałem głos.

– Mogę w czymś pomóc?

Facet w gumofilcach i kraciastej koszuli przyglądał mi się tym samym wzrokiem co łaciaty huncwot.

– To pana pies? – wyplułem z siebie.

– No mój, a co?

W paru zdaniach wytłumaczyłem gościowi sytuację, w przerwach pomiędzy jednym a drugi haustem powietrza, pouczyłem, że psa trzeba pilnować, dziurę w płocie załatać, bo krzywda mu się może stać, albo do schroniska trafi. Standardowa formułka. Na koniec zapytałem:

– Jak się ten chuligan nazywa?

A facet nic, stał i gapił się na mnie, jak na świra.

– No – ponagliłem go. – Jak się nazywa ten chuligan.

– No Chuligan… – odparł zbity z tropu.

– Serio?

Mężczyzna tylko kiwnął głową i niespiesznie oddalił się w kierunku domu, a ja nie mając tam nic więcej do roboty, rzuciłem szybko okiem na zegarek i czym prędzej ruszyłem szukać drogi powrotnej do samochodu. Nie uszedłem jednak daleko kiedy dobiegł mnie głos.

– I co? Dogoniliście tego psa?

Zaskoczony spojrzałem w tamtym kierunku. Była to starsza pani, którą kilka minut wcześniej zagadnąłem o mojego zbiega.

– Tak, tak… – odparłem wciąż ziajając, jak nie przymierzając, pies.

– Panie, zawału zaraz dostaniecie! – zawołała kobieta, widząc, w jakim jestem stanie. – Moment! Zaraz naleję wam wody.

– Nie trzeba, dziękuję. Muszę z powrotem do pracy.

– Praca nie zając! Nigdzie nie ucieknie – odpowiedziała, bardziej stanowczo niż się spodziewałem. – Jak pan tu zejdziesz, to w ogóle do pracy nie wrócisz.

Z żelazną logiką zwyczajnie się nie dyskutuje. Podobnie jak ze śląskimi babciami, bo obie zawsze mają rację – i tyle, fertig.

Zostałem, dostałem wody, oma przykazała mi czekać, zniknęła na chwilę w domu a jak wróciła miała dla mnie szolka kafeju, sznita ze tustym i szeroki uśmiech. Próbowałem się wymawiać, ale bez przekonania, bardziej z grzeczności i poczucia obowiązku, bo na widok smalcu pociekła mi ślina, a kawa po tym biegu bardzo mi była potrzebna. Pogwarzyliśmy chwilę, ja zdążyłem złapać oddech, posilić się trochę, a sympatyczna starsza pani zapytała mnie, jak po polsku nazywa się duży palec u nogi, bo akurat o tym myślała. Zapomniałem na moment o pracy, pośpiechu, szalonym pościgu opłotkami Sławięcic, a dostrzegłem nadciągającą wiosnę, ludzką uczynność i cały komizm sytuacji, w której brałem udział. Ta chwila oddechu sprawiła, że do końca dnia było mi lepiej, mimo że niedługo później znów musiałem przyspieszyć tempa i podjąć na moment spauzowany nierówny pojedynek z rzeczywistością, to zrobiłem to z zupełnie innym już nastawieniem i energią.

Czasem warto po prostu wrzucić na luz, nieważne co dzieje się dookoła.

5449 zzs

Liczba ocen: 6
98%
0%
25%
50%
75%
100%
© Copyright - wszystkie prawa zastrzeżone.
Autor: ~Nazareth
Dodano: 2021-11-30 11:55:32
Kategoria: wspomnienia
Liczba wejść:
Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.